10 lat Ubuntu: niezależność i wizja, od Guzowatego Guźca do Utopijnego Jednorożca

10 lat Ubuntu: niezależność i wizja, od Guzowatego Guźca do Utopijnego Jednorożca

10 lat Ubuntu: niezależność i wizja, od Guzowatego Guźca do Utopijnego Jednorożca
23.10.2014 15:38, aktualizacja: 24.10.2014 08:13

To już 10 lat od wydania linuksowej dystrybucji, o którejpoczątkowo nikt nie sądził, że tak zmieni sytuację tego systemuoperacyjnego na desktopie. Od strony technicznej coś, co otrzymałonazwę Ubuntu 4.10 Warty Warthog nie wyróżniało się bowiem jakośspecjalnie od innych pochodnych dystrybucji Debiana, z któregowzięło początek. Wyróżniało się za to założeniamiideologicznymi. Mottem dystrybucji było Linux dla istot ludzkich.Samo słowo „Ubuntu”, pochodzące z afrykańskich językówbantu, oznaczało zresztą cnotę okazywaniaczłowieczeństwa bliźnim –choć oczywiście złośliwcy szybko znaleźli własne tłumaczenienazwy. Według nich „Ubuntu” znaczyło nie umiemzainstalować Debiana.

Nie ma co jednak się spierać osemantykę. Cokolwiek by ta nazwa nie miała oznaczać, była topierwsza dystrybucja Linuksa, której twórca pomyślał o kategoriiużytkowników raczej ignorowanych przez asów Open Source,użytkowników, którzy niewiele byli w stanie zwrócićspołeczności. Nowicjusze, osoby pozbawione umiejętnościprogramistycznych i technicznych – ich specyficzne potrzeby niebyły priorytetem dla twórców zarówno klasycznych distro, np.Debiana czy Slackware, jak i bardziej modernistycznych, np. Gentoo.

Początki wcale nie były takie trudne

Mark Shuttleworth, człowiek, bezktórego Ubuntu nigdy by nie zaistniało, chciał zmienić ten stanrzeczy. Po tym, jak sprzedał swoją firmę Thawte VeriSignowi zaniemal 600 mln dolarów (i spędził kilka dni w kosmosie jakoturysta na pokładzie Sojuza TM-34 i Międzynarodowej StacjiKosmicznej), założył Canonical Ltd. i rozpoczął prace nadUbuntu. Pierwsze wydanie systemu określiłjako nową dystrybucję Linuksa, która łączy ogromnezasoby Debiana z szybką i łatwą instalacją, regularnym cyklemwydawniczym (co sześć miesięcy), domyślnym wyborem najlepszychpakietów i gwarancją poprawek bezpieczeństwa przez 18 miesięcydla każdego wydania.

Klasyczny desktop GNOME 2 w Ubuntu 4.10
Klasyczny desktop GNOME 2 w Ubuntu 4.10

Pierwsza wersja systemu,oznaczona numerem 4.10 (pierwsza liczba to w tej konwencji rok, adruga miesiąc wydania) i nazwą Warty Warthog (*guzowaty guziec) dostępna była dopobrania z serwerów FTP, a także rozsyłana wszystkimzainteresowanym na płytach CD (i to za darmo). Działała nakomputerach z 32- i 64-bitowymi procesorami x86 i PowerPC (wzałożeniu chodziło o Maki). Oprócz znacznie uproszczonego wstosunku do Debiana instalatora przynosiła domyślnie jakośrodowisko graficzne GNOME 2.8, jako przeglądarkę Firefoksa 0.9,oraz jako najwyższej klasy narzędzia biurowe– Evolution 2.0 oraz OpenOffice.org 1.1.2. Zaraz po tym zgłoszonopierwszyoficjalny błąd Ubuntu – Windows ma większość rynku.*Niestety do tej pory nie udało się go naprawić.

Wybierali, bonie chcieli za dużo wybierać

Shuttleworth dotrzymałobietnicy. Kolejne wydanie 5.04 Hoary Hedgehog pojawiło się po półroku od poprzedniego wydania. Zadebiutował tu menedżeraktualizacji, mechanizm usypiania i hibernowania systemu, wsparciedla dynamicznego skalowania częstotliwości procesora, baza sprzętuwspieranego przez Ubuntu, dodano też możliwość instalowaniasystemu z nośników USB. Wtedy też zadebiutowała najpopularniejszaz odmian Ubuntu – Kubuntu, system w którym domyślnym środowiskiemgraficznym było KDE. A po sześciu miesiącach zobaczyliśmy Ubuntu5.10 Breezy Badger, dodające m.in. menedżer wolumenów logicznych,system raportowania błędów Launchpad i łatwy mechanizminstalowania i usuwania aplikacji.

Wydania 6.04 nie było. Z niemaldwumiesięcznym spóźnieniem pojawiło się wydanie 6.06 DapperDrake, oznaczone dodatkowo literkami LTS. Było to pierwsze wydanieUbuntu o wydłużonym okresie wsparcia. Przyniosło ujednolicenienośników instalacyjnych (LiveCD i InstallCD) – od tej pory możnabyło zaraz po testach przejść do instalacji za pomocą wizualnegoinstalatora. Doczekaliśmy się też prostego menedżera sieci,obsługującego zarówno Wi-Fi jak i połączenia przez Ethernet,oraz porządków w interfejsie użytkownika – styl wizualny Tangozostał narzucony wszystkim aplikacjom, a pomarańczowy kolorzastąpił brązy pierwszych wydań.

Pierwsza wersja LTS, jedyna wersja spóźniona: Ubuntu 6.06
Pierwsza wersja LTS, jedyna wersja spóźniona: Ubuntu 6.06

Kolejne wydania zdobywały coraz większą liczbę użytkowników.Łatwość instalacji sterowników, coraz bogatsza bazaoprogramowania, prosty interfejs – sprawiły że Ubuntu wyrosłojuż w 2007 roku na najpopularniejszą dystrybucję Linuksa. Stałosię domyślnym wyborem dla wszystkich tych, którzy porzucaliWindows czy inne dystrybucje, szukając prostego w obsłudze systemu,z którego można było korzystać bez znajomości flag kompilatoraczy konfiguracji X11. Sukces tych założeń zaraził innedystrybucje – można powiedzieć, że ich deweloperzy poszli wślady Shuttlewortha, przykładając więcej wagi do prostoty.Wreszcie zrozumiano, że nawet kompetentnym programistom iadministratorom może się nie chcieć ciągle bawić w ręcznąkonfigurację interfejsów sieciowych w instalowanym systemie.

Nie oznaczało to, że wkład Canonicala w Linuksa skończył siętylko na upraszczaniu. Ubuntu wprowadziło np. całkiem udanegodemona inicjalizacji Upstart czy mechanizm instalacji Wubi,pozwalajacy na łatwe zainstalowanie Ubuntu w Windows, bezkonieczności repartycjonowania dysku. W końcu jednak doszło dozmiany, która nie została zbyt życzliwie przyjęta przezużytkowników. Gdy deweloperzy GNOME uznali, że czas wymyślić nanowo interfejs użytkownika, tworząc osobliwe GNOME Shell, Canonicaluznał, że to nie jest to, czego mógłby chcieć dla swoichużytkowników. Firma zapowiedziała, że rozpocznie prace nadwłasnym interfejsem. W odmianie Netbook Edition wydania 10.10Maverick Meerkat zadebiutowało środowisko Unity, by finalnie zostaćdomyślnym interfejsem Ubuntu w wersji 11.04 Natty Narwhal.

Bunt uszczęśliwionych

Odejście od GNOME nie było pierwszym złamaniem wcześniejwprowadzonych konwencji. Użytkownicy Ubuntu już wcześniejprotestowali przeciwko zmianom domyślnych kolorów czy przeciwkoprzeniesieniu widżetów okna z prawej na lewą część belki (jak wOS X). Unity jednak było czymś większym. Kompletnienieprzypominające klasycznego interfejsu GNOME środowisko byłopoczątkowo nie tylko bardzo niewygodne, ale i bardzo ograniczone wmożliwościach konfiguracji. Jęki niezadowolonych nie wywarłyjednak specjalnego wrażenia na Shuttleworthcie, który potrafiłotwarciestwierdzić, że np. dodanie możliwości przeniesieniapanelu-docka Unity z lewej krawędzi ekranu na prawą nie wchodzi wgrę, bo nie spełnia to wytycznych projektowych Unity.

Ubuntu 11.10 i debiut interfejsu Unity na desktopie
Ubuntu 11.10 i debiut interfejsu Unity na desktopie

Część użytkowników się ugięła, część zagłosowałanogami. 2011 rok to czas gwałtownego wzrostu popularności LinuxMinta, bazującej na Ubuntu dystrybucji, której autorzy niezamierzali wynajdywać rewolucyjnych interfejsów użytkownika, tylkozapewnić wszystkim dopracowaną formę klasycznego desktopu. PortaleIT prześcigały się w publikowaniu poradników, jak najłatwiejprzenieść się z Ubuntu na Minta, a w serwisie DistroWatch.com Mintnagle awansował na pierwszą pozycję jego „rankingu trafień”.Niektórzy twierdzili nawet, że oznaczało to, że Mint stał sięnajpopularniejszą linuksową dystrybucją w ogóle – ale to raczejzbyt odważny wniosek, bazujący jedynie na wynikach jednego,niekoniecznie znanego wśród zwykłych użytkowników serwisu.

Dojrzałość, także biznesowa

W kwietniu 2012 roku Canonical ogłosił wydanie kolejnej wersjiLTS systemu, 12.04 Precise Pangolin. Była to przełomowa wersja idla Canonicala i dla użytkowników Ubuntu. Firma zapowiedziałabowiem pięcioletni okres wsparcia dla systemu, zarówno w wersjidesktopowej jak i serwerowej, wprowadziła też wiele ulepszeń dlaUnity, które sprawiły, że ostatecznie środowisko to zaczęłonadawać się do użytku – m.in. panel HUD, pozwalający na bardzowygodne uruchamianie aplikacji z klawiatury, bez koniecznościsięgania po myszkę. Wydanie zbierało same najlepsze recenzje,chwalono Canonical za dopracowanie, stabilność i najlepszy wświecie Linuksa sklep z aplikacjami. Wraz z 12.04 Ubuntu stało sięteż bardzo popularnym systemem serwerowym, w pewnym momencie ok. 50%wszystkich wirtualnych instancji w chmurze Amazon EC2 działało podjego kontrolą.

Kolejne wersje Ubuntu, od 12.10 po 14.04 LTS, przynosiłypomniejsze ulepszenia tego, co było już wcześniej znane. Mimo żeCanonical wcześniej zapowiadał drastyczne zmiany w kluczowychkomponentach systemowych, na czele z zastąpieniem serwera grafikiX.org przez autorskiego Mira, przygotowywanego przede wszystkim ourządzeniach przenośnych, niewiele z tego wyszło. WprowadzenieMira, wraz z kolejną wersją Unity wciąż jest przesuwane, terazmówi się o wydaniu 16.04 LTS. Na czas udało się za toCanonicalowi przygotować wersję dla architektury ARM – obecnieUbuntu 14.04 LTS jest najlepszym linuksowym systemem operacyjnym dlakomputerów na tych procesorach.

Obraz

Widać jednak, że w tych ostatnich latach zainteresowaniaCanonicala przenoszą się z desktopu na urządzenia mobilne – i toz dobrymi wynikami. Ubuntu Touch, system dla telefonów i tabletów,zapowiada się znacznie bardziej obiecująco, niż inni konkurenciAndroida i iOS-a. Mark Shuttleworth zdołał pozyskać pierwszychpartnerów z Hiszpanii i Chin zainteresowanych produkcją smartfonówz Ubuntu. Zapewniają zgodnie, że ich debiut jeszcze na tegorocznągwiazdkę. Może to wreszcie okazać się szansą na to, by Canonicalpo 10 latach wreszcie zaczął zarabiać na siebie. Obecnie bowiemto, co firma zarabia na wdrożeniach Ubuntu Servera czy umowach zAmazonem to wciąż za mało, by pokryć koszty rozwoju. WciążCanonical bez dofinansowywania z prywatnych funduszy Shuttleworthanie byłby w stanie na rynku przetrwać.

Poszczególne widoki Ubuntu Touch
Poszczególne widoki Ubuntu Touch

Przyszłość: OS X, Ubuntu, Windows... i Linux?

Już dzisiaj można powiedzieć, że Ubuntu nie jest typowąlinuksową dystrybucją. Prędzej należałoby stwierdzić, że jestsystemem inspirowanym przez GNU/Linuksa, ale coraz bardziejniezależnym. Z własnym, niestosowanym nigdzie indziej (nie licząchobbystycznych przeróbek) interfejsem użytkownika, z własnym SDKpozwalającym na pisanie aplikacji dla Ubuntu (a nie dla Linuksa), zestrategią obecności na urządzeniach o różnych formatach –wyraźnie podąża własną drogą. Może się to wielu osobom niepodobać, ale ich krytyka jest niezrozumiała. Nie ma przymusukorzystania z Ubuntu, a jeśli Shuttleworth chce, by jego systemwyglądał właśnie tak, jak wygląda, to kto mu może tegozabronić?

Unity na każdy ekran... Metro na każdy ekran...
Unity na każdy ekran... Metro na każdy ekran...

10 lat po wydaniu pierwszego guzowatego guźca spodziewamysię wydania utopijnego jednorożca.Wydanie 14.10, które lada moment powinno pojawić się na serwerachCanonicala, wydaje się jakoś tak wymęczone – byleby tylko cośwydać, w zgodzie z harmonogramem. Widać, że wszyscy zajęci sąUbuntu dla telefonów.

Shuttleworth nie pokonałWindows, wciąż nie naprawił błędu numer 1, ale na pewno możebyć z siebie dumny. Z użytkowników Ubuntu można byłoby założyćniemały kraj, regularnie korzystać ma z niego na desktopie 25 mlnosób. Równie mocna jest pozycja Ubuntu w publicznych chmurachobliczeniowych, gdzie już ok. 70% wirtualnych serwerów ma działaćpod jego kontrolą. Wynik ten nie wydaje się niemożliwy, ponieważUbuntu Server zapewnia nie tylko dobre wsparcie dla różnychhiperwizorów i chmur, ale też niespotykane w innych dystrybucjachnarzędzia Juju do zarządzaniaserwerami i infrastrukturą.

Cóż, twórcom Ubuntu życzymykolejnych 10 lat sukcesów – nawet jeśli będą to sukcesy, którenie spodobają się innym. W końcu kto powiedział, że Linux mabyć jeden, taki sam dla wszystkich?

Programy

Zobacz więcej
Źródło artykułu:www.dobreprogramy.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (88)