100 dni licytacji i wciąż nie widać końca aukcji LTE

100 dni licytacji i wciąż nie widać końca aukcji LTE

100 dni licytacji i wciąż nie widać końca aukcji LTE
31.08.2015 14:52, aktualizacja: 31.08.2015 15:07

10 lutego wystartowała aukcja, której wynikiem ma być przydzielenie operatorom telekomunikacyjnym bloków częstotliwości pod LTE. Do końca lutego trwaliśmy w nadziei na szybkie rozstrzygnięcie i rychłe udostępnienie mobilnego Internetu klientom. W marcu zapał opadł, a w kwietniu było już jasne, że końca aukcji nie widać. Dziś przypada jubileusz – setny dzień licytacji.

Od początku zorganizowanej przez UKE aukcji krytykowana jest jej formuła i sposób prowadzenia, a także wymagania stawiane operatorom. Oferty składane przez graczy nie są wiążące, a ponadto nie jest przeprowadzana weryfikacja licytujących. Operatorzy, którzy wylicytują częstotliwości, będą musieli pokryć siecią LTE prawie całe terytorium kraju, więc w niektórych miejscach będą wchodzić w paradę przedsięwzięciom finansowanym ze środków unijnych. Wisienką na torcie jest takie sformułowanie warunków aukcji, że na wygranych częstotliwościach niemożliwe będzie uruchomienie łączy w standardzie LTE Advanced, który pozwala na elastyczne zarządzanie pasmem. Prawo do podbijania cen w kolejnych turach licytacji daje uczestnikom możliwość przeciągania jej bez końca. W aukcji na częstotliwość 800 MHz i 2,6 GHz suma zadeklarowanych kwot przekroczyła już 6,18 mld zł, czyli blisko 1,5 miliarda euro (stan na 26.08.2015).

W piątek, 28 sierpnia, bloki w paśmie 800 MHz były warte 5,878 mld zł, bloki w paśmie 2600 MHz 511,131 mln zł. Łącznie w puli było o kolejne 106,096 mln zł więcej niż dnia poprzedniego. Wzrost kwot był niemal identyczny jak w czwartek i dziś zapewne będzie taki sam jak przed weekendem.

Uczestnicy polskiej aukcji wylicytowali już ponad trzy razy więcej, niż prognozował UKE. Niby jest z czego się cieszyć, ale to nie są dobre informacje dla abonentów – bloki częstotliwości są za drogie w porównaniu do tego, ile zarabiają na nas operatorzy. Analitycy z BCC zestawili te ceny z resztą Europy i wygląda na to, że drożej jest lub było tylko w Niemczech, Austrii (wylicytowano ponad 2 miliardy euro) i Włoszech. Tymczasem przychód od użytkownika jest w Polsce o rząd wielkości niższy niż w wymienionych krajach.

Do przeciwników aukcji przyłącza się coraz więcej osób, także polityków, którzy w rozmowach z PAP na chwilę zapomnieli o podziałach i wytykali błędy z zaskakującą zgodnością:

Jedyne zagrożenie jakie postrzegam, to powszechność dostępu do tego internetu i zapewnienie atrakcyjnej ceny usług dla zwykłego Kowalskiego. Zależy mi też, żeby na tym polu nie dochodziło do różnego rodzaju porozumień, które tę konkurencję będą zaburzać – Andrzej Król, PiS

Z punktu widzenia interesu publicznego, najlepszym wyjściem byłoby zakończenie aukcji i przejście do procedury przetargowej. Ale w tej chwili byłoby to niezwykle kosztowne politycznie. Nie wyobrażam sobie, żeby obecny rząd się na to zdecydował – Ludwik Dorn, niezrzeszony

Tymczasem Ludwik Dorn przestrzegał, że całokształt wygląda jakby operatorzy zmówili się i celowo ciągnęli aukcję w nieskończoność. Jego zdaniem albo zamierzają ją obalić, albo wspólnie przerzucą ogromne wydatki na klientów i zbudują w Polsce telekomunikacyjny kartel. Perspektywa ta jest bardzo nieciekawa.

Z doświadczeń zebranych w innych krajach możemy wnioskować, że Polska w sprawie podziału częstotliwości podzieli losy Finlandii lub Czech. Finowie ciągnęli aukcję 800 MHz przez bite 9 miesięcy, ale w końcu udało im się podzielić bloki częstotliwości. Tamtejszy budżet zarobił jednak raptem 108 milionów euro.

Możliwe także, że aukcja zostanie przerwana. Taka sytuacja zaistniała w Czechach w roku 2013, gdzie regulator rynku telekomunikacyjnego uznał, że operatorzy zaszli zbyt daleko z windowaniem cen. Chętni na częstotliwości z pasm 800, 1800 oraz 2600 MHz zadeklarowali, że zapłacą ponad 20 miliardów koron, czyli więcej niż 3,2 miliarda złotych. Aukcja została uruchomiona ponownie po konsultacjach społecznych i w listopadzie 2013 roku częstotliwości zostały rozdzielone.

Analitycy BCC uważają jednak, że tego rozwiązania powinniśmy się wystrzegać. Polskie telekomy, biorące udział w aukcji, na pewno złożą pozew przeciwko regulatorowi. Obciążenie Skarbu Państwa z tego tytułu może wynieść około 70 mln zł, ale wielu analityków giełdowych uważa że tak właśnie skończy się aukcja. Magdalena Gaj uważa jednak, że nie ma formalnej możliwości na odwołanie aukcji. Można ją ewentualnie unieważnić ze względu na interes publiczny, ale musiałby znaleźć się istotny formalny powód – na przykład któryś z graczy musiałby wycofać się z licytacji lub wstrzymać się 4 razy pod rząd.

W innym przypadku aukcja zakończy się po prostu wtedy, gdy licytujący przestaną podbijać cenę. Kiedy to będzie? Magdalena Gaj liczy, że już we wrześniu. Należy jednak pamiętać, że rozpoczęta 10 lutego aukcja jej zdaniem mogła potrwać nawet miesiąc.

26 sierpnia zakończyła się podobna aukcja w Turcji. Licytacja prowadzona była ustnie i trwała… jeden dzień, a uzyskana kwota wyniosła około 3,4 miliarda euro. Aukcja przebiegła sprawnie i przy silnym wsparciu premiera Turcji. Tym razem Europa może tylko zazdrościć.

Czas działa na niekorzyść zarówno telekomów, jak i konsumentów. Uruchomienie tych częstotliwości potrzebne jest już dziś, a nie po jesiennych wyborach, gdy zmieni się układ sił i możliwości.

Programy

Zobacz więcej
Źródło artykułu:www.dobreprogramy.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (10)