Blog (111)
Komentarze (1k)
Recenzje (0)
@Ave5AveLAB: Razer Abyssus - lekarstwo na depresję?

AveLAB: Razer Abyssus - lekarstwo na depresję?

01.01.2014 16:18

Witam wszystkich gorąco w roku 2014 i życzę Wam oraz sobie, aby był lepszy od poprzedniego. Nie bez powodu uwzględniłem w życzeniach samego siebie, bowiem grudzień to była prawdziwa katastrofa. Straciłem nie jedną a dwie świetne posady, przeżyłem największy zawód miłosny w życiu i sporo pomniejszych niefajności wliczywszy w to niezbyt udane urodziny i święta. Sytuację mogę opisać tylko jako FUBAR na całej linii.

Jedną z tych negatywnych drobnostek był fakt, że poważnie zachorował mój wierny towarzysz, nie tyle prawa ręka, co jej przedłużenie. Mowa oczywiście o Razerze Krait. Niewiele jest przedmiotów z którymi mocno się zżywam, ale zdecydowanie ten gryzoń należał do tej kategorii. Przed Razerem używałem myszek Logitecha, A4Techa, Hamy, ASUSa i paru innych. Łączyło je to, że wszystkie miały duże, wkurzające problemy i nie wytrzymywały roku intensywnego użytkowania. Krait chodził 3 lata.

Niestety po tym okresie zaczęły się problemy - rolka opornie chodzi, lewoklik rejestrowany jest podwójnie. Pretensji żadnych nie mam, dobrze wysłużył swoje. Należało jednak poszukać następcy. Jakie były wymagania? Ideałem byłaby mysz od Razera z minimum 1600 DPI (tyle miał Krait), nie za duża (małe dłonie) i bez bocznych przycisków. To ostatnie to taka moja mała fanaberia, wolę czyste gryzonie o symetrycznej budowie, bez bajerów typu odważniki i podręczna klawiatura.

Niestety mam limity finansowe i nie mogę sobie pozwolić na zakup choćby Razer Ouroborosa. Krait 2013 jest u nas nie do dostania, poza tym ma inny kształt niż poprzednia wersja. Deathadder 2013 ma przycisk boczny i jest profilowany. Ideałem i drobnym pocieszeniem miał się więc okazać tytułowy Razer Abyssus od Świętego MIkołaja.

Nie pytajcie, jak znalazłem pudełko od Kraita.
Nie pytajcie, jak znalazłem pudełko od Kraita.

Szmery, bajery

Razer konsekwentnie trzyma się swoich tradycji, nazywając gryzonie od węży. Prawdę pisząc, nie miałem przed zdobyciem Abyssusa bladego pojęcia, że jego nazwa jest też wężem, bowiem jednoznacznie kojarzyła mi się z otchłanią od angielskiego 'abyss'. Istnieje jednak takie stworzonko jak Crotalus oreganus abyssus.

Opakowanie też jest znajome, można je uchylić celem zobaczenie samej myszki, a pod nią znajdują się materiały dodatkowe. Nie ma już CD ze sterownikami (o czym za chwilę), naklejki z logo firmy są większe niż były. Poza tym papierologia - katalog produktów i quick start guide. Wszystkie dodatki są na bardzo wysokim poziomie i przyjemnie się je ogląda.

Jak to u Razera, w pudełku bogato.
Jak to u Razera, w pudełku bogato.

Starcie węży

Opakowania są utrzymane w tej samej stylistyce.
Opakowania są utrzymane w tej samej stylistyce.

Siłą rzeczy oceniając nową mysz będę głównie porównywał ją do starej. Testy pokroju pracy na szkle sobie daruję, bo są one mało praktyczne (Kto tak używa myszki? Szklarze?), a moją opinię o syntetykach znacie.

Krait miał jak dla mnie perfekcyjny kształt i wymiary. Tutaj pragnę podkreślić aspekt "dla mnie", bowiem było to peryferium dla ludzi o małych dłoniach. Abyssus nie tylko to kontynuuje, ale wręcz rozwija:

Abyssus jest wyraźnie mniejszy.
Abyssus jest wyraźnie mniejszy.

Jak widać, jest on jeszcze mniejszy! Różnica to 1‑2 cm i osobiście mogę ją zignorować, ale dla dłoni większych od 'M' z rozmiarówki Mechanix Wear to gwóźdź do trumny. Serio, poszukajcie czegoś innego jeśli nie macie drobnych dłoni.

Kabel jest identyczny z Kraitowym, podobnie sposób jego mocowania w gryzoniu. Nieco inaczej wygląda wtyczka USB, ale to szczegół.

Jeśli chodzi o kształt, to urządzenie jest nieco inaczej wyprofilowane od Kraita, bardziej podniesione ku górze w kierunku nadgarstka. Nie zmienia to faktu, że Abyssus jest szalenie wygodny i podobnie jak w Kraicie, po kwadransie przyzwyczajania się człowiek zapomina, że w ogóle ma cokolwiek w dłoni i myśli, że rusza samą ręką nad podkładką niczym w jakimś futurystycznym interfejsie.

Dłoń nie ślizga się po powierzchni, która ma odrobinę szorstką fakturę podobną do polimerów w karabinie SWDS. Górna część w ogóle nie zbiera odcisków palców, kropli potu czy wody ani kurzu. Należy się jednak mieć na baczności, bowiem dostępne są dwie wersje Abyssusa - jedna z dopiskiem 'mirror', a druga bez. Ta pierwsza ma wykończenie typu piano black i podobno (source: Google) szybciej się brudzi. Jestem w stanie w to uwierzyć, bowiem błyszczące boki obecne w obu modelach faktycznie bardziej eksponują ślady użytkowania.

Ułożenie dłoni na Razerze Krait
Ułożenie dłoni na Razerze Krait
Ułożenie dłoni na Razerze Abyssus. Tylnia część jest wyprofilowana nieco wyżej niż w Kraicie.
Ułożenie dłoni na Razerze Abyssus. Tylnia część jest wyprofilowana nieco wyżej niż w Kraicie.

Danie główne

Największa różnica między starym i nowym urządzeniem wskazującym to sensor oraz sposób jego regulacji. Abyssus pozwala na pracę z maksymalnie 3500 DPI, czyli ponad dwukrotnie więcej od limitu Kraita (1600). Wspomniany wcześniej brak płyty ze sterownikami nie stanowi problemu z trzech powodów:

  • Oba Razery działają w trybie plug and play tak pod Windowsem, jak i pod Linuksem
  • Regulację można przeprowadzić wbudowanymi w system narzędziami
  • Lub użyć przełącznika na dole:
Suwaki do regulacji DPI oraz hz
Suwaki do regulacji DPI oraz hz

To ostatnie jest szalenie wygodne. Za pomocą dwóch suwaków można szybko zmienić ilość DPI oraz odświeżanie (max 1,000 hz). Suwaki chodzą pewnie i zdecydowanie nie przestawią się same. Nie trzeba zamykać gry czy programu ani kombinować ze skrótami klawiszowymi - bomba (nie taka z Vołgogradu)!

Krait charakteryzował się pomarańczowym podświetleniem po bokach, Abyssus zaś posiada na górze świecące na niebiesko logo Razera. Jest ono chłodniejsze w odbiorze (nocą ten pomarańcz dawał wręcz efekt ogniska) i bardziej widoczne. Sam odcień niebieskiego zaskakująco idealnie oddaje to, jak podświetlane są diody w moim Samsungu R580. Pod tym względem myszka wreszcie wizualnie pasuje mi do laptopa.

Podsumowanie

Czy Razer Abyssus może godnie zastąpić Kraita? Zdecydowanie tak. Ciężko jest wytknąć cokolwiek nowemu produktowi firmy, sensor jest precyzyjny, ślizgacze jak tafla lodu, nic nie trzeszczy ani nie sprawia wrażenia taniego. Na dobrej podkładce (używam SteelSeries QCK WoW Edition oraz jednej od płyt głównych dla overclockerów) precyzja jest wyśmienita. Do pracy biurowo-przegądarkowej mam ustawione 1800 DPI, na 3500 przełączam gdy chcę pograć w Arctic Combat lub w Warhammera 40,000. Abyssus jest dość lekki, ale dzięki temu tylko jeszcze szybciej śmiga po biurku.

Muszę jednak szczerze napisać, że nowy gryzoń nie wzbudził u mnie efektu 'WOW'. O ile pierwsze wyjęcie Kraita z pudełka było czymś ekscytującym (pierwszy produkt Razera jaki miałem, relatywnie high-endowe wykonanie w porównaniu do poprzednich myszy), tak Abyssusa rozpakowałem, podłączyłem, zrecenzowałem i tyle. Zaznaczam jednak, że nie jest to wina produktu, a najprawdopodobniej mojego stanu psychicznego.

Pozostaje aspekt cenowy. Razer Abyssus kosztuje na dzień dzisiejszy około 150 zł. W tej cenie można dostać myszki innych producentów o takich samych lub lepszych parametrach, nie ma się co oszukiwać. W tym przypadku dopłacamy za marketing, gadżety w pudełku i nie tyle gwarancję, co uzasadnienie wiary w to, że gryzoń się nie rozleci i że jest perfekcyjnie wykonany. Osobiście taka cena mnie nie odstrasza, jakby nie patrzeć przy tempie 1 myszka na 3 lata wychodzi raptem 50 zł rocznie, zaś Krait zdobył u mnie zaufanie do produktów Razera. Abyssus może je zaprzepaścić lub umocnić, a jak będzie, to już czas pokaże.

Winogrona bezpestkowe to jest to.
Winogrona bezpestkowe to jest to.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (9)