Betatest Call of Duty: World at War

Betatest Call of Duty: World at War

Redakcja
31.10.2008 12:22, aktualizacja: 01.08.2013 01:59

W zasadzie każdy, kto choć trochę bardziej interesował się tematem wciąż powstającego Call of Duty: Word At War był świadomy tego, że przygotowywana tym razem przez studio Treyarch gra nie pokaże zbyt dużo oryginalnych elementów. Jak na razie faktycznie – udostępniony przez twórców do sprawdzenia tryb multi to niemalże dokładna kopia tego samego rozwiązania z poprzedniej części, tylko z powrotem cofniętego w realia II Wojny Światowej. Wyszło ogólnie nawet nieźle, lecz jakiegoś nadmiernego entuzjazmu rozgrywka nie wzbudza.

Wersji beta trybu multiplayer CoD: WaW udostępnia graczom jedynie 3 różne mapy, to co w nich jednak od początku uderza to otwarte przestrzenie. Nie ujrzymy już dosyć ciasnych uliczek i budynków z jednym, tudzież dwoma wejściami, nie ma strategicznych punktów, których można godzinami bronić. Mapy zbudowane zostały tak, że rozgrywka stanowi gonitwę w kółko. Gwarantuje to dynamiczną akcję – niedługi jest żywot kamperów, również snajperzy muszą liczyć się z krótką egzystencją. Niestety niesie to za sobą również oczywiste wady.

Brak punktu zaczepnego wprowadza do walki niezły chaos. Nie bardzo wiadomo czy iść naprzód, uderzyć w bok, czy też do tyłu. Czy wróg jest nadal w tym samym miejscu czy zupełnie się przemieścił? Dodatkowy bałagan wprowadzają tu dzikie punkty odradzania. To nemezis poprzedniej części nie zostało w ogóle poprawione, a nawet pokuszę się o stwierdzenie, że rzecz wypada jeszcze gorzej. Bardzo często się zdarza, iż dostajemy kulkę od przypadkowego wroga już ułamek sekundy po ponownym pojawieniu się na planszy. Albo ledwo wybiegniemy z chatki i już namierzył nas ktoś z kolejnej.

Obraz

Otwartość przestrzenie to niestety także negacja drużynowej współpracy, a stanowi ona jednak element, który ceni sporo fanów multi, czy wręcz w nim upatruje cały sens wieloosobowej rozgrywki. Poziom samowoli jest tutaj ogromny i trudno oczekiwać zrozumienia co do ataku na tymczasową siedzibę wroga. Tymczasową dosłownie, bowiem ofensywa może przyjść z różnej strony i zabezpieczenie się przed nią często bywa zwyczajnie niemożliwe. Tutejsza wojna, jak ta przysłowiowa heraklitowa rzeka, jest cały czas w ruchu.

[break/]Tak jak w wielu nowych produkcjach FPS, także tu spotkamy się z systemem awansów i odblokowywania broni oraz umiejętności. Mechanika tego rozwiązania to jak już zostało wspomniane niemal dokładna kalka tego co oferowało Call of Duty 4. Zaczynamy więc z wyborem 5 ofensywnych klas, a kolejne tworzymy sami. Początkowo wybieramy standardowy ekwipunek, zaś dodatkowe pukawki i zdolności dostajemy wraz z aktywnym udzielaniem się w bitwie oraz sukcesami w korzystaniu z danego typu sprzętu. Czyli często (i celnie) tnąc z Thompsona, otrzymamy do wyboru także inne wersji lżejszych karabinów maszynowych.

Obraz

System sprawdzony i fajny, ale też trochę monotonny - część z nas po prostu nie będzie zaskoczona, bo „gdzieś” już to wszystko widziała. Można tu posądzać Treyarch o nadmierną leniwość, gdyż skopiowali oni pobieżnie także niepotrzebne czy raczej nie pasujące elementy. Za ciąg 3 zabójstw ponownie otrzymujemy możliwość włączenia mini-mapy dla drużyny i to jest w porządku, ale dalej mamy dziwnie zrealizowany obszarowy ostrzał z moździerza, ostatecznie zaś wezwiemy… sforę psów. Zamiast helikoptera. Jest trudna akcja, kładziemy kilku wrogów i nagle wyskakuje skądś wilczur. Za nim kolejne. Potem jeszcze kilka w innym miejscu. Amunicji nie starcza na wroga, więc powtarzamy akcję od nowa.

Jeśli o oręż chodzi to do użytku dostajemy drugowojenny arsenał, w większości modele znane z dziesiątek innych gier o II Wojnie Światowej. Chociaż dotychczas na produkcje w tematyce tego okresu historycznego nikt nie narzekał, przy takiej architekturze map i systemie 1 broń główna plus pistolet realia sprzed prawie 70 lat przestają się sprawdzać. Thompson jest fajny, ale sprawuje się fatalnie na daleki zasięg i przeciętnie na krótki dystans – a przecież w tylu grach właśnie bliskie starcia były jego przeznaczeniem! Z drugiej strony mamy np. półautomat, który jest świetny na każdą okazję, gdyby nie bardzo malutki magazynek.

Obraz

Oprócz konwencjonalnych środków eksterminacji wroga są też naturalnie granaty i dodatkowe „zabawki”. Podstawowy ładunek miotany to oczywiście taki zaczepny, lecz pojawiają się również inne odmiany. Gazowy tworzy niedużą chmurę dymu i wbija w podłogę każdego, kto się trochę tego nawdycha - wtedy kilka sekund gry z głowy. Błyskowy co ciekawe nie oślepia każdego w zasięgu, tylko tworzy dużą świetlistą kulę działającą wyłącznie na delikwenta, który się nań spojrzy. Może brzmi to trochę dziwnie, ale w akcji wypada nawet fajnie. Pojawiły się także koktajle molotova, lecz nie dość, że ich zapalenie zabiera cenne sekundy, to efekt po rzucie daleki jest od wyobrażeń. Zamiast obszarowego podpalenia mamy efekciarski i słaby wybuch.

[break/]Po serii zaaplikowanych innym zgonów możemy jeszcze skorzystać ze wzmiankowanej sfory psów oraz moździerza. Zwierzaki już pokrótce opisane, więc poświęćmy trochę uwagi temu drugiemu – otóż jest on lekko przegięty, czyli nie sprawdza się. To nie nagły ostrzał danego terytorium, tylko raczej powolne bombardowanie na małych obszarach. Kiedy dostałem możliwość skorzystania z tej „armaty” wybrałem z mini-mapy miejsce, gdzie wroga było najwięcej. Zanim jednak pociski doleciały na miejsce okazało się, że nikogo już tam nie ma i po pół minuty oberwał zaledwie jeden przypadkowych Japończyk.

Obraz

Warto wspomnieć o powrocie pojazdów. Nie są one dostępne na każdej mapie, do tego obecnie zaprezentowano tylko czołg. Zabaweczka trochę powolna, ale przez to może i sprawiedliwa w użytkowaniu. Mieści ledwie 2 żołnierzy, pierwszy prowadzi oraz strzela z działa, które niestety długo się ładuje i nie wyrządza zbyt dużych szkód. Drugi trzyma oczywiście ster na karabinie maszynowym – ten też średnio skuteczny i mozolnie się obraca. Mimo wszystko jednak ciekawie się jeździ po niedużej, kolistej mapce oglądając jak zdziwieni przeciwnicy nie bardzo wiedzą co mają zrobić. A ci, którzy wiedzą i podbiegają z ładunkiem wybuchowym, dziwią się jeszcze bardziej, gdy wyskakuję z paki i osobiście sprzedają im serię strzałów.

Obraz

Tak wygląda to, co dostępne jest we właśnie trwającej becie. Sprawdzone systemy robią swoje, arsenał z poprzedniej epoki i czołgi dodają odrobinę świeżości, ta niestety tonie w ogólnym poczuciu kalki czy nawet grania w po prostu rozbudowaną modyfikację CoD4. Może wstępne wrażenia byłyby lepsze, gdyby Treyarch zaprezentowało przynajmniej jakieś konkretniejsze fajerwerki graficzne. Na razie jest ładnie, lecz bez zachwytów. Podejrzewam, że multi zdobędzie niezbyt szeroką grupę fanów, a reszta pobawi się trochę w odblokowywanie specjałów czy pozdobywa sobie Osiągnięcia i sięgnie po jedną z wielu lepiej zapowiadających się gier tej jesieni.

Programy

Zobacz więcej
Źródło artykułu:www.dobreprogramy.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)