Garmin Forerunner 210 – pobiegajmy

Garmin Forerunner 210 – pobiegajmy

Garmin Forerunner 210 – pobiegajmy
Redakcja
27.04.2014 11:34, aktualizacja: 28.04.2014 16:35

Jakiś czas temu otrzymałem do testów nieco bardziej nietypowe urządzonko względem tego, co testowałem do tej pory. Sprzętem tym okazał się… zegarek. Nie taki sobie znowu zwykły, bo Garmin Forerunner 210 jakiego chciałbym przedstawić to zegarek treningowy pozwalający na dokładne analizowanie tego jak, gdzie i kiedy uprawiamy dany sport.

Cały zestaw otrzymujemy w niewielkim kartonowym pudełeczku. Napisy na nim nie zdradzają niczego w języku polskim, w innych i owszem. Obawy o to, że rodzimi klienci zostali potraktowani po macoszemu szybko się jednak rozwiewają. W zestawie znajdziemy bowiem aż 12 (słownie: dwanaście) drukowanych skróconych podręczników użytkownika, w tym i w języku polskim! Do zestawu dołączono płytę CD, na której znajdziemy ich elektroniczne kopie, wraz z pełnymi wersjami. Sterowników tam niestety nie znajdziemy, podobnie jak i oprogramowania do odczytywania danych z zegarka, odpowiednią aplikację musimy pobrać ze strony producenta. Poza tym, w zestawie oprócz samego zegarka znajduje się dodatkowo dedykowany pulsometr, oraz oczywiście ładowarka. Dostępna w sprzedaży jest również bogatsza edycja z czujnikiem na nogę, który pozwala na monitorowanie naszej aktywności nawet w pomieszczeniach.

  • Slider item
  • Slider item
[1/2]

Zegarek włącza się bardzo szybko, niemalże natychmiastowo. Wykonany jest on głównie z gumy, co wyjaśnia również jego wodoodporność i zgodność ze standardem IEC 60529 IPX7 – możemy śmiało zanurzyć go na 30 minut na głębokość 1 metra. Oczywiście tylko chwilowe zalania nie są mu straszne i w żaden sposób nie przeszkadzają w jego pracy. Mimo wszystko producent zaznacza, że sprzęt nie jest przeznaczony do pływania, więc jeżeli wpadł wam do głowy taki pomysł, to studzę zapał. Olbrzymią zaletą jest jakość wykonania zegarka. Przyznam szczerze, że nie należę do osób, które często noszą miernik czasu na ręce, raczej tylko w wyjątkowych okazjach, a na co dzień zadowalam się telefonem, który i tak jest pod ręką i o którym o wiele trudniej zapomnieć. W związku z tym nie jestem specjalnie do tego przyzwyczajony, nie przepadam też za tym i uważam to za mało komfortowe. Ot, taka „kula u nogi”, tyle że na rękę. Z Garminem tego problemu nie miałem, używało mi się go bardzo wygodnie, a odpowiada za to chyba wspomniane już, gumowe wykończenie. Dzięki niemu zegarek zarazem trzyma się solidnie, jak i nie męczy naszej skóry. Oczywiście ciężko byłoby go nosić na co dzień jak zwykłe zegarki… No dobra, jeśli ktoś zechce, nie będzie miał z tym problemów, ja natomiast raczej nie widzę się z czymś definitywnie wyróżniającym się w taki sposób. Co innego trening, co innego chociażby spotkanie ze znajomymi.

Pulsometr jest z kolei podzielony na dwie części. Pierwsza to pasek zakładany na klatkę piersiową, z dwoma specjalnymi miejscami, które przed treningiem powinny zostać przez nas zwilżone. Na zewnętrznej stronie paska znajdziemy otwory do zamontowania nadajnika tętna, który komunikuje się z zegarkiem. Nie licząc tego, że pasek ma jak to w naturze przedstawicieli jego gatunku niesamowite tendencje do plątania się, całość jest bardzo prosta w obsłudze. Raz założonego nadajnika nie musimy odpinać, zakładamy na siebie, po chwili pracy zegarek go wykryje i całość jest gotowa do treningu. Również w jego przypadku wygoda użytkowania stoi na wysokim poziomie. Jest on odczuwalny tylko przez pierwsze chwile, potem nie ma już dla nas żadnego znaczenia.

Obsługa zegarka nie sprawia żadnych trudności, poza tym wszystkie komunikaty są dostępne w języku polskim. Posiada on 4 przyciski, każdy z dwoma funkcjami z zależności od tego czy naciskamy, czy trzymamy je dłużej. Włącznik to również przycisk odpowiadający za włączenie podświetlenia. To świetnie spisuje się w ciemności, niemniej szkoda, że samo po chwili gaśnie. Uważam, że lepszym rozwiązaniem byłoby ręczne włączanie i wyłączanie, lub odpowiednia funkcja. Drugi z przycisków odpowiada za uruchamianie i zatrzymywanie stopera. Trzecim możemy samodzielnie oznaczać okrążenia, a także resetować stoper. Zegarek posiada także funkcję AutoLap, która automatycznie zlicza okrążenia. Domyślnie jest to dystans 1 km, oczywiście możemy go zmienić, a także zupełnie wyłączyć tę funkcję. Ostatni z przycisków służy do uruchamiania samego treningu, a także do obsługi menu. Na tarczy w trybie oszczędzania energii znajdziemy aktualny czas i datę. Podczas treningu dojdą do tego informacje ze stopera, a także dotyczące aktualnego okrążenia i podłączonych urządzeń.

  • Slider item
  • Slider item
[1/2]

W menu mamy dostęp do historii treningów, włącznie z podziałem na poszczególne okrążenia, a także alertów tętna. Zegarek może informować nas zarówno o zbyt niskim jak i zbyt wysokim tętnie z podziałem na strefy lub samodzielny wybór użytkownika. Pozwala to na dostosowanie treningu do określonej pracy serca jaką chcemy osiągnąć. Możliwe jest również skonfigurowanie treningu interwałowego dla osób, które chcą trenować właśnie w taki sposób, zamiast trzymać jednostajne tempo. Ustawienia umożliwiają włączenie dodatkowych akcesoriów jak właśnie pulsometr i czujnik na nogę. Jeżeli z nich nie korzystamy, lepiej opcje te wyłączyć, aby zegarek nie musiał skanować otoczenia. Oprócz ustawień czasu, formatu daty czy jednostek, znajdziemy tam również opcje dotyczące samej osoby trenującej: określić możemy własny wzrost, wagę, a także wiek, aby dane przedstawiane po treningach dotyczące np. spalonych kalorii były bardziej dokładne.

W praktycznym zastosowaniu całość spisuje się nad wyraz dobrze. Choć zegarek jest teoretycznie przeznaczony do biegania, dobrze radzi sobie również w przypadku jazdy rowerem, co u mnie było jego głównym zastosowaniem. GPS w porównaniu do smartfonów potrafi działać nieco opornie. Przypomina mi to raczej pracę nawigacji samochodowej. W budynku bardzo trudno złapać zasięg, poza nim szukanie satelitów nieco trwa (minuta-dwie). Oczywiście nic w tym dziwnego, bo telefony mają znacznie łatwiejsze zadanie. Są one bowiem wyposażone nie tylko w moduł GPS, mogą również lokalizować użytkownika za pomocą sieci komórkowej, oraz danych o pobliskich sieciach Wi-Fi. Tutaj tego nie uświadczmy, mamy do dyspozycji „jedynie” tradycyjny GPS, więc wada ta jest jak najbardziej do wybaczenia. Jedyne co trzeba zrobić, to nieco zmienić tok myślenia. Smartfon z odpowiednią aplikacją uczy nas pewnych nawyków, przyzwyczaja do pewnych funkcji. Gdy założymy zegarek, powinniśmy traktować go jako sprzęt zupełnie inny i nie porównywać do telefonu, który działa nieco inaczej.

  • Slider item
  • Slider item
[1/2]

Tutaj mała ciekawostka, pamięć urządzenia wcale nie jest taka mała, świadczy o tym możliwość zapamiętania w historii do 1000 okrążeń, ale również pewne odkrycie. Podczas testów znalazłem na nim informacje o treningach wykonanych dawno, dawno temu, grubo sprzed roku. Na początku sytuacja ta nieco mnie rozbawiła. Później uświadomiłem sobie, że pokazuje ona coś bardzo ważnego. Pomimo, że był on wielokrotnie używany, że zwiedział różne zakątki kraju, to jednak ciągle działa bardzo dobrze i wygląda perfekcyjnie. Wspomniane wcześniej wykonanie zdecydowanie robi swoje i można powiedzieć, że to w znacznej mierze właśnie ono odpowiada za taki stan rzeczy. Wiem dzięki temu, że kupując tego Garmina nie musiałbym się przejmować, co się stanie po okresie gwarancyjnym, lub też czy nie przestanie on czasem działać z jakiejś zupełnie błahej przyczyny. Niezawodność, oto co potwierdziło to małe, acz może i nieco humorystyczne odkrycie.

Jeżeli chodzi o czas pracy na baterii, o nie mogę tutaj dać żadnego dokładnego wyniku, bo nie mam też możliwości porównania tego Forerunnera z czymś innym. Według producenta zegarek może pracować przez tydzień jeżeli dziennie ćwiczymy po około 45 minut korzystając z GPSu, lub też przez 8 godzin treningu ciągłego. Jeżeli pracuje on jako zwykły zegarek w trybie oszczędzania energii, do którego przechodzi automatycznie, to powinien wystarczyć na około 3 tygodnie. Jak na zegarek stosunkowo niewiele, ale nie zapominajmy, że to w końcu zegarek treningowy. Jeżeli chodzi o oprogramowanie, to producent zdecydował się na to, aby dać użytkownikom do ręki dosyć wygodne rozwiązanie. Jest nim obsługa z poziomu strony internetowej, wystarczy pobrać i zainstalować niewielką wtyczkę, a następnie podłączyć zegarek do komputera za pomocą USB i klipsa znajdującego się w zestawie. Dane mogą być wtedy przekazane do naszego konta w usłudze Garmin, gdzie zobaczymy dokładne informacje z naniesieniem na mapy. Oczywiście dzięki temu możliwe staje się również udostępnienie wyników naszych treningów innym osobom, np. poprzez sieci społecznościowe.

Obraz

Przyznam szczerze, że test tego typu urządzenia był dla mnie bardzo ciekawym doświadczeniem. Nie jestem co prawda zawodowym biegaczem, swoją przygodę z tym sportem dopiero bardzo niewinnie zaczynam, niemniej wygląda na to, że Garmin przygotował swojego Forerunnera 210 właśnie dla takich osób. Patrząc się na możliwości oferowane przez ten model i przyrównując je do innych, bardziej zaawansowanych modeli można przyznać, że w przypadku zaprawionego w bojach weterana biegania, do tego uczestniczącego w różnego rodzaju zawodach, oferowane przez niego funkcje mogą być zbyt ograniczone.

Z drugiej strony mamy amatorów, osoby, które nie startują w zawodach, a które ćwiczą dla utrzymania własnej formy i mimo wszystko chciałyby monitorować własną aktywność. Ten model w zupełności im wystarczy. Pod znakiem zapytania stoi cena, która na oficjalnej stronie producenta jest naprawdę wysoka. Za taką samą kwotę można kupić niezły smartfon, który ma GPS, który pozwoli nam podczas treningu słuchać muzyki i do którego za znacznie mniejsze pieniądze dokupimy osobny pulsometr korzystający z Bluetooth. Oczywiście nie będzie to rozwiązanie tak wygodne jak zegarek na ręce, różnica w cenie jest jednak na tyle duża, że warto solidnie przemyśleć taką inwestycję.

Programy

Zobacz więcej
Źródło artykułu:www.dobreprogramy.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (24)