Minister Boni i Polska Izba Książki o udostępnianiu kultury w Sieci

Minister Boni i Polska Izba Książki o udostępnianiu kultury w Sieci

13.02.2013 18:59, aktualizacja: 15.02.2013 21:38

Polska Izba Książki poważnie obawia się propozycji resortu administracji i cyfryzacji. Jesteśmy stanowczo przeciwko otwieraniu tego, co jest objęte ochroną praw autorskich. To burzy porządek prawny i konstytucyjny — powiedział Piotr Marciszuk, przewodniczący Sekcji Wydawców Edukacyjnych PIK. Przytakują mu Związek Kompozytorów Polskich i Stowarzyszenie Autorów ZAiKS. Zdaniem Marciszuka, konsekwencje wprowadzenia tych regulacji będą poważne dla całej kultury w Polsce, załamie się rynek dystrybucji dzieł, 100 tysięcy osób pracujących w sektorze wydawniczym (od zarządców dystrybucji po drukarzy) będzie bać się o swoją pracę, a proponowane rozwiązania naruszają pewne artykuły konstytucji. Głośno mówi się także o ryzyku, że osoby trzecie będą bezprawnie przetwarzać udostępnione dzieła i czerpać z tego korzyści finansowe. Ponadto, PIK boi się, że twórcy będą zmuszani do otwierania efektów swojej pracy, czemu minister Boni po raz kolejny zaprzeczył.

Obraz

Cyfryzacja i otwarcie dóbr kultury budzi ogromny lęk w organizacjach chroniących prawa autorskie, które wydają się nie wierzyć w argumenty szefa Ministerstwa Administracji i Cyfryzacji. Minister Boni po raz kolejny wyjaśnił wczoraj, że jego resort chce, aby powszechnie w sieci dostępne były te dzieła, które w przynajmniej 50% powstały za pieniądze publiczne. Przede wszystkim dotyczy to więc zasobów edukacyjnych i opracowań naukowych. Sprawę współczesnej twórczości Boni podsumował tak: Jeśli chodzi o udostępnianie tych zasobów twórczości współczesnej, to trzeba znaleźć rozwiązania, które będą rozwiązaniami akceptowanymi przez twórców. Jedni będą chcieli się umawiać, co do większego otwierania swoich dzieł i udostępniania, inni będą chcieli to robić w mniejszej skali. Ale to będzie na pewno prawo wyboru, z pełnym respektowaniem prawa własności podmiotowego, czyli kto jest twórcą, autorem, i przedmiotowego, czyli w sensie materialnym. Projektowana właśnie ustawa ma tylko dać podstawę prawną do podjęcia takiej decyzji przez twórców i nikomu nie zależy na ich wywłaszczaniu.

Ponadto, minister Boni dodał, że wierzy, że otwieranie zasobów jest także drogą do tego, żeby ograniczyć to, co jest nagminne, czyli de facto nielegalne pobieranie różnych dzieł. Jeśli one będą otwarte albo dostępne przy takich rozwiązaniach, które będą tanie, to wtedy większa ilość osób będzie z nich korzystała. Czy jego nadzieje się spełnią, przekonamy się już po wprowadzeniu ustawy w życie, o ile uda się osiągnąć kompromis i ten projekt wdrożyć w życie tak, aby nikt szczególnie mocno cierpiał. Oczywiście najwięcej stracą ci, których ustawa odgrodzi od publicznych pieniędzy — chodzi o tych, którzy (w uproszczeniu) chcieliby za publiczne pieniądze wykonać jakieś dzieło, a potem nie udostępniać go publicznie i ewentualne zyski zachować dla siebie. Są jednak w Polsce przykłady na to, że można otwierać zasoby i wcale na tym nie tracić. PIK i MAC przynajmniej w jednym są zgodne — utwory objęte domeną publiczną nie są w tej chwili dostatecznie otwarte i wyeksponowane.

Aktualizacja, 15.02.2013 21:37

Otrzymałam wyjaśnienie dotyczące stanowiska PIK dotyczące wymogu otwierania dzieł finansowanych z pieniędzy publicznych przynajmniej w połowie. Piotr Marciszuk sprecyzował, że Izba obawia się, że z chwilą wejścia w życie ustawy wytwory częściowo finansowane przez państwo po prostu zanikną, ponieważ zniknie motywacja do tworzenia i inwestowania w dzieła powstające przy współudziale państwowych środków. Taki mechanizm może spowodować, że zamiast poszerzenia dostępu do wiedzy, nauki i kultury przygotowywane rozwiązania doprowadzą do faktycznego ograniczenia takiego dostępu. W dalszej części skomentował również projekt e-podręcznika, o którym również wielokrotnie wspominaliśmy: W obszarze edukacji jest jeszcze gorzej — państwo chce wyręczyć profesjonalnych wytwórców treści edukacyjnych poprzez opracowanie za pieniądze podatnika jednego i jedynie słusznego rządowego e-podręcznika. To nie tylko może, ale musi doprowadzić do obniżenia standardów jakościowych udostępnianych zasobów, a także do nieuchronnego upolitycznienia ich treści.

Programy

Zobacz więcej
Źródło artykułu:www.dobreprogramy.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (40)