Playtest Battlefield: Bad Company 2

Playtest Battlefield: Bad Company 2

Redakcja
23.09.2009 10:53, aktualizacja: 01.08.2013 01:58

EA szykuje nam na przyszły rok sporo smakowitych kąsków, w tym nową odsłonę jednego z najlepszych symulatorów wojennych Battlefield - Bad Company 2. Tworzeniem kolejnych części serii od 2002 roku, gdy zadebiutował Battlefield 1942, zajmuje się szwedzkie studio Digital Illusions Creative Entertainment (DICE). Najbardziej charakterystycznymi cechami produkcji zawsze były ogromne otwarte mapy, bardzo dynamiczna rozgrywka oraz pojazdy dzięki, którym zdecydowanie łatwiej było się przemieszczać, jak i organizować ataki desantowe. Czy tu jest podobnie? Byliśmy na prezentacji gry, a nawet udało nam się w "złym towarzystwie" szarpnąć i najnowsze dzieło twórców Mirror's Edge zdecydowanie podtrzymuje tradycję.

Seria Battlefield to przede wszystkim fantastyczny tryb multiplayer. Miałem okazję bliżej przyjrzeć się rozgrywce sieciowej i w praktyce wypróbować nowe pomysły DICE. Na początek trochę teorii - w Bad Company 2 do dyspozycji otrzymamy cztery tryby rozgrywki wieloosobowej: Rush i Conquest plus dwa zupełnie nowe, na których temat jednak twórcy nie chcą na razie ujawniać żadnych informacji. Wiemy jedynie, że w chwili obecnej spora część zespołu pracuje nad udoskonaleniem i doszlifowaniem tych elementów. My ograliśmy Conquest, który na pewno znany jest tym, którzy mieli do czynienia z jakąkolwiek odsłoną serii. Idea zabawy tutaj nie uległa zmianie - naprzeciw siebie stają dwie drużyny (w tym wypadku były to oddziały wojsk Amerykańskich i Rosyjskich), celem zaś jest zdobycie flag rozmieszczonych na mapie, co równoznaczne jest z przejęciem kontroli nad danym miejscem.

Obraz

Słówko na temat systemu nagród oraz postępów, który również jest nieodłączną częścią gier spod znaku Battlefield. Punkty doświadczenia otrzymujemy za walkę na polu bitwy oraz pomoc naszym kolegom z drużyny. Im bardziej będziemy się starać tym większe szanse mamy na otrzymanie odznaczenia. Twórcy szykują sporą ilość nagród - będzie 50 Rang, 228 Gwiazd, 40 przypinek oraz 40 insygniów. Te ostatnie są najcenniejsze i trzeba się będzie o nie nieźle postarać. Świadczyć mają one o przydatności oraz wartości gracza w drużynie. Kiedy na przykład widzimy gracza posiadającego insygnium medyka, jest to informacja, że bardzo często i skutecznie próbuje leczyć swoich kompanów narażając nawet swoje wirtualne życie. Osobnik z insygnium strzelca wyborowego za to będzie idealnym nabytkiem na mapach z „ptasimi gniazdami”. Taki zabieg ma na celu pomóc graczom dobrać się w zrównoważone drużyny. Trzeba przyznać, że choć nie jest to oryginalny pomysł, skutecznie sprawdza się w innych produkcjach.

[break/]No właśnie, skoro już mówimy o dobieraniu się - w Battlefield: Bad Company 2 będziemy mieli okazję wybrać jedną z pośród czterech dostępnych klas: Szturmowiec, Inżynier, Medyk i Zwiadowca. Każdą można dowolnie konfigurować z poziomu bardzo wygodnego i intuicyjnego menu. Wybierzemy z ponad 40 rodzajów uzbrojenia, wszystkie dodatkowo modyfikowalne na 200 sposobów, do tego naszą postać wzbogacimy o szeroki wachlarz gadżetów i akcesoriów. To naprawdę imponująca liczba zważywszy na fakt, że daje nam jakieś 15 000 kombinacji - tak więc nasz wojownik jest bardziej unikalny. Porozumiewanie się w drużynie ułatwi nam zintegrowany system transmisji głosowej - Voice Over IP, obecny w poprzednich odsłonach serii i z powodzeniem spełniający swoje zadanie.

Obraz

Czymże byłyby Battlefield bez zorganizowanych środków transportu? W najnowszej odsłonie do dyspozycji otrzymamy zarówno maszyny latające, jak i pojazdy naziemne, ogółem piętnaście wehikułów, w tym wszelkiej maści czołgi, ATV, transportery oraz helikoptery. Twórcy szczycą się licencją na chyba najbardziej znany amerykański śmigłowiec transportowy i wsparcia piechoty – Black Hawk. Ten w grze przeniesie do czterech osób oraz posiada dwa działka na pokładzie. W ogrywanej przeze mnie wersji beta na konsoli Microsoftu sterowanie wszelkimi maszynami zostało przemyślane i zrealizowane dość wygodnie, a jest to ważne, gdyż sporą część rozgrywki spędza się jednak w pojazdach.

Gra od strony graficznej prezentuje się wyśmienicie. Duże rozległe mapy (jak to na Battlefielda przystało), szczegółowo wykonane budynki, konkretnie zrobione otoczenie oraz modele broni. Największe wrażenie robi naturalnie system zniszczeń - silnik Frostbite dopełnia teraz technologia Destruction 2.0. Cała fizyka rozwałki jest chyba dokładniejsza i bardziej efektowna niż w Red Faction: Guerilla. Co ciekawe, ekipa z DICE ogromną wagę przyłożyła do realistycznego odwzorowania balistyki broni. Dzięki temu kula z pistoletu ugrzęźnie w ścianie, ale już seria z karabinu zrani przeciwnika ukrywającego się w budynku, zaś wystrzał z granatnika zrobi dziurę w murze, dzięki czemu będziemy mogli stworzyć sobie stanowisko strzeleckie. Oczywiście wypalając ze stacjonarnej wyrzutni rakiet możemy wyburzyć ścianę całkowicie i otworzyć drogę do środka budynku naszym kompanom. Tak, wszystko da się nawet doszczętnie zburzyć - co daje ogromną frajdę. Producenci twierdzą, że każda rozgrywka jest na swój sposób unikalna i nie do powtórzenia.

Obraz

Zapowiada się wiele godzin dobrej zabawy. Produkcja już w chwili obecnej jest bardzo grywalna i daje dużo radości ze zdobywania punktów doświadczenia, zabijania przeciwników oraz rozwalania wszystkiego dookoła. Przez ten czas spędzony przy konsoli z najnowszym Battlefieldem zdążyłem się niesamowicie wciągnąć i ciężko było mnie oderwać od tej gierki. Premiera produkcji zaplanowana jest na 5 marca 2010 roku - i tu zaskoczeniem okazuje się być decyzja o wydaniu gry poza konsolami Xbox 360 oraz Sony PlayStation 3 również na komputery osobiste. Bardzo mnie fakt ten cieszy i nie mam najmniejszych wątpliwości, że ta pozycja okaże się hitem online również na blaszaku.

Programy

Zobacz więcej
Źródło artykułu:www.dobreprogramy.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)