Playtest Fable III

Playtest Fable III

Redakcja
15.09.2010 11:08, aktualizacja: 01.08.2013 01:58

Dla powstającego projektu, zanim wyląduje on na półkach sklepowych, nie ma chyba nic ważniejszego od dobrze zorganizowanej kampanii reklamowej. Konkretnie wygenerowany wokół danej pozycji „hype” może stać się kluczem do jej sukcesu, ale niekiedy zdarza się, że zbytnio podgrzana atmosfera obróci tłum przeciwko twórcom. Mówiąc o przereklamowanych pozycjach, mnie osobiście dziwnym trafem zawsze przychodzą na myśl niespełnione marzenia Petera „Bajkopisarza” Molyneuxa, który od jakiegoś czasu jest rozpoznawany nie ze względu na swoje udane gry, a bardziej za sprawą niedotrzymanych obietnic związanych z serią Fable. Marka ta nie jest niczym nadzwyczaj specjalnym, czy też rewolucyjnym. Nie przeszkadza to jednak, żeby machina promocyjna "Piotrka" z Lionhead Studios i tak z niebywałą skutecznością nakręciła fanów na kolejne odsłony, niczym tę tanią, chińską zabawkę...

Zanim przejdziemy do wrażeń ze sprawdzania w akcji przygotowywanej już od jakiegoś czasu "trójki", warto pokrótce opisać, o co tak w ogóle tutaj chodzi. Otóż gracz wciela się w członka rodziny królewskiej, będąc tym samym jednym z dwóch potomków bohatera z Fable II. Na tronie aktualnie zasiada nasz brat Logan, który z miłosierdziem i wspaniałomyślnością ma tyle wspólnego, co Matka Teresa z bezkresnym okrucieństwem. Jako że krewniak nie cofnie się przed niczym, aby utrzymać się przy władzy, postanawia on w mało subtelny sposób usunąć z drogi wszelkie przeszkody - a w tym głównego protagonistę. Tak rozpoczyna się nasza tułaczka po świecie, w celu zgromadzenia armii zdolnej obalić wyrodnego braciszka no i ku wyzwoleniu krainy spod jarzma jego bezlitosnego panowania.

Obraz

Oddane do naszej dyspozycji demo Fable III dało jedynie przedsmak brawurowych akcji, które czekają nas w pełnej wersji gry. Wraz z towarzyszem mieliśmy za zadanie zamienić w ruinę pobliski magazyn, ulokowany w bardzo obskurnej, industrialnej dzielnicy portowej. Cała akcja właściwie sprowadzała się do parcia przed siebie przez liniową mapę, jeden po drugim szlachtując następujące po sobie oddziały żołnierzy. Kto grał w poprzednie odsłony, ten natychmiast odnajdzie się w banalnie prostym systemie walki, polegającym na płynnym przełączaniu się pomiędzy bronią białą, dzierżoną pukawką, jak również dostępnymi czarami. Dochodzi to tego jeszcze prosty system uników oraz bloków, który dla uatrakcyjnienia zabawy uzupełniono też o całkiem widowiskowe wykończenia wrogów. Jedno jest pewne – ciężko tu mówić o jakiejś szczególnej ewolucji, zaś przeciwnicy to dalej same tępe kołki, kręcące się po arenie bez ładu i składu.

[break/]Także rozgrywka może i nie ma wiele wspólnego z postępem, ale za to trudno jest mi opisać, jak fantastycznym pomysłem okazało się być nowe menu. Zapomnijcie o tradycyjnych przeżytkach, typu skakanie po zakładkach oraz tym podobnych "bublach". Tutaj za pomocą pojedynczego przycisku zostajemy natychmiast rzuceni do ogromnej komnaty, z poziomu której to przechodzimy do garderoby, opcji gry, listy osiągnięć, ekwipunku oraz całej reszty znanych, istotnych elementów, ale zaserwowanych w jakże świeżej oraz rewelacyjnej formie. Co więcej, to właśnie w tym Sanktuarium Bohatera towarzystwa dotrzyma nam przekomiczny lokaj Jasper, odgrywany przez samego Johna Cleese'a z Latającego Cyrku Monty Pythona. Brytyjski akcent połączony z mistrzowskimi gagami sprawią, że zapewne niejednokrotnie klikniemy „Start” tylko po to, by na chwilę odsapnąć przy akompaniamencie wywodów postaci, jak niby poszczególne „sejwy” są oto alternatywnymi wymiarami, gdzie nasz bohater jest zupełnie niepodobny do siebie.

Obraz

A ogólnie - szału nie ma. Z jednej strony zdaję sobie sprawę, że wersje pod testy to zazwyczaj fragmenty nie odzwierciedlające gotowego produktu, lecz to co miałem okazję osobiście ograć, wołało po prostu miejscami o pomstę do nieba. Sprawdzany kod był brzydki niczym noc, atakując taką ilością ząbków oraz nierówności, że spokojnie można było trzeć pięty na co poniektórych teksturach. Większość animacji też niezbyt odbiega od poziomu poprzednich części, serwując nam (powtórzę to po raz kolejny) więcej tego samego. Jedyny aspekt ratujący prezentację Fable III to bez dwóch zdań świetny dubbing, który autentycznie zachęca do wsłuchiwania się w kolejne dialogi. Mówię - może to wina wczesnego dema, ale co ujrzałem oczami kłuło mocno brakiem polotu i wszechogarniającą miernotą. Na uznanie zasługuje na pewno klimat i styl, rzucając nas w szereg przemysłowych lokacji, ziejących z ekranu odczuwalnym brudem, smrodem oraz ubóstwem. Szkoda tylko, że część tego to rezultat niezgrabnego wykonania gry...

Obraz

Seria Fable to moim zdaniem produkt, do którego już z reguły powinno się zwyczajnie podchodzić ze sporym dystansem. Jeśli nie daliście się omamić mydlanym oczom Piotra Molyneux oraz jego cudownym wywodom o aspekcie rodzinnym najnowszego dzieła, powrocie lojalnego czworonoga i reszcie niestworzonych cudów na kiju, to jest szansa, że gotowy projekt nie rozczaruje Was w zbyt dużym stopniu. Boli najbardziej to, iż ze wszelkiej maści zapowiedzi da się wyczuć tą potencjalną moc Fable III, ale oddana do mojej dyspozycji misja zwyczajnie nie umiała tego przekazać w takiej formie, żeby ochrona musiała odrywać mnie siłą od stanowiska z grą. Poczekamy, zobaczymy, lecz na chwilę obecną ciężko jest mi mówić o tym tytule w superlatywach. Powtórka z rozrywki?

Programy

Zobacz więcej
Źródło artykułu:www.dobreprogramy.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)