Playtest Killzone 3

Playtest Killzone 3

Redakcja
29.09.2010 13:22, aktualizacja: 01.08.2013 01:58

Na polu konsolowym, stawianie Killzone obok Halo jest nieuniknione. Obie serie toczą ze sobą wojnę już od zeszłej generacji sprzętów. Kto w tym konflikcie prowadzi? Cóż, pod względem popularności Master Chief, lecz nadchodzące Killzone 3 ma szanse przeciągnąć linę bardziej na stronę Sony. Jak wiadomo „dwójeczka” niemal każdego gracza oczarowała oprawą audiowizualną i do dziś jest to jedna z ładniejszych strzelanek na stacjonarki, acz przez kilka wpadek w samej mechanice tytuł dość szybko do siebie zniechęcał. Niedawno mieliśmy okazję wypróbować własnoręcznie, jak wypada nadchodząca trzecia odsłona sagi i zapewniamy, że wszystko jest oto w najlepszym porządku.

Mogłoby się zdawać, że wyeliminowanie przywódcy Helghastów - Visariego, z miejsca położy kres krwawemu konfliktowi, ale sęk w tym, iż jego śmierć doprowadziła do większego kryzysu, powszechnego chaosu. Mieszkańcy nieprzyjaznej planety tylko zmobilizowali swoje siły, żeby wypędzić żołnierzy ISA z powrotem na Vektę. Naturalnie tanio skóry nie sprzedamy, stąd raz jeszcze ruszymy do walki. Wracają weterani z poprzedniej edycji, czyli sierżant Rico, plus Sev, w którego się wcielimy. Krótkie demo, jakie mieliśmy okazję ograć, zabrało nas w skute lodem zakątki globu. To właśnie tu, w tajnym kompleksie Helghastów, przetrzymywany jest kapitan Narville - rzecz jasna musimy go odbić.

Wstęp to strzelanie "na szynach". Wraz z niewielką grupą wojaków zasiadamy w transportowcu ISA, który szturmuje bazę nieprzyjaciela. Na pokładzie zamontowano działko stacjonarne i z jego właśnie pomocą „kosimy” wszystko, co stara się nam utrudnić zadanie. Akcję podkręcają świetnie wyreżyserowane skrypty oraz masa eksplozji rozświetlających ekran. Pociski trafiające w budynki sprawiają, że odpadają fragmenty poszycia, zaś seria posłana w tłum wrogów zamienia ich w krwawą papkę. Cudownie też prezentują się zimne fale, które raz za razem uderzają o mroźne klify. "Sielanka" niestety nie trwa długo - w pojazd uderza jedna z rakiet wroga. Mamy przymusowe lądowanie w samym centrum walk.

Obraz

Karabin w dłoń i natychmiast serce cieszy poprawione sterowanie. Jak wiadomo, w Killzone 2 studio Guerrilla Games chciało oddać ciut za realistycznie ruchy kierowanego przez nas wojaka, co objawiało się wyraźnym opóźnieniem. Wpadkę starano się naprawiać kolejnymi łatkami, lecz zmiany były niemal niezauważalne. Teraz całość chodzi bardzo płynnie, dlatego też sama rozgrywka zyskuje na dynamice. Rozstawienie poszczególnych funkcji na padzie nie uległo za to większym modyfikacjom, więc każdy weteran szybko się odnajdzie. System zasłon także działa bardziej intuicyjnie, choć w czasie misji dało się odczuć większy nacisk na rażenie wroga, niż chowanie się przed jego pociskami. Może to tłumaczyć źle dobrany poziom trudności - miejmy nadzieję, że tytuł na Elite będzie przynajmniej tak samo wymagający, jak "dwójeczka".

[break/]Ekipa odpowiedzialna za Killzone 3 zapewniała, że tym razem również walka wręcz doczeka się kilku innowacyjnych patentów i faktycznie deweloperzy dotrzymali słowa. Sztywne uderzania z kolby zastąpiły kombinacje ciosów, a do tego mamy też świetne wykończenia. Przykładowo Sev potrafi wyprowadzić kopniak prosto w brzuch Helghasta, a następnie z impetem zanurzyć nóż w jego szyi. W sumie wariantów ma być różnych kilkanaście. Jeszcze niezapomniane akcje? Spore wrażenie zrobiła taka, kiedy krótką szamotaninę zakończyłem ostrzem wbitym w gogle przeciwnika. Rzecz prezentuje się przerażająco wiarygodnie...

Obraz

Nie zabrakło nowych oddziałów, z wyposażonymi w plecaki odrzutowe jednostkami na czele. Nie, to nie jest czysta kalka z Halo: Reach - pamiętajmy, iż gadżet pojawił się już w Killzone: Liberation na PlayStation Portable. Jakie są odczucia po wymianie ognia z takim fruwającym oprychem? "Dopieszczono" ich nieziemsko, bowiem mają oni mnóstwo animacji umierania. Tylko trudno wroga ustrzelić, gdyż świetnie omijają pociski... Naturalnie krótko po „zaprzyjaźnieniu” się z nowymi nieprzyjaciółmi sami założymy "śmigacz" - w demku był on niezbędny, aby dostać się po krach do bazy Helghastów. Warto wspomnieć, że pod niebem nie jesteśmy całkowicie bezbronni, ponieważ na wyposażeniu mamy dwa karabiny maszynowe.

Od strony wizualnej gra prezentuje się absolutnie fenomenalnie – całość chodzi na usprawnionym, znanym już silniku. Cieszy fakt, że twórcy zdecydowali się zrezygnować z rdzawej i na dłuższą metę nudnej kolorystyki. Da się również odczuć, iż lokacje są dużo większe niż w poprzedniej części. Osobiście liczę, że poza śnieżnymi stokami wrócimy też na moment do miast, gdzie w końcu dane nam będzie zobaczyć cywilów. Osobnym tematem jest obsługa wyświetlania obrazu w 3D. To patent, z którego na chwilę obecną skorzysta niewielu graczy, ale żaden "bajer" specjalnie urozmaicający całą rozgrywkę. Ot, trzeci wymiar prezentuje się dobrze, choć to w dalszym ciągu nie to, czego ja oczekiwałbym od takiej technologii - poza delikatnym uczuciem głębi, nie doświadczymy lecących nam "na twarz" drobinek pyłu, czy pocisków. Nie ma sensu dla Killzone 3 wydawać kolosalnych pieniędzy na okulary i przystosowany odpowiednio telewizor.

Obraz

Sytuację na Helghanie można porównać do mrowiska w które ktoś włożył kij. Mamy chaos i niestabilną sytuację polityczną, a w samym środku tego całego bałaganu działamy my. Ogrywana przez nas misja Frozen Shores to niemal sam początek opowieści, ale można śmiało powiedzieć, że o Killzone 3 jesteśmy spokojni, gdyż Guerrilla Games udowodniło, iż nie jest głuche na apele wymagających gracz. Tytuł raz jeszcze podniesie do tego poprzeczkę dla konkurencji, która będzie chciała dorównać tej produkcji pod względem grafiki. Trochę szkoda milczenia w sprawie trybu sieciowego oraz kooperacji, ale do premiery jeszcze sporo czasu, więc stosowne informację zapewne niebawem się pojawią. Czekamy z niecierpliwością.

Programy

Zobacz więcej
Źródło artykułu:www.dobreprogramy.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)