Recenzja filmu Silent Hill

Recenzja filmu Silent Hill

Redakcja
09.11.2007 12:04, aktualizacja: 01.08.2013 01:59

Silent Hill to jedna z najznakomitszych serii w całej branży gier wideo. Ekipa Konami stworzyła grę, która jest nie tylko przerażająca i pełna psychodelicznych elementów, ale także imponuje niezwykle dojrzałym oraz przemyślanym scenariuszem. Scenariuszem, który aż prosi o to, by wykorzystać go w jakimś obrazie filmowym, cały czas pamiętając jednak o ogromnej odpowiedzialności, jaką niesie za sobą takie przedsięwzięcie.

Ktoś w końcu się tego podjął, a tym kimś jest niejaki Christophe Gans - człowiek odpowiedzialny między innymi za dobrze znane Braterstwo wilków. Przed francuskim reżyserem stanęło zatem nie lada wyzwanie - musiał stworzyć on film, który przekona do siebie rzeszą oddanych fanów gry na całym świecie. Jak tego dokonać? Należało zachować klimat i specyficzną atmosferę oryginału oraz połączyć to z naprawdę mrocznym scenariuszem. Czy się udało?

Sharon (Jodelle Ferland) to na pierwszy rzut oka zwyczajna dziewczynka - taka, jakich spotyka się wiele na codzień. Tym, co wyróżnia ją spośród rówieśników, jest jednak dziwna choroba, prowadząca do urojeń oraz dziwnych zachowań, i nie dająca tym samym spokoju zatroskanym rodzicom dziecka. Pomijając już sam fakt niekontrolowanych działań Sharon, pojawia się jeszcze jeden element, na który uwagę zwraca matka, Rose (Radha Mitchell) - majacząc, dziewczynka co rusz przywołuje nazwę tytułowego miasteczka, co dla zdesperowanej kobiety okazuje się być impulsem do wyruszenia w te niebezpieczne okolice.

[image source="Galerie/Inne/Film_Silent_Hill_Galeria:640" mode="normal"]Wszystkiemu sprzeciwia się ojciec (Sean Bean), ale koniec końców w na pozór opuszczonym Silent Hill pojawia się dwójka nowych "zwiedzających", z tym że już na samym początku w niewyjaśnionych okolicznościach ginie Sharon, a Rose na wskutek poważnych awarii wielu sprzętów traci kontakt z cywilizacją. Dla matki dziewczynki rozpoczyna się zatem podróż w głąb ciemności, mająca dwa zasadnicze cele - odnalezienie dziecka i rozwikłanie tajemnicy spowitego mgłą miasteczka.

[break/]Od tego momentu akcja nabiera szybszego tempa i rozgrywana jest niejako na dwa fronty. Z jednej strony mamy matkę i jej szaleńczą walkę o przetrwanie w Silent Hill, z drugiej natomiast perypetie ojca utrzymującego kontakt ze specjalnymi służbami, mającymi pomóc mu w odnalezieniu zaginionej rodziny. Trzeba powiedzieć, że Gans rozwiązał te dwa wątki całkiem nieźle, trudno byłoby sobie bowiem wyobrazić akcję nieustannie rozgrywającą się na terenie opętanego miasteczka, bo o ile dla gracza takie rozwiązanie wcale nie musi być nużące, tak już dla widza w kinie - jak najbardziej. Film szybko uderza bardzo mocnymi i brutalnymi scenami. Wejścia znanego w serii Piramidogłowego zapamiętasz wyjątkowo długo, nawet pomimo tego, że pojawia się on w całym filmie zaledwie kilkakrotnie.

[image source="Galerie/Inne/Film_Silent_Hill_Galeria:643" mode="normal"]Momenty napięcia i wszechogarniającej, złowrogiej ciszy, przerywają - tak, dobrze się domyślacie - złowieszcze syreny, będące zwiastunem przemiany Silent Hill w tę bardziej przerażającą, mroczną wersję. To, co dzieje się w tym momencie, to prawdziwa uczta wizualna, w której efekty robią na widzu naprawdę ogromne wrażenie. Akurat pod tym względem film prezentuje bardzo wysoki poziom. Nie można niestety powiedzieć, że scenariusz został dopięty na ostatni guzik. Owszem, akcja rozwija się całkiem dobrze, Rose poruszająca się po znanym dla graczy terenie (zobaczysz pochodzące z gry wystawy, szyldy sklepowe, nazwy ulic i tym podobne) potrafi zbudować klimat, który jednak dziwnie znika w momencie, gdy film zmierza ku końcowi. Nie będę zdradzał szczegółów, by nie psuć Wam zabawy z samodzielnego poznawania tej historii, ale z żalem muszę przyznać, że mnie, jako fana, zakończenie zaskoczyło. I bynajmniej nie do końca w pozytywnym tego słowa znaczeniu.

[image source="Galerie/Inne/Film_Silent_Hill_Galeria:618" mode="normal"]Mimo kilku niedociągnięć fabularnych i uproszczeń względem pierwowzoru, film Christophe'a Gansa to istny kamień milowy w dziedzinie filmowych adaptacji gier wideo. Nareszcie widać, że za przeniesienie konsolowego klasyka na duży ekran wzięła się odpowiednia ekipa (Gans to przecież zapalony gracz), która podeszła do tego bardzo poważnie. Efekt końcowy nie stanowi może szczytu naszych marzeń, ale Silent Hill to na pewno film dobry - zarówno dla zwykłego widza oczekującego dobrych, filmowych wrażeń, jak i osoby, która z całą serią ma wspólnego całkiem sporo. Szkoda tylko, że w przypadku scenariusza (choć jest on całkiem sprawny), nie da się jeszcze zauważyć tego swoistego niepokoju, ociekającego niezwykłym kunsztem i geniuszem twórców. Kto wie, może wraz z następną częścią (która na bank się pojawi) będzie lepiej. Póki co dostajemy jednak całkiem pokaźną namiastkę najlepszego horroru, jaki poznała branża gier wideo. I moim zdaniem należy się z tego powodu cieszyć.

Programy

Zobacz więcej
Źródło artykułu:www.dobreprogramy.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)