Rzut Okiem - Enslaved

Rzut Okiem - Enslaved

Redakcja
02.09.2010 11:31, aktualizacja: 01.08.2013 01:58

Zastanawialiście się kiedyś, co wyszłoby z połączenia Heavenly Sword, Ico, Another World oraz Uncharted? Ninja Theory taki właśnie nowy projekt doprowadzają do perfekcji pod skrzydłami Namco-Bandai. Fabuła Enslaved: Odyssey to the West bazuje luźno na jednej z chińskich opowieści ludowych (XVI wiek, dynastia Ming). Przyszłość. Główny bohater, niejaki Monkey, spokojnie sobie podróżuje, aż tu zostaje pojmany przez maszyny i uwięziony na latającym statku. Napotyka tam rudowłosą Trip, a potem wszystkie dotychczasowe plany biorą w łeb. Nawet dosłownie, gdyż dziewczyna czyni go swoim niewolnikiem, zakładając podstępem na głowę specjalną wybuchową opaskę. Wyjścia nie ma - musimy doprowadzić ją teraz do domu…

Fabuła przenosi gracza jakieś 150 lat w górę strumienia czasu. Glob dotknięty został długoletnią wojną między ludźmi, a maszynami, w wyniku której ci pierwsi stanowią obecnie niewiele znaczącą mniejszość. Sam wygląd otoczenia wzorowano ściśle na amerykańskim programie Life After People - mamy do czynienia z wyolbrzymioną, rozdętą wręcz wersją zniszczonego Nowego Jorku... ale nie ponurego. Świat Enslaved tętni kolorami, zwłaszcza zielenią, sprawiając, iż na jego tle bledną wszelkie inne postapokaliptyczne produkcje. Jasne, jest on opanowany przez roboty wszelkiej maści, lecz wszechobecna mechanika nie przytłacza. Całość prezentuje się zwyczajnie przeprzepięknie.

Obraz

Nacisk na obszerną prezentację wątków fabularnych jest bardzo duży, stąd rozbudowane interakcje między postaciami. W pokazywanym nam demie gry, oprócz Monkey'a i Trip, poznaliśmy także pana imieniem Pigsy (tak, jego wygląd odpowiada przezwisku). "Zwierzątka" niespecjalnie się uwielbiają, ale jakoś unikają poważniejszych konfliktów, będąc pod pantoflem dziewczyny. Zresztą „Prosiaczek” pojawia się w całej historii głównie po to, aby pokazać tę bardziej humorystyczną stronę głównego bohatera. Z przeciwnikami walczymy przy użyciu energetycznej różdżki, a poza tym wspinamy się, skaczemy i wykonujemy mnóstwo innych karkołomnych akrobacji. Wszystko oparte zostało na odpowiednim rytmie naszych poczynań, również walka, gdzie podstawowe ciosy łączymy w efektowne kombinacje. Oręż potrafi też zmienić się w broń strzelecką, zasilaną dwoma rodzajami amunicji - zwykłą oraz ogłuszającą.

[break/]Starcia prezentują się prosto, ale takie jest założenie - przystępność. Mamy słabsze i mocniejsze uderzenia, blok, unik, czyli innymi słowy standard. Fajnie wygląda patent przejmowania broni przeciwników, kiedy to Monkey wykorzystuje potężne giwery robota do obrony przed innymi krwiożerczymi wrogami. Pojawia się ponadto system osłon, choć pamiętać należy, że nie da się kryć w jednym miejscu w nieskończoność, bo nasze schronienie szybko może się rozpaść. Nieznaną dotąd zabawką okazała się specyficzna deska energetyczna (Cloud), na której śmiga małpiaty. Będzie jej można używać w wyznaczonych przez twórców miejscach fabularnych - między innymi w demonstrowanej na pokazie walce z ogromnych mechanicznym nosorożcem. Potyczki z bossami są mieszaniną puzzli oraz elementów zręcznościowych, do tego wykonywanych wspólnie z drużyną.

Obraz

Trip też bierze udział w walce. Za pomocą strzałek wydajemy jej proste komendy, potrafi odwrócić uwagę przeciwnika sprytnym manewrem. Ciosów nie wyprowadza, ale wyposażono ją w przydatne EMP, pozwalające ogłuszyć przeciwnika na krótką chwilę, by potem uciec. Ninja Theory stawia zdecydowanie na wciągającą historię oraz granie na uczuciach, dlatego zarówno starcia, jak i elementy platformowe, są raczej łatwe, a większość ewolucji wykonujemy za pomocą jednego, góra dwóch przycisków. Idzie serio zżyć się z postaciami, po części dzięki idealnie wręcz oddanej mimice twarzy. Są również świetnie napisane dialogi, zaś same filmiki przerywnikowe to małe mistrzostwo świata. Rozgrywka na sposób filmowy trzyma w napięciu, co ma odzwierciedlenie w projekcie poziomów (ktoś zamawiał szalony bieg, kiedy pod nogami zapada się podłoga?).

Obraz

Szczerze, przekonałam się do Enslaved całkowicie. Nie mogę się doczekać, kiedy dowiem się, co takiego zdarzyło się między robotami, a ludźmi, dlaczego pozostali przy życiu niewolnicy maszyn próbują zbudować nową broń, czy wreszcie - jak potoczą się losy jednych z najsympatyczniejszych bohaterów growych ostatnich lat. O jakość finalnego produktu jestem spokojna - stoi za nim między innymi Alex Garland (współautor scenariusza), a Monkey to filmowy Gollum Andy Serkis, który odpowiada także za motion-capture. Fabuła ma tworzyć zamkniętą całość, jednak planowane jest już DLC, opowiadające historię zupełnie dla gry poboczną. Na zachód wyruszymy już na początku października 2010 roku, na konsolach Xbox 360 oraz Playstation 3. Dobrze radzę, pakujcie plecaki!

Programy

Zobacz więcej
Źródło artykułu:www.dobreprogramy.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)