Rzut Okiem - Red Faction: Armageddon

Rzut Okiem - Red Faction: Armageddon

Redakcja
07.09.2010 11:42, aktualizacja: 01.08.2013 01:58

Zdarza się niekiedy, że popularne marki poddają się dosyć radykalnym zmianom w ogólnym charakterze rozgrywki, stając się momentami zupełnie odmiennymi pozycjami od swoich pierwowzorów. Przykładowo, Resident Evil z dosyć sztywnego horroru z zombie, zamienił się w momentami absurdalnego "eksterminatora" mniejszości narodowych, zaś platformowy Rayman został owładnięty przez chore umysłowo króliki, męczące nas mini-grami. Najnowsza odsłona Red Faction też zagubiła się gdzieś w mroku, zapominając (po mocnym łupnięciu się w głowę), że nie jest brzydszym bratem Dead Space...

Członkowie studia Volition musieli zwyczajnie obudzić się któregoś pięknego dnia zaraz po ukończeniu Red Faction: Guerrilla i stwierdzić, iż walka górników z uciskiem kontrolującej ich na Marsie korporacji przestała być zabawna. Ogólny zarys fabularny w Armageddon jest więc taki, że po rozruchach prowadzonych przez Aleca Masona oraz jego następców, atmosfera Czerwonej Planety ponownie stała się zbyt surowa, aby ktokolwiek mógł na niej spokojnie dalej burzyć budynki. Zmusiło to ludzi do gromadnych migracji wgłąb powierzchni globu, gdzie podjęli się oni odbudowy cywilizacji. Oczywiście podziemna "sielanka" nie trwała wiecznie - oto do głosu doszła nagle uśpiona przez wieki rasa obcych, zainteresowana hurtowym pożeraniem naszych pobratymców. Rzecz jasna za gastronomiczne wybryki nowych znajomych posądzani jesteśmy my – Darius Mason, będący wnukiem bohatera poprzedniej gry. Ma się rozumieć, że nikt nie chce skończyć jako pożywka dla Marsjan i tym samym zaczyna się nasza walka o przetrwanie.

Prezentowane nam demko produkcji przedstawiało fragment, w którym Darius miał za zadanie ochronić konwój, wiozący grupkę ocalałych do azylu - Bastionu. Naturalnie taki „bufet na kółkach” przyciągnął uwagę świeżo odkrytych współlokatorów jaskiń, jednak nie było to nic, czemu nie mógłby przeciwstawić się nasz przygotowany do boju heros. Trzeba nadmienić, że wraz z Armageddonem należy zapomnieć o znanych z poprzedniej części rozległych, otwartych lokacjach, które zastąpiono liniowymi tunelami, grotami oraz całą masą struktur podobnego pochodzenia. Twórcy niemniej uspokajają nas, tłumacząc się, że miejscówki będą wielopoziomowe, by gracz za bardzo nie odczuł nagłego ograniczenia swobody. Pokaz skupił się w szczególności na pastwieniu się nad "biednymi", wygłodniałymi bestyjkami, które średnio radziły sobie w starciu z dozbrojonym „Ramboidem”. Wszystko dobre, co się źle kończy, tak więc ku uciesze rozbieganych głodomorów eskortowane wozy zostały w końcu przemielone przez gigantyczne macki wychodzące z ziemi... Życie na Marsie to nie jest lekki kawałek chleba.

Obraz

Pomimo faktu, że tym razem naszym podstawowym wrogiem staną się w głównej mierze marsjańskie dziwadła (kojarzące się z przeciwnikami z Dead Space), to rozgrywka będzie mieć raczej niewiele wspólnego z tradycyjnym survival-horrorem. „Dariusz Murarz” został hojnie obdarowany przez twórców nie tylko bogatym arsenałem pukawek, ale posiada również zacny gadżet w postaci tak zwanego Nanoforge. Wspomniane ustrojstwo, przymocowane do jego ramienia, ma szereg przeróżnych zastosowań, wśród których znajdzie się zdolność reperowania otoczenia (aby przykładowo odbudować jakąś osłonę), lub strzał impulsem, potrafiącym zamrozić nieprzyjaciół nawet, gdy ci są w locie (coś na wzór zabawki dzierżonej przez Isaaca Clarke’a). W trakcie gry przyjdzie nam jeszcze niejednokrotnie rozbudowywać oraz ulepszać Nanoforge, aczkolwiek nie zmienia to faktu, że jest to jedynie dodatek do właściwych narzędzi zagłady.

[break/]Wśród szeregu dosyć tradycyjnych przyrządów mordu, znajdziemy co ciekawsze propozycje, które potrafią swoją efektywnością przyprawić o uśmiech na twarzy. Wystarczy wspomnieć o nietuzinkowym gnacie magnetycznym, wystrzeliwującym pierwszy pocisk w wybrany element otoczenia, żeby za moment posłać taką upatrzoną stertę gruzu i metalu w dowolny inny punkt - będący "przypadkiem" gromadką pociesznych kosmitów. Zabijanie w ten sposób wkurzających szkodników wydaje się sprawiać nie lada radochę, tym bardziej, że sam efekt wizualny jest naprawdę zabawny, bo potworek zaczyna szaleńczo uciekać przed frunącą za nim częścią jakiejś konstrukcji... Z innych maszynek wrażenie zrobiło na mnie jeszcze Singularity Cannon, czyli podręczna wyrzutnia czarnych dziur, zasysająca elementy otoczenia i zwracająca je pod postacią kolorowych odłamków. Nie zabraknie też wszelkiej maści pojazdów czy nawet kombinezonów bojowych, mielących wszystko na pył przy użyciu bardziej „prostackich” metod.

Obraz

Red Faction: Armageddon jak na razie wygląda dosyć przyzwoicie, lecz nie będzie to raczej pozycja wyciskająca ostatnie soki z obecnej generacji sprzętu. Gra sprawia wrażenie solidnie wykonanej, a sami twórcy obiecują dostarczać nam przez cały czas trwania rozgrywki nowe elementy oraz atrakcje, zwalczając tym samym ewentualną monotonię. Przełoży się to na szeroką gamę przeróżnych maszkar - począwszy od najmniejszych, gromadnie atakujących stworków, dochodząc aż do bossów, wypełniających swymi cielskami całą objętość ekranu. Od razu śpieszę donieść, że odwiedzimy więcej, niż tylko jeden typ zaciemnionych podziemi (pojawią się zarówno lodowe lokacje, jak i takie wypełnione lawą), a nawet przyjdzie nam wynurzyć się na kompletnie odmienioną i żywiołową powierzchnię Marsa. Dla wzrokowców największą atrakcją stanie się zapewne podlegające destrukcji otoczenie, wykorzystywane często i gęsto w trackie samych potyczek. Jest to rzecz jasna dzieło znanego fanom uniwersum Red Faction silnika Geomod 2.0, elegancko radzącego sobie z wszechogarniającą ruiną.

Obraz

Cieszę się, że zespół Volition poszedł w kierunku liniowej rozgrywki, co powinno zaowocować wciągającą historią (choć no zalatuje to wszystko Dead Space), a także bardziej dopracowaną mechaniką zabawy. Widać przy tym jak bardzo autorom zależy na nieustannym poszerzaniu uniwersum „Czerwonej Frakcji” - dowodem niech będzie zapowiedziany niedawno mini-projekt Red Faction: Battlegrounds dla PSN oraz Xbox Live. No i nie należy również zapominać o filmowej produkcji w postaci Red Faction: Origins, która wypełni fabularną lukę pomiędzy Guerrilla, a Armageddon. A nawet jeśli kampania dla samotnego gracza pozostawi niedosyt, to zawsze można się będzie zwrócić ku trybowi multiplayer (trzymanym póki co w tajemnicy). Potwierdzono już plany na konkretną ilość rozszerzeń, mających ukazać się tuż po premierze tytułu w marcu 2011 roku. Szykuje się dosyć ciekawa pozycja, oferująca starym wyjadaczom troszkę więcej świeżości, ale w mniej chaotycznej i swobodnej formie, niż poprzednio.

Programy

Zobacz więcej
Źródło artykułu:www.dobreprogramy.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)