Siniaki, urazy, zmarszczki i wypadki na drodze – to wszystko wina smartfonów!
Coś się zmieniło na ulicach. Nikogo już nie dziwią osoby zderzające się ze słupami, latarniami, wchodzące niemal pod koła tramwajów czy na siebie wzajemnie. Dlaczego? Patrzą w ekrany swoich smartfonów, a na dokładkę w uszach mają tłumiące dźwięki otoczenia słuchawki.
Ubiegłoroczna analiza wizyt w amerykańskich szpitalach mówi, że aż 78% urazów pieszych spowodowały smartfony. W izbach przyjęć ustawiają się kolejki złożone z osób, które skręciły sobie kostkę, bo nie zauważyły krawężnika lub nabiły sobie guza o słup. Na Manhattanie przynajmniej jeden na czterech przechodzących przez jezdnię pieszych wpatruje się w ekran swojego iPhone'a zamiast spojrzeć w lewo i prawo przed zejściem z chodnika. Liczba wypadków rośnie z roku na rok (300% między 2004 i 2010), mimo że w wielu miastach na chodnikach pojawiły się dodatkowe znaki ostrzegawcze, informujące, że wypadałoby oderwać się od ekranu i rozejrzeć.
W Stanach Zjednoczonych wydziały komunikacji starają się podnieść świadomość uczestników ruchu w sprawie zagrożeń wynikających z nadmiernego korzystania ze smartfonów. W Utah można dostać za to mandat. W Waszyngtonie, aby pokazać skalę problemu, władze wyznaczyły na chodnikach specjalne pasy dla osób, które idąc nie patrzą pod nogi. Akcja, która miała na celu wyśmianie użytkowników smartfonów, ale została przyjęta z ogromnym entuzjazmem. Piesi zachwycili się specjalnymi ścieżkami, na których mogli bezpiecznie lajkować zdjęcia kolacji swoich znajomych. W Chinach takie ścieżki zostały wyznaczone na stałe.
Nadmierne korzystanie ze smartfonów może mieć także inne konsekwencje. Niektórym osobom niebieskie światło ekranów zaburza rytm dobowy i nie daje zasnąć. U młodych osób pojawiają się przedwczesne zmarszczki na podbródku i szyi, będące efektem spędzania długich godzin z opuszczoną głową, a osłabienie mięśni w tej okolicy sprawia, że skóra nie jest sprężysta. Paradoksalnie, wideorozmowy są często pierwszym miejscem, w którym zauważamy, że coś jest nie tak. W Stanach można nawet zrobić sobie operację plastyczną, która poprawi wygląd twarzy specjalnie na potrzeby kamerki iPada. Do tego dochodzić mogą bóle karku i pleców, a nawet urazy mięśni dłoni.
Dlaczego ryzykujemy utratę kończyny by polubić zdjęcie kolacji, którą przygotowali znajomi? Psycholodzy twierdzą, że chodzi o FOMO (Fear Of Missing Out, czyli wszechobecną obawę, że inni mogą mieć satysfakcję z doświadczeń, w których jednostka nie bierze udziału). W połączeniu z fobią przed otrzymaniem informacji o czymś później niż znajomi ten mechanizm sprawia, że wiele osób nie jest w stanie zignorować żadnego powiadomienia na swoim smartfonie. Zdaniem psychologa Larry'ego Rosena z Uniwersytetu Kalifornijskiego doszło już do tego, że ludzie nie chowają smartfonów do kieszeni tylko noszą je cały czas w rękach, by jak najszybciej móc sprawdzić nowe informacje. W wielu przypadkach jest to już nerwica natręctw, a kompulsywne zachowania biorą górę nawet w obliczu zagrożenia zdrowia i życia. Rosen uważa także, że przez smartfony jesteśmy mniej odporni na spędzanie czasu „z własnymi myślami”.
„Weekend bez Internetu” nie pomoże. Aby temu zaradzić, Rosen poleca prosty trening – każdy powinien dać sobie minutę na sprawdzenie co się dzieje na wszystkich platformach, które śledzi, a potem odłożyć smartfon na 15 minut. Chodzi o przyzwyczajenie mózgu do tego, że jest zdolny wytrzymać 15 minut bez kompulsywnego zachowania. Czas ten należy stopniowo wydłużać.
Beznadziejne przypadki mogą zadbać o swoje bezpieczeństwo korzystając z aplikacji typu Type n Walk czy Walk and Text, które po prostu pokazują chodnik widziany przez kamerę smartfonu. Z drugiej strony aż dziwne, że na skrzyżowaniach nie ma jeszcze iBeaconów.