Blog (13)
Komentarze (19)
Recenzje (0)
@jetinajtUtopia neutralności

Utopia neutralności

20.07.2015 19:44

Wpis na temat miał już powstać 30 czerwca, po tym jak Adam Golański dodał ten artykuł. Niestety w międzyczasie wypadły wakacje, więc odpowiedź musiała się przesunąć na dalszy plan. Nie zrezygnowałem jednak z publikacji, bo bazowy tekst zawierał wiele przekłamań i mylnych interpretacji.

Na początek trochę techniki

Ich prostowanie zacznijmy od odpowiedzi na pytanie:

Czy osoby chcące oglądać internetową telewizję w rozdzielczości 4K nie mogą po prostu wykupić sobie lepszego łącza?
Brzmi ona: nie mogą. Co to znaczy szybsze łącze? Według wszystkich operatorów w tym kraju będzie to łącze "o maksymalnej przepływności do 100, 200, 300, 500 Mb/s". Słowo klucz: maksymalnej. To znaczy takiej, którą osiągniemy gdy nikt inny nie korzysta z Internetu. W praktyce każda technika dostępu do Internetu ma swoje wąskie gardło. Niektóre już na poziomie dostępu (DOCSIC, GPON), inne na poziomie agregacji (DSL, Ethernet). I tak w Ethernecie mali operatorzy zwykle stawiają switche 48 FE + 4 Gb/s. Z uplików GbE wykorzystywany jest zwykle 1. W najgorszym przypadku daje to 20Mb/s na abonenta. Nie ma się co łudzić, że operator będzie się ograniczał. Jeśli tylko ludzie kupią to sprzeda całe 4,8 Gb/s i nie będzie się przejmował. Zresztą, w samym dostępie i tak nie jest najgorzej. Prawdopodobnie ten sam operator ma połączenie ze światowym Internetem na poziomie 10 Gb/s dla setek/tysięcy klientów.

Co to oznacza w praktyce? Możemy sobie kupić łącze nawet 500 Mb/s, a i tak YouTube może się ciąć, gdy wszyscy nasi sąsiedzi zaczną wieczorem korzystać z Internetu.

Pojazdy uprzywilejowane

Skoro więc nawet najlepsza usługa może nie gwarantować wysokiej jakości, to jak to wszystko działa? Po prostu operatorzy priorytetyzują ruch IPTV i VoIP. Pakiety telewizji i telefonu są jak pojazdy uprzywilejowane na naszych drogach. Mają pierwszeństwo przed wszystkimi innymi. Czy narusza to definicję "neutralności Internetu" forsowaną przez Adama Golańskiego? Tak - narusza.

Czy to źle? No nie. Bo co jest gorsze? Spowolnienie torrenta sąsiadowi, czy przegapienie karnego na meczu reprezentacji? Wolniejsze pobranie gry ze Steama, czy rozłączenie telefonu na pogotowie ratunkowe? Tak więc jeśli wszyscy zgadzają się, że w ruchu drogowym pojazdy takie jak karetki, samochody policyjne i straży pożarnej są ważniejsze niż wszystkie inne. Tak oczywiste jest, że w Internecie usługi czasu rzeczywistego muszą mieć pierwszeństwo przed wszystkimi innymi. Po prostu - nikt nie umrze jeśli nowy odcinek Gry o Tron pobierze mu się minutę później, a ktoś może umrzeć jeśli przez sąsiadów torrentowców nie dodzwoni się na pogotowie.

Ci źli giganci?

Przed podsumowaniem chciałem odnieść się do jeszcze jednego zdania:

Neutralność sieci, czyli traktowanie przez operatorów infrastruktury wszystkich pakietów danych na równych warunkach, od lat atakowana jest przez wielkie serwisy internetowe i telekomy.
. O ile pełna zgoda co do telekomów, to już pewnym nadużyciem jest mowa o tym sprzeciwie wielkich serwisów. Wręcz przeciwnie, wielkie serwisy walczyły i walczą o neutralność sieci (np. artykuł o neutralności w USA). Dlaczego? Bo neutralność jest dla nich tańsza od braku neutralności. Weźmy popularną spółkę X, która zbudowała centrum danych i podłączyła je do Internetu dzięki usługom Netii. Z usługi spółki X korzystają wszyscy w Polsce, a więc dane są przesyłane nie tylko do Netii, ale i do Orange, UPC, Plusa, T‑Mobile, Play, Multimedii, Inei, etc. Co więcej klienci innych sieci skarżą się, że strona X wolno działa, muszą więc inwestować dodatkowe pieniądze na połączenia z Netią, żeby podnieść satysfakcję klientów. Tym samym spółka X generuje koszty u wszystkich operatorów w Polsce, a zyski czerpie tylko jeden.

Oczywiście takich spółek X, Y, Z jest multum. Największy problem jest jednak z tym największymi typu Google, czy Facebook. Większość operatorów na świecie przenosi ich dane, a nie widzi z tego tytułu złamanego grosza. Dlatego operatorzy złym okiem patrzą na neutralność sieci. Z drugiej strony wyobrażacie sobie jakie problemy miały by globalne spółki, gdyby musiały z każdym operatorem na świecie negocjować warunki dostępu do jego sieci? No właśnie... logistyczny i finansowy koszmar.

Co zaś do tego priorytetowego traktowania, to jest ono możliwe już obecnie, bez naruszania zasad neutralności. Wystarczy postawić Cache w sieci operatora. Jesteś amerykańską firmą i chcesz mieć lepszy zasięg w UE? Postaw serwery w UE. Na prawdę - wystarczy, że spółka X będzie miała serwery w Polsce, a spółka Y będzie nadawać z USA i jakość X będzie nieporównywalnie większa niż Y. Bez płacenia za priorytet.

Nie będzie Internetu dwóch prędkości

Po powyższym można śmiało powiedzieć, że czarny scenariusz kreślony przez Adama Golańskiego nie ma szans na realizację. Żaden z Internetowych gigantów nie będzie chciał opłacać kilkuset operatorów na świecie, żeby mieć priorytet swoich usług. Dla nich wystarczy kilka dobrze umiejscowionych centrów danych.

Co do usług specjalistycznych, to one istnieją w postaci IPTV i VoIP. Już teraz są przez operatorów priorytetyzowane, a neutralność w ich przypadku nie istnieje. Czy chcielibyśmy, żeby było inaczej? Wątpię.

"Taryfy zero" u nas były i znikły wraz z pojawieniem się LTE. Inne usługi specjalistyczne? Też były/są: Deezer u Orange, WiMP w Play, Ipla w Plusie. I ta forma współpracy dostawców/operatorów też jakoś specjalnie nie wypaliła.

W całym komunikacie Komisji Europejskiej najważniejsze jest to, że Operator nie będzie mógł blokować, ani ograniczać prędkości żadnego wybranego serwisu. Nie będzie sytuacji, w której sprzedając Spotify w abonamencie operator wytnie całą konkurencję. Wszystko będzie działać tak jak dotychczas.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (2)