Wstępniak: ekscytacja będzie krótka – gogle VR podzielą los Kinecta?

Wstępniak: ekscytacja będzie krótka – gogle VR podzielą los Kinecta?

Wstępniak: ekscytacja będzie krótka – gogle VR podzielą los Kinecta?
22.02.2016 13:01, aktualizacja: 22.02.2016 21:55

Z racji rozpoczęcia kolejnego Mobile World Congress znów głośnoo VR. Za każdym razem słyszymy o wielkiej rewolucji, przełomiemającym zmienić życie, za każdą falą takich deklaracjidostajemy coraz lepsze zabawki. Przyznaję, w zeszłym roku miałemokazję pobawić się zabawką niemal-doskonałą, prototypem HTCVive. I choć wciąż wierzę, że VR w oferowanej nam postaciznajdzie sobie istotne zastosowania, szczególnie w rozmaitychszkoleniach i grach symulacyjnych, to jednak myślę teraz, że zrynkowej perspektywy pozostanie niszą, wręcz porażką, podobniejak było to z ostatnią odsłoną stereoskopowej telewizji.Pamiętacie telewizory „3D” ? Kiedy ostatni raz oglądaliściefilm „3D” na telewizorze? Ot, stereoskopia jest jak VR, ma swójgłośny moment co kilkanaście lat, by po chwili ekscytacji odejśćw zapomnienie. I w tym momencie zastanawiam się – dlaczego takbardzo producenci uparli się na VR, a tak niewiele zrobiono wdziedzinie AR (augmented reality, wspomaganej rzeczywistości)?

Już wiadomo, że zapowiedziane ceny są zabójcze. Oculus Rift,dostarczany wraz ze zwykłym padem z Xboksa za 600 dolarów. HTC Vivekosztować ma 800 dolarów, i to w sumie cena atrakcyjniejsza, biorącpod uwagę jego zaawansowane kontrolery i mechanizmy śledzeniapołożenia w przestrzeni. Wciąż jednak daje to cenę w Polsce napoziomie ok. 4 tys. złotych. Nie tego się spodziewaliśmy, gdy w2014 zrobiło się znów głośno o pracach nad wirtualnąrzeczywistością. Co gorsze, nie ma co też liczyć na to, żekonkurencja zrobi cokolwiek tańszego – deweloperzy Oculusatwierdzą, że Rift jest nieprzyzwoicie tani w stosunku do swoichmożliwości, i podstawowy modelbez dodatkowych kontrolerów będzie sprzedawany na granicyopłacalności. A te tanie zestawy VR… będą z kartonu, posłużąjako zabawka na 5 minut. Zapomnijcie więc o rewolucji VR,przynajmniej w tej dekadzie.

Google Cardboard, czyli VR dla niezamożnych: fajna zabawka na kilka minut
Google Cardboard, czyli VR dla niezamożnych: fajna zabawka na kilka minut

Moje przeczucia idą wbrew opiniiszefa Apple'a Tima Cooka, który niedawno powiedział, że VR jest„cool”, co oznacza, że iReality (czy jak się tam będzie nazywałzestaw wirtualnej rzeczywistości z Cupertino) jest już przynajmniejw fazie prototypu), ale jakoś nie robi to na mnie wielkiegowrażenia. Apple zmuszone jest wymyślać te wszystkie Next BigThings, bez względu na ich realną użyteczność – tego oczekujegiełda. Jak było w rzeczywistości, pokazała historiasmartzegarków, które mimo starań wszystkich producentów jakośnie chcą wejść do rynkowego mainstreamu. Po telefon komórkowyludzie sięgali tak szybko, jak tylko mogli – był to genialnywynalazek, który naprawdę zmieniał życie. Ilu z Was kupiło sobie dotąd smartzegarki i z nich aktywnie korzysta?

Porównanie z telewizją „3D”jest o tyle na miejscu, że ostatnią falę ekscytacji stereoskopiązakończyła praktyczna niedostępność treści dla tych podobnorewolucyjnych telewizorów. Ot, było nieco kanałów „3D”, alejak spojrzeć na ich listę na Wikipedii, to przy większości mamydopisek „defunct”. Na największym, amerykańskim rynku, kolejnozamknięte zostały największe kanały, ESPN 3D, Xfinity 3D i pakietDirecTV 3D. Ludzie po prostu chcieli oglądać telewizję, a niezakładać głupio wyglądające okulary i siedzieć w nichnieruchomo przed telewizorami. Zachwyt stereoskopową wizją szybkomijał, nasz mózg tak szybko przyzwyczaja się w końcu do nowychbodźców – a brak wygody swoje robił.

Z VR oprócz względnego brakuwygody dostajemy na dzień dobry zaporową cenę – i to cenę,którą szybko przyjdzie mnożyć dla wszystkich tych, którzy mająrodziny. Ostatecznie stereoskopową TV można było obejrzeć z żonąi dzieckiem na sofie, dokupienie kolejnej pary okularków byłowydatkiem rzędu stu złotych. By wspólnie bawić się w VRpotrzebujesz jednak tylu zestawów, ilu uczestników. Ci, którzyswoich gogli nie dostaną, będą od zabawy odcięci – i tobardziej, niż kiedykolwiek wcześniej. Nierzadko zdarzało się migrać w jednoosobowe gry na konsoli i słyszeć zza pleców „lubięjak grasz” (polecam kobiety lubiące gry). Gracz w świecie VRbędzie znacznie mniej atrakcyjny dla widzów, całkowicie odciętyod świata rzeczywistego, i to niezależnie od tego, jak „cool”zestaw wirtualnej rzeczywistości będzie wyglądał. Tu jest bowiemparadoks sprzętu VR – dla użytkownika jego wygląd staje sięniezauważalny, dla zewnętrznych obserwatorów… no cóż, niktnigdy nie będzie wyglądał „cool” z goglami na pół twarzy, wktórych przestajesz widzieć świat, cokolwiek by Tim Cook o tym niemówił.

eXistenZ (1999) Trailer for David Cronenberg's philosophical virtual reality nightmare

eXistenZ Davida Cronenberga: Wirtualna rzeczywistość w prawdziwym cieleDrugie urządzenie, któreprzychodzi tu na myśl jako pewna analogia nadmiernych oczekiwańsprzętu wobec użytkowników to Kinect Microsoftu. Pamiętacie, jakmiało to zrewolucjonizować rynek domowej rozrywki, jak mieliśmyodłożyć pady na półkę i sterować grami za pomocą ruchu igłosu? W pewnym momencie uczyniono nawet z Kinecta obowiązkowydodatek do konsoli Xbox One, wydając setki milionów dolarów napromocję… i na tym koniec. Jasne, trochę się tego sprzedało (wkońcu Kinect nie był taki drogi, o rząd wielkości tańszy odgogli VR, pozwalając przy tym na rozrywkę całej rodzinie), alewciąż fundamentem zabawy pozostał gamepad. W końcu z kinectowegoprzymusu Microsoft się wycofał. Czy ktoś wyciągnął z tegonauki? Nawet jeśli tak, nie były to nauki, które możnaprzedstawić na spotkaniach rad nadzorczych w korporacjach.

Obowiązuje nas bowiem przymusinnowacyjności. Pod jego presją nikt z wielkich nie może sobiepozwolić na refleksję nad techniką, którą rozwija. Ta desperacja„ja też”, która przeżera świat konsumenckiej elektroniki,daje o sobie znać od ponad dekady. Na realną innowacyjność małokto ma odwagę, ale za tym kto zrobi pierwszy krok podążająwszyscy, robiąc kolejne klony smartfonów, ultrabooków, tabletów,hybrydowych pecetów, kamerek sportowych, smartzegarków, wreszcieteraz pewnie gogli VR. Czasem się uda, gdy możliwości oferowaneprzez dany poziom rozwoju techniki przetną się z potrzebami rynku ikosztami produkcji. Zwykle jednak pozostają góry niesprzedanegoelektronicznego śmiecia, które musi zniknąć ze sklepowych półek,by ustąpić miejsca Następnej Wielkiej Rzeczy.

Ekscytacja wirtualnąrzeczywistością, jakiej dziś doświadczamy (przynajmniej wedługkomunikatów prasowych producentów sprzętu), jest jednak częściąpewnego szerszego trendu, jaki towarzyszy naszej cywilizacji odpoczątków XX wieku. Nazwałbym go śmiercią wyobraźni, czy teżśmiercią zmysłów. Coraz mniej zostaje do wyobrażenia, gdy corazdoskonalsze środki techniki oferują coraz bardziej dosłowny (amoże raczej naoczny) przekaz. Długą drogę zrobiliśmy odpierwszych czarnobiałych fotografii do HTC Vive, iluzja jestpotężniejsza niż kiedykolwiek. Zamiast zdjęcia ulicy jesteś naulicy, wśród ruchomych awatarów, otaczających cię, mijającychcię, cała syntetyczna przestrzeń w zasięgu wzroku. Jeśli zzarogu budynku wyjedzie straszliwa bojowa maszyna, musisz przypominaćsobie, że siedzisz przecież w fotelu i to „nie jest naprawdę”,gdy jednak żołądek kurczy się a ciało pragnie odskoczyć w bok,ukryć się. Co tu sobie jeszcze wyobrażać? Jesteś nagle na polubitwy.

Mówcie co chcecie: VR szybko staje się bardzo niewygodne (kadr z Mechanicznej pomarańczy źródło: Wikimedia)
Mówcie co chcecie: VR szybko staje się bardzo niewygodne (kadr z Mechanicznej pomarańczy źródło: Wikimedia)

Pół godziny później już napolu bitwy jednak nie jesteś. Uwierają gogle, oczodoły sięspociły, masz lekkie mdłości od ciągłego ogarniania spojrzeniemwirtualnego świata, kręgosłup boli od niewygodnego siedzenia – amoże nabiłeś sobie guza chodząc po pokoju i nie widząc świataswojego ciała. Coś tam się dzieje, ale świat ciała wkradł siędo wirtualnej rzeczywistości, i nie chce odejść. To nie jestprzecież świadomy sen, tym bardziej to nie jest wirtualny świateXistenZ z filmu Cronenberga.

Wspomagana rzeczywistość: tego potrzebujemy bardziej niż VR (źródło: dilbert.com)
Wspomagana rzeczywistość: tego potrzebujemy bardziej niż VR (źródło: dilbert.com)

Pojawi się więc trochę gier naVR, być może sponsorowanych przez producentów sprzętu, pojawiąsię ciekawe zastosowania w szkoleniach, trochę tych gogli zostaniesprzedanych, a już za rok stojące w obliczu smutnej perspektywyskurczenia rynku (przepraszam, fantazje o wykładniczym wzrościezweryfikował już rynek PC) będą musiały wymyślić szybkokolejną Wielką Rzecz. Może tym razem ktoś sobie przypomni oRzeczywistości Wspomaganej, połączeniu np. bystrych szkiełkontaktowych z wydajnym smartzegarkiem? To oczywiście wciążrozwiązania połowiczne, ale nie żyjemy w świecie cyberpunku,mainstreamowe firmy bardzo się boją przecież wszelkiej technikiingerującej bezpośrednio w ciało. Nawet jednak takie połowiczneAR miałoby przynajmniej jedną zaletę – korzystając z niego, niebylibyśmy skończonymi ofermami w świecie ciała. Tylemoich refleksji nad tym, co dziś głośne i gorące. Co tymczasem wdobrychprogramach? I w tym tygodniu przygotowaliśmy dla Was kilkaciekawych rzeczy. Wspominaliśmy o nowym ReactOS-ie, który mógłbyw ciekawy sposób ożywić stare komputery – spróbujemy przedkamerą za jego pomocą ożywić taki stary sprzęt. Jeśli jesteście„psiarzami”, to niebawem przedstawimy Wam ciekawe oprogramowanie,które pomoże w relacjach z czworonożnymi przyjaciółmi.Przypomnimy też starożytne usługi sieciowe, z których wciążjednak ktoś korzysta (może warto?) i nauczymy się bezpiecznieprzechowywać dane (bez obaw, że ktoś wbuduje im backdoora). Jakoże tegoroczny finał Intel Extreme Masters coraz bliżej,zainteresujemy się bliżej sztuką cosplayu i sprawdzimy, czy osobydysponujące naprawdę niewielkimi pieniędzmi, rzędu 1000 zł, teżmogą wziąć się za uprawianie e-sportów. Zapraszam!

Programy

Zobacz więcej
Źródło artykułu:www.dobreprogramy.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (34)