To Signal nie wzbudza mojego zaufania.
Jeżeli pochodzę z Polski, to wcale nie czyni mnie tajnym współpracownikiem Kaczyńskiego. Tak samo jak nie każdy Rosjanin jest szpiegiem Putina. Więc narodowość nie świadczy zupełnie o niczym.
Gdyby Rosjanie chcieli zastosować taką sztuczkę z fejkowym komunikatorem, to mogliby założyć firmę gdziekolwiek na świecie i znaleźć jakiegoś lokalnego słupa na prezesa. Za sześciocyfrowe wynagrodzenie nie powinno brakować chętnych.
Natomiast Signal jest mocno podejrzany. Wszystkie wielkie firmy jak Microsoft, Facebook i Google zostały zmuszone do współpracy z wywiadem, służby mają wpięte kabelki do ich serwerów. Jak Microsoft przejął Skype, to też monitorowano rozmowy, dokumenty Snowdena jasno o tym mówią. Nawet kanadyjskie BlackBerry współpracowało, zapewne na podstawie porozumień państw i kiedy to się wydało, to korporacje i rządy z dnia na dzień wywaliły do kosza ich telefony, praktycznie doprowadzając do bankructwa.
Aż tu nagle, blisko siedziby Google i pozostałych gigantów, powstała sobie fundacja, której celem miała być bezpieczna komunikacja niemożliwa do przechwycenia nawet przez władze amerykańskie. Wszystkie sąsiednie firmy muszą współpracować, ta jedna nie musi, bo... ma dobrych prawników.
No i oczywiście znaleźli się sponsorzy, którzy z dobroci serca sypnęli 50 milionów dolarów, na siedzibę i opłacenie programistów. Kalifornijska fundacja nie zarabia na programie, na niczym nie zarabia, ma misję rozdawania za darmo programu umożliwiającego komunikację bez szpiegowania ze strony władz.
Ta sprawa mocno śmierdzi. Może uwierzyłbym, gdyby siedziba była w Gwatemali, lub w Kongo, ale to coś jest na terytorium Stanów Zjednoczonych i twierdził, że nie podlega tym samym nakazom, pod którymi ugięły się Microsoft i Google.
16.01.2021 15:04