Hipotetycznie praca informatyka może być też przyjemna... ;)
Po części natchniony wpisem Pangrysa, a jednocześnie chcąc wrócić do stałego blogowania po mniejszych bądź większych bojach zawodowych – postanowiłem wrzucić luźny wpis obrazujący (po raz kolejny) uroki życia Komputerowca :)
Jakiś czas temu pisałem „O niekiedy niebezpiecznej pracy informatyka ”, okej tamta sytuacja trochę mnie nauczyła, ale z drugiej strony – doświadczenie trzeba było zbierać, a także pomagać ludziom... :>
Ale do rzeczy. Zapewne wszyscy kojarzą portal Gumtree – takie miejsce skupiające ogłoszenia lokalne, oferty, zapytania etc. Częstokroć ktoś pyta tam o fachowca z danej usługi (m. in. komputerowej) albo po prostu wrzuca zlecenie usługi i podaje numer telefonu. Dlatego też, nie raz szukałem właśnie za pomocą tego portalu różnych form dorobku gdy chciałem na coś uzbierać albo potrzebowałem pilnie kasy jak każdy nastolatek :) (sytuacja miała miejsce gdy dane mi było osiągnąć ledwo co pełnoletność :P)
Pewnego razu, trafiłem na ogłoszenie następującej treści:
Cóż, pierwsze wnioski?
Uprzejma, poczęstuje kawą - zwróci koszty dojazdu, chociaż i tak mam blisko to za tę kawę jej odpuszczę. Generalnie wydawało się spoko, łatwa robota - kilka dych wleci do kieszeni ;)
Nawiązanie kontaktu też szybkie, udało mi się odpisać jakąś godzinę po zamieszczonym ogłoszeniu - szybka wymiana mejli, kobietka zdecydowania - kwotę zaakceptowała, no to lotka po szkole na umówioną bodajże o 16 wizytę - przy dobrych wiatrach, jeszcze z kumplami na osiedle planowałem wieczorem wyjść i byłoby z czym żeby złocistego posączyć :P
Wizyta...
...Zaczęła się grzecznie, wymiana uprzejmości - laptop stojący w salonie został mi przedstawiony, no to cóż - dostałem płytki, więc działam :-)
Kobitka krzątała się coś po mieszkaniu, najpierw kawa potem jakieś tam pytania "a jaka szkoła?", "a często naprawiam komputery?", "a co po szkole?". Kurde, naprawdę przyjemnie się z nią rozmawiało - niby niecałe 10 lat różnicy, a tu o! Można mile spędzić czas "na serwisie" :P
W między czasie oczywiście robiłem co do mnie należy, jakoś tak w połowie gdy widziała, że czekam tylko na przesuwający się kursor instalatora, padło pytanie:
A może chciałbyś zobaczyć moje szczurki? Są w klatce u mnie w sypialni.
Jeeeeeju... szczury będę oglądać.. :/
Ej, serio nie wpadło mi nic do głowy żeby cokolwiek pomyśleć o jakichś dwuznacznych sytuacjach - teraz trochę inaczej już patrzę na takie sprawy, ale wtedy? Młody szczyl, zafascynowany kompami... no wiecie o co kaman :D
Ale poszedłem za nią, pokazała mi - faktycznie, fajne te szczurki - a że ja zawsze "za pan brat" ze wszelakimi zwierzątkami no to próbuję coś tam z dystansem palcem miziać przy jednym szczurku - tutaj warty uwagi fakt: klękałem przy klatce, nieznajoma kobieta stała nade mną - nagle poczułem na swoim barku dłoń owej damy i usłyszałem "Spokojnie, możesz pogłaskać"... ale ręka została! Już mi się myśli że coś jest nie tak... A ręka schodzi niżej! Co lepsze? Usłyszany tekst nieznajomej momentalnie "wyjął mnie z butów"
A może zainteresujesz się mną, a nie szczurkami?
O masakra, speszony, zdziwiony i z deka wkurzony - grzecznie odpowiedziałem, że nie chcę, chciałbym skończyć zlecenie i dostać zapłatę. W odpowiedzi usłyszałem jeszcze lepszy numer :D
Ale nie stać mnie, tylko tak mogę Ci wynagrodzić
I pewnym ruchem obejmuje mnie... Naprawdę wkurzony bo zdecydowanie bardziej zależało mi właśnie na tych kilku dyszkach, niźli przygodzie z nieznajomą kobietą przy poklasku obserwujących szczurków - wziąłem moje bety, powiedziałem do widzenia i wróciłem do domu...
I cały misterny plan...
Miało być tak pięknie, piwo wieczorem z kumplami - kilka dyszek w kieszeni (bodajże wtedy zbierałem na obudowę do komputera) i kolejna satysfakcja, że komuś pomogłem.
Wyszło jak wyszło, chuć wzięła górę nad rozumem i cóż... Od tego momentu, przestałem na długi czas używać Gumtree (zwłaszcza sumując opisywaną sytuację i poprzednią o której wspominałem na początku wpisu) - dopiero po jakimś czasie, z dużą dozą dystansu - coś tam komuś pomagałem i tylko w konkretnych przypadkach.
Teraz, przypominając sobie trochę te fakty (które i tak zagłębiły się dobrze w mojej pamięci :) - zastanawiam się, jak szeroki może być taki proceder i jak skuteczna jest "metoda na szczurka"? :P
Abstrachując już od tego ile te szczurki w klatce musiały się pewnie naoglądać... :D