O niekiedy niebezpiecznej pracy informatyka
Wbrew tytułowi, wpis nie będzie o tym jak poparzyłem się ostatnio prądem, albo jak wbiłem sobie śrubokręt w rękę bądź pociąłem się blachą w obudowie. (Nie, żadna z tych wymyślonych sytuacji nie zdarzyła mi się ;).
Chciałbym opowiedzieć o pewnej sytuacji, która zdarzyła mi się w ostatnim czasie. Zaczęła się od niewinnego telefonu od nieznajomej z prośbą o naprawę laptopa, a skończyła na powrocie do domu z podwyższonym ciśnieniem i dużą dawką adrenaliny…
Ale zacznę od początku.
Dwa tygodnie temu, podczas gdy wracałem ze szkoły do domu, dostałem telefon od nieznajomej mi kobiety z prośbą o pomoc przy naprawie laptopa. Aby jak najlepiej zdać relacje, postanowiłem zamieścić moją rozmowę w postaci dialogu.
Ja: Z tej strony Grzegorz Wróbel, słucham. Nieznajoma: Witam, jestem Monika. Dzwonię do Pana z prośbą o naprawę mojego laptopa. Mam problem z uruchomieniem go, niby świecą się diody, ale jest czarny ekran. Ja: Witam, rozumiem. Czy mógłbym spytać skąd Pani dostała mój numer ? Czy ktoś go Pani dał ? Nieznajoma: Nie, nie. Ja znalazłam w Internecie Pański numer.
Po jej informacji o tym że znalazła mój numer w Internecie, zapaliła mi się czerwona lampka. Przecież nie udostępniam mojego numeru telefonu w Internecie, co najwyżej na Facebooku, ale dostępny jest on tylko osobom znajdującym się na liście moich znajomych. Trochę zdziwiony tą sytuacją, jakoś nie bardzo byłem skory do pomocy, ponieważ coś mi mówiło że coś tu jest nie tak.
Ja: Rozumiem, nie bardzo wiem jak Pani mogła znaleźć mój numer telefonu. Jeśli jest Pani zainteresowana to bardzo bym prosił o przekazanie mi laptopa na dzień, góra dwa. Postaram się go naprawić w domu. Nieznajoma: Kurde, ale nie za bardzo jestem w stanie go Panu przekazać, ponieważ chciałabym być przy naprawie. Rozumie Pan, boję się o swoje dane. Ja: Rozumiem, w takim razie z racji że jest już późna pora, to proszę mi wysłać adres sms-em, a jutro postaram się u Pani być w godzinach popołudniowych. Nieznajoma: Ale ja potrzebuję dzisiaj ten komputer naprawić, ponieważ jest mi bardzo potrzebny. Zapłacę Panu podwójną stawkę za naprawę jeśli tylko Pan do mnie przyjedzie jeszcze dziś.
Hmm… i tu właśnie trochę się przekupiłem. Z racji tego że pieniądze są mi aktualnie potrzebne i chwytam się czego da, ażeby móc coś zarobić, zdecydowałem się poświęcić na naprawę komputera.
Ja: Hmm… a gdzie Pani mieszka ? Nieznajoma: Na Krowodrzy Górce. Dokładny adres prześlę Panu sms-em. Ja: Oj… Proszę Panią niestety w takim przypadku nie jestem w stanie do Pani dzisiaj dotrzeć. Mieszka Pani na drugim końcu miasta, a z racji późnej pory nie będę wyruszał tak daleko. Nieznajoma: Ale proszę Pana, naprawdę bardzo mi zależy żeby dzisiaj laptop został naprawiony, zapłacę Panu potrójną stawkę, proszę mnie zrozumieć… naprawdę go potrzebuję.
Niestety, przeważyła we mnie litość i współczucie…
Ja: No dobrze, w takim razie proszę mi wysłać sms-em Pani adres, a ja postaram się tam dotrzeć w ciągu najbliższych dwóch godzin. Nieznajoma: Dziękuje Panu bardzo, zaraz wyślę Panu adres.
Pewnie wszyscy pomyślą że jestem cholernym materialistą, ale nie. Zdecydowałem że nie wezmę potrójnej stawki, którą kobieta mi proponowała, tylko wezmę trochę drożej niż ogólnie. Zazwyczaj za taką sprawę biorę od 30 do 40 zł.
Jak powiedziałem tak zrobiłem. Czyli pojechałem do tej kobiety. Miałem o tyle szczęście, że akurat w tym czasie byłem umówiony o kupno procesora od sprzedającego na tablica.pl. Sprzedający był bardzo życzliwy i podwiózł mnie pod podany adres.
Będąc na miejscu, znalazłem blok i odpowiednią klatkę. Dzwoniąc domofonem pod podany adres, nikt nie odbierał. Postanowiłem przejść się i zapukać osobiście.
Wchodząc po schodach w klatce, poczułem się jak w jakimś horrorze – wieczór, odrapana brudna klatka i ja sam, a wokół cisza. No cóż, czego się nie robi dla pieniędzy i pomocy innym. Jednakże w pewnym momencie, nie wiadomo skąd pojawił się koło mnie mężczyzna, któremu nie patrzyło się dobrze z oczu. Stał i mnie obserwował. Cóż olałem go i poszedłem do góry.
Po zadzwonieniu dzwonkiem do znalezionych po chwili drzwi, jakaś kobieta otworzyła drzwi i przez łańcuch (kompletnie jej nie widziałem), spytała głośno kim jestem. Trochę zdziwiony, odpowiedziałem że przyszedłem w sprawie naprawy komputera. W odpowiedzi, kobieta wydarła się na mnie że nie ma komputera, a także że nikogo nie potrzebuje i że zadzwoni po policję. Będąc w kompletnym szoku odszedłem, ale wchodząc na schody spotkałem znowu tego mężczyznę, który mnie obserwował przed chwilą. Trochę wystraszony ominąłem go i zszedłem na dół, aby zadzwonić do nieznajomej zleceniodawczyni.
Na moje pytanie o zaistniałą sytuację, odpowiedziała że chodziło o numer 102, a nie 42. Będąc święcie przekonany że dobrze słyszałem, poszedłem jeszcze raz do bloku.
Wchodząc do klatki, znajdował się za mną ponownie ten mężczyzna. Wystraszony nie na żarty, zastanowiłem się nad całą sytuacją i podjąłem decyzję, aby iść do góry, tym razem windą.
Jako że było to ostatnie piętro, to stwierdziłem że to pewnie jakiś „społeczniak” i nie będzie się fatygował na ostatnie piętro.
Podchodząc pod numer 102, nogi mi się ugięły… Ów facet wszedł po schodach na to samo piętro i stał na końcu korytarza. Zapukałem do drzwi wystraszony. Otworzył mi facet, i po mojej informacji że przyszedłem w sprawie naprawy laptopa – nie miał pojęcia o co chodzi. Wtedy zdałem sobie sprawę że to wszystko nie ma sensu… Odszedłem od drzwi i podążałem w kierunku schodów, w międzyczasie zauważyłem że „obserwator” idzie w moim kierunku…
Nawet sprawy sobie nie zdajecie, jakże szybkiego kopa w cztery litery dostałem ! Zbiegłem szybko ze schodów i wybiegłem z klatki biegnąc na najbliższy przystanek. Akurat trafił mi się autobus i bezpiecznie już dojechałem do domu, aczkolwiek cały czas adrenalina dawała o sobie znać…
No cóż, dużo osób zapewne powie że:
a) Po tym jak kobieta „znalazła mój telefon w Internecie”, powinienem przerwać rozmowę
b) Nie powinienem o tak późnej porze jechać na głupią naprawę laptopa
c) Po incydencie z kobietą, a także spotkaniu po raz drugi „obserwatora” iść spokojnie do domu.
d) Nie być aż tak zachłannym na pieniądze…
Patrząc na to wszystko po pewnym czasie, zgadzam się ze wszystkimi czterema punktami. Ale człowiek uczy się na błędach, i przy podobnych sytuacjach w przyszłości – na pewno będę ostrożniejszy.
Najważniejsze że wszystko skończyło się dobrze i dziś mogę Wam to opowiedzieć w formie anegdoty ;)
Pozdrawiam.