Blog (359)
Komentarze (10k)
Recenzje (37)
@Shaki81"Blogger od kuchni" - wywiad z Druedain

"Blogger od kuchni" - wywiad z Druedain

04.02.2013 14:18, aktualizacja: 05.01.2014 13:45

Mamy początek miesiąca a więc czas na kolejny wywiad. Tym razem bez żadnej konwencji, wracamy do starej sprawdzonej formy:). Dzięki waszym sugestiom w komentarzach po poprzedniki wywiadami na tapetę poszedł Druedain, który co prawda nie tworzy niezliczonej ilości wpisów, ale każdy jego wpis wywołuje niemałą dyskusję (nie każdy :P – dopisek Druedaina).

451818

1. I zaś na początek nuda, prosiłbym o kilka słów o sobie, pracujesz uczysz się?

Cześć wszystkim!

Na początek mała zabawa chronologią. Mam przed oczami wywiad i widzę, że kurczę wyszło… sporo. Taka już moja natura, że dostając konkretne pytanie staram się dokładnie i rzeczowo odpowiadać. Mimo wszystko zapraszam wszystkim serdecznie do czytania ;) .

Obecnie moim zajęciem jest właśnie studiowanie. Informatyką na serio zacząłem się niestety bardzo późno interesować, bo dopiero na pierwszym roku studiów jej poświęconych, kiedy to co tylko wydawało mi się, że jest dobrym wyborem, faktycznie zaczęło mnie interesować. Samo studiowanie wynikało tylko z tego, że nie miałem innego pomysłu na życie. Tak po prawdzie dopiero jakiś rok temu uznałem, że wiem co chcę robić w życiu, dlatego jestem wielkim przeciwnikiem ostatnich reform w edukacji, które każą młodym ludziom już w gimnazjum decydować o swojej przyszłość. Te wybory będą determinować ich ścieżkę kariery, przez najbliższe lata nauki, więc jeśli ktoś raz źle wybrał, to albo będzie nieszczęśliwy, albo próbując to zmienić wypadnie z obiegu na kilka lat.

W każdym razie dla mnie to pytanie niestety nie jest nudne… Obecnie studiuję zaocznie informatykę na specjalizacji Aplikacje Mobilne i Internetowe. Niestety, mimo swojego wieku, jestem dopiero na 3 roku, gdyż kilkukrotnie zmieniałem uczelnię szukając swojego miejsca. Z początku próbowałem w swoim mieście na jedynej państwowej uczelni ale byłem lekko rozczarowany więc po roku postanowiłem spróbować tego samego gdzieś indziej. W ten sposób trafiłem na Uniwersytet Wrocławski. O tej uczelni trudno mi powiedzieć złe słowo. Może poza tym, że nie wystarczy tam lubić informatykę… Ja niestety okazałem się być zbyt głupim lub zbyt mało wytrzymałym psychicznie by móc tam skończyć studia, więc po półtorej roku musiałem zmienić ponownie uczelnię. Chcąc się upewnić, że studia mógłbym dokończyć zacząłem studia na prywatnej uczelni ponownie w moim mieście, na której jestem do dziś. Nie obyło się bez turbulencji, gdyż w październiku tego roku poinformowano nas o nieuruchamianiu wybranej przeze mnie specjalizacji, więc na szybko próbowałem znaleźć sobie gdzieś indziej możliwość kontynuacji. Nie wchodząc w szczegóły, krótko powiem, że to był idiotyczny pomysł i sporo bigosu sobie przez to narobiłem. Wróciłem po 2 miesiącach na uczelnię, na której do tej pory byłem (gdyż jednak specjalizację uruchomiono). Ostatnie pół roku polegało na nadrabianiu zaległości, wpierw w miejscu do którego trafiłem w połowie października, później na obecnej uczelni, na której przez te 2 miesiące się nie pojawiałem. Na prawdę nic przyjemnego…

W zeszłym roku 1 stycznia miałem coś w rodzaju iluminacji, co sprawiło, że postanowiłem przestać przejmować się studiami, a zacząć przejmować się moją przyszłością (wszyscy wiemy, że jedno może mieć niewiele wspólnego z drugim). Chciałem wcześniej niż normalnie zacząć praktyki studenckie, a w dalszej kolejności poszukać sobie pracę w zawodzie, żeby po studiach nie obudzić się z ręką w nocniku. Niestety w moim mieście rynek pracy dla mnie jest dość skromny. Znalazłem jedną firmę, której charakter bardzo mi pasował i już zacząłem dogadywać się w sprawie praktyk. Niestety firma bankrutowała… Spróbowałem swoich sił w innej poleconej mi firmie i tym razem praktyki odbyłem. Niestety firma funkcjonowała na zasadzie wyzysku, zaś ja najpierw miałem kilka ciekawszych zadań, a potem po prostu stawiałem WordPressy na zaplecze SEO i pisałem precle… Mimo wszystko chciałem poszukać tam zatrudnienia, wiedząc, że na stronie firmy widnieje cały czas ogłoszenie o pracę dla programisty i mimo tego, że pewnie bym był na śmieciówce za 1000zł (nie mam rodziny na utrzymaniu, a wiem, że rozwinąłbym się tam przy lepszych ode mnie). Po praktykach jednak szef nie miał mi nic do powiedzenia. Niedawno przemor25 pisał o ManBase. Tonący brzytwy się chwyta, więc konto tam założyłem. Po testach dostałem raport, z którego wynika, że moje kompetencje są na poziomie 83 percentyli, a oczekiwane wynagrodzenie na poziomie 5 percentyli, ale widocznie oczekuję zbyt wiele, bo póki co pies z kulawą nogą się tym nie zainteresował. Piszę o tym, bo mnie dołuje sytuacja, w jakiej jestem, czy w jakiej są moi kumple po ukończeniu studiów informatycznych, którzy również nic nie mają do powiedzenia na temat pracy, mimo że teoretycznie zaszli dalej ode mnie w swojej edukacji… Tyle się naczytałem, jak to na rynku pracy brakuje programistów, ale z tego co widzę rzeczywistość wygląda inaczej. Obecnie cieszę się jak dziecko, gdyż może trafić mi się dorywcza praca przy utrzymywaniu kilku stron.

2. Niestety mój tekst sprzed jakiegoś czasu “Jesteś informatykiem, przecież jest dla Ciebie tyle pracy” nie stracił nic na swojej aktualności. Ale tak czy inaczej po zakończeniu studiów wiążesz swoją przyszłość z IT, czy jednak niekoniecznie?

Kojarzę ten wpis. Wiesz, ja dość często czytam w necie teksty o programistach. Dziwny jest dla mnie świat, trochę się na nim w sumie zawiodłem. Albo poświęcasz kilka lat, żeby spełnić wymagania na najbardziej podstawowe stanowisko w jakiejś firmie, ale od razu dostajesz stawkę powyżej średniej krajowej, albo jesteś nikim. Nikt chyba nie zatrudnia ludzi, którzy utknęli gdzieś po środku. Pracodawcy się boją na zapas i czekają na ludzi, którzy są już pewni, przez co gdy się już pojawia oferta dla tej reszty, to jest z reguły jedna i od razu masz kilkudziesięciu chętnych, więc można od razu zapomnieć o startowaniu, jeśli nie masz poczucia bycia wybitną jednostką. Wiesz jak to jest z tymi wymaganiami? Niedawno np. próbowałem skumać cokolwiek na temat Hibernate, bo w przypadku Javy praktycznie w każdym ogłoszeniu o pracę ktoś wymaga od Ciebie znajomości tego frameworka (obok 10 innych naturalnie). Nie rozumiem co jest grane. Próg wejścia w te technologie na prawdę nie rośnie płynnie. Masz do wyboru stosy literatury na temat Javy, po czym o Hibernate znajduję przede wszystkim na StackOverflow głosy rozgoryczonych innych początkujących, bo wszyscy od razu zakładają, że jesteś mastah i wszystko już umiesz, a Ci tam kolesie proszą kogokolwiek o pomoc jak to wszystko ogarnąć. Na koniec okazało się z resztą, że Hibernate to tylko jedna z wielu implementacji pewnego API, więc czemu by nie nauczyć się od razu kilku takich frameworków? A nuż każdy pracodawca będzie oczekiwał znajomości innego z nich, a pracować trzeba… Jedyną alternatywą są płatne szkolenia, które fundują pracodawcy swoim pracownikom. Tyle, że jeśli nie masz pracodawcy, to samemu musisz za nie zapłacić…

Jak widzę swoją przyszłość? Mimo wszystko nie wyobrażam sobie by miało być inaczej niż praca w IT. Programowanie to mój świat, nawet jeśli jestem kiepski w te klocki, to wciąż w właśnie w te klocki jestem najlepszy. Niczemu nie poświęciłem więcej czasu i jeśli teraz miałbym się zajmować zwykłą pracą dla każdego i już do programowania nigdy nie wrócić, to biada mi… Jest to coś co lubię, a to jest priorytet dla mnie – chcę robić coś co sprawia mi przyjemność. Cały czas mam ochotę się rozwijać, choć może nie do końca mam ku temu okazję (kiepski ze mnie samouk niestety). Stąd to całe parcie na praktyki i pracę bez patrzenia na stawkę…

Nie stanowię dla siebie pełnego jednoosobwego zespołu mogącego wykonywać jakieś zlecenia jak np. zrobienie strony od A do Z i w ogóle mnie do takich rzeczy nie ciągnie (Photoshop, itp. to zupełnie nie moja działka). Więc zakładanie własnego biznesu na tym etapie odpada.

3. No, ale jednak nie samymi komputerami człowiek życie. Jakieś zainteresowania poza IT?

Wiele czasu poświęcam muzyce jako słuchacz. Właściwie dzień bez muzyki, to dzień stracony u mnie :P . Zaczęło się od tego, że jako kilkulatek dorwałem kasetę prog-rockowej supergrupy Emerson, Lake & Palmer „Black Moon”. Dalej w podstawówce całe dnie siedziałem przed tv oglądając niemieckie kanały Vivy i MTV (były czasy, gdy M miało sens w nazwie tej stacji). W liceum brałem od siostry takie rzeczy jak np. Dimmu Borgir, czy Nile. A obecnie można by rzec, że sięgam od metalu po jazz, od muzyki klasycznej po ambient, od awangardy po power noise. Z resztą, jak kogoś interesuje, to mam konto na laście. Moja wiedza praktyczna sprowadza się do tego, że przez kilka lat śpiewałem w chórze uczelnianym.

Drugą moją miłością jest kinematografia. Nie oglądam może zawrotnych ilości filmów, ale z reguły staram sobie dobierać repertuar zamiast lecieć po wszystkim co wyprodukował Hollywood. Moimi ulubionymi twórcami są np. Daren Arornowsky, Stanley Kubrick, Quentin Tarantino. Lubię czasem sięgnąć po kino sci‑fi klasy B. Takie filmy jak Nemesis, czy M.A.R.K. 13 mają tak wspaniały klimat…

Po trzecie dobra literatura. Podczas pobytu we Wrocławiu sporo książek pożyczałem od szwagra, który głównie fantastyką się interesuje. Wtedy poznałem twórczość Jacka Dukaja, który jest obecnie moim ulubionym twórcą. Kiedy skończył mi się dostęp do zasobów szwagra, zacząłem prosić mamę o co ciekawsze kąski z jej biblioteki. Dzięki temu poznałem wspaniały świat rosyjskiej literatury (po którą pewnie nigdy by mi nie przyszło do głowy samemu sięgać) oraz twórczość mistrza – Stanisława Lema. W międzyczasie uzupełniam własną biblioteczkę, głównie gatunkiem sci‑fi.

Poza tym lubię czasem grać w grę (ale nie koniecznie w Tomb Raider :P ). W lecie sporo jeżdżę na rowerze, szczególnie lubię nocne wyprawy w góry. Po górach też zdarza mi się chodzić. Lubię zatonąć na kilka godzin w ciekawej dyskusji. Chętnie gotuję, choć ostatnio nie mam okazji, gdyż na powrót mieszkam z rodzicami. Jestem smakoszem piwa. Czytuję Politykę. Coraz więcej kanałów na YT subskrybuję. Prócz DP czytuję kilka polskich i anglojęzycznych serwisów poświęconych IT jak Phoronix, czy h‑online. Kolekcjonuję śmieszne awatary ;) .

Mój długoterminowy plan zakłada, że jak się za parę lat ustatkuję, to spróbuję zacząć studiować gdzieś zaocznie filozofię (biorąc pod uwagę to co mi oferuje moje miasto, prawdopodobnie nie będę w nim mieszkać w przyszłości).

4. Nick i avatar - skąd właśnie taki zestaw? Te dwie rzeczy mają dla Ciebie jakieś specjalne znaczenie czy jednak po prostu są bo są?

Artysta ze mnie żaden, ale przypadkowo kiedyś bawiąc się kamerką od laptopa udało mi się cyknąć pewną fotkę, którą później lekko podrasowałem w Picasie i tak powstał mój awatar. Jedyny powód, dla którego obecnie umieszczam go praktycznie wszędzie to to, że podoba mi się bardzo efekt tego przypadku. Nie mam aktualnie nic lepszego pod ręką, a zdjęcie to w sumie jest w miarę aktualne.

Nick jest wzięty pośrednio z Tolkiena, a trochę z nieporozumienia. Moja siostra miała fioła na punkcie tolkienowskiego świata. Kiedyś akurat znalazła gdzieś w internetach zestaw odpowiedników imion w języku quenya (jeden z  języków, którymi posługiwały się elfy) i tyle zapamiętałem, że moje imię to Drudan coś‑tam (nie zapamiętałem co). Tak mi się spodobało brzmienie tego słowa, że zacząłem go używać jako mojego nicku.Nie wiem jednak co było nie tak z tą listą odpowiedników, ale jak kiedyś chciałem poznać drugi człon, to wyszło, że moje imię wygląda zupełnie inaczej. Za to nazwę Druadan nosi pewien las. A jego mieszkańcy to Druedainowie (lub Wosowie, ale sami określcie co ładniej brzmi). Ponieważ do dziś bardzo mi się podoba brzmienie tego słowa, postanowiłem przy nim pozostać. Jest to na tyle oryginalne słowo, że bardzo rzadko mam problem by się zarejestrować na jakiejś stronie z nim.

5. Kolejna sprawa to samo IT, część nas to ludzie którzy lubią pobawić się tylko w sprzęcie lub tylko w oprogramowaniu. A Ty siebie po której stronie bardziej widzisz software czy hardware?

Zdecydowanie oprogramowanie. Sprzęt nie jest dla mnie może czarną magią, ale nie jestem szczególnie manualnie uzdolniony. Poskładałem kiedyś komuś jeden komputer, ale bardziej polegało to na poskręcaniu komputera z dwóch innych, więc części już były. Na pewno jednym z powodów jest to, że zwyczajnie nie miałem nigdy kasy na takie zabawy. Teraz trochę żałuję, że np. nie mam już swojego pierwszego PC. Kiedyś testowałem w wirtualnej maszynie dystrybucję Damn Small Linux (nawet mam wpis na blogu o tym) przeznaczonego na komputery takie jak staruszek od którego zaczynałem (procesor 200MHz, 64MiB RAM‑u). Fajnie więc by było móc kiedyś przetestować podobne rozwiązania na prawdziwym sprzęcie.

4 lata temu kiedy miałem już drobną sumkę priorytetem było dla mnie sprzęt, który by mnie uniezależnił od różnej jakości sprzętu uczelnianego, więc oczywiście wybrałem laptopa. Smutna jest historia tego laptopa, bo większość rzeczy z nim była umierając gdy się go pozbywałem (matryca co rusz traciła kontakt z rzeczywistością, coś chyba było uszkodzone w procesorze, gdyż po dłuższej pracy system tracił stabilność, generalnie nic fajnego). Ale następny komputer to też laptop, gdyż okazało się, że to dla mnie najlepsze rozwiązanie, choć pragmatycznie tym razem nie 15,6”, a 17” i to był bardzo dobry wybór. To wciąż jest mobilne urządzenie :) .

Tyle co obecnie wiem o sprzęcie, to głównie dowiaduję się z Phoroniksa, gdzie sporo testów sprzętu się pojawia. Na co dzień jednak przede wszystkim ciekawi mnie do czego dany sprzęt będzie wykorzystany. W moim przypadku było to sporo zabaw z testowaniem różnych dystrybucji Linuksa, nim znalazłem dla siebie najlepsze rozwiązanie. Trochę czasu zajęło mi przetestowanie i znalezienie najbardziej mi odpowiadających narzędzi pracy. Tak więc optymalizacja pod kątem ergonomii, nie wydajności :) . Często się tym chwalę, więc nie będzie odkryciem, że jestem fanem środowiska KDE. Do tego sobie dobrałem Eclipse, bo choć ciężkie, to dość uniwersalne IDE, oferujące bardzo dużo możliwości, z których korzystam i płaczę gdy ich nie mam (najbardziej sążniście używając paskudnej Aptany nie mającej nawet najprostszej refaktoryzacji, mimo, że o Eclipse oparte jest to IDE). Muzyki słucham przez Clementine, internety przeglądam Firefoksem, którego jestem wiernym fanem (z tego miejsca pozdrawiam największego fana Firefoksa na DP, czyli Meszuge :P ).

6. Dlaczego wybrałeś dobreprogramy jako miejsce do swojego blogowania?

Nie jestem blogerem z natury. Kiedyś co prawda dwukrotnie próbowałem zacząć blogować, ale na szczęście nic z tego nie wyszło :P . DP? Z początku wyłącznie czytałem podsumowania tygodniowe. Potem zacząłem przechodzić do działu z blogami. Aż w końcu uznałem, że mogę spróbować samemu coś napisać.

Nie myślę o tym, by pisać w innym miejscu, gdyż wydaje mi się, że w stylu narzuconym przez bloga najwięcej do powiedzenia mam w temacie IT. Na DP panuje świetna atmosfera, jest już tutaj grono lepiej znających się ludzi. Pisząc tutaj mam w pewnym sensie zagwarantowanych odbiorców, więc jeśli mój tekst jest niezły, to się o tym dowiem. A jeśli jest marny, to tym bardziej się o tym dowiem, a zawsze cenię solidną krytykę :) .

Co prawda ostatnio miałem tendencję spadkową, a potem w ogóle dłuższą przerwę, szczęśliwie udało mi się chyba całkiem nieźle powrócić do grona blogerów :)

7. No właśnie przez dobrą chwilę nie blogowałeś - chwilowy brak tematów cię dopadł?

Różne czynniki miały wpływ na to, że stopniowo coraz gorsze były moje wpisy, aż w końcu któryś nie wszedł na główną i postanowiłem sobie zrobić przerwę. Był to objaw czegoś o czym trochę pisałem w tym wywiadzie. Powiedzmy, że jesień okazała się w 2012 trochę bardziej ponurą niż zwykle…

Potem były blogi o Windowsie, co tylko mocniej mnie zniechęciło by zaglądać do tego działu. Zamiast tego zacząłem wtedy trochę więcej komentarzy pod newsami pisać, przy okazji odnajdując spełnienie w zgłaszaniu wpisów do moderacji :P .

Samych tematów zawsze miałem więcej niż ostatecznie można było znaleźć na DP, nawet wtedy kiedy nie pisałem. Niektóre rzeczy się dezaktualizowały zanim skończyłem pisanie choćby fragmentu. Są takie tematy, których nie umiałbym nawet opisać za dobrze. W zasadzie, najlepiej mi wychodzi spontaniczna twórczość i raczej nie będę już więcej eksperymentować z przemyślanymi seriami.

Jak bardzo spontanicznie? Niedawno prawie napisałem kolejny wpis. Próbowałem robić 5 rzeczy na raz, w tym przelać na ekran jeden ze swoich pomysłów. Co chwila wracałem do edytora, dopisałem po jednym zdaniu, może akapicie. Za którymś razem okazało się, że mojego bloga zwyczajnie nie ma… Nie wiem, czy to po stronie DP poszedł jakiś sygnał, do przeładowania stron, czy może ja sam coś nacisnąłem… W każdym razie wsysło, wena poszła się paść, wpis nie powstał i jeśli go w najbliższym czasie nie spróbuję ponownie stworzyć, to pewnie już nigdy nie powstanie (dlatego pisanie o czym miało on być nie ma najmniejszego sensu).

8. No, a twoją twórczość można spotkać jeszcze gdzieś w Internecie, czy tylko na DP?

Jak już wspomniałem, innych blogów nie prowadzę. Przez pewien czas sporo udzielałem się na forum BtutalLand (to link http://brutalland.webd.pl/ ), jednak od czasu odkrycia wartościowej muzyki elektronicznej, mniej czasu poświęcam na szukanie ostrzejszych riffów ;) . Sporo przesiaduję na G+ komentując wszystko na okrągło. Wielu ludzi myśli, że G+ wieje sandałem, a prawda jest taka, że nie wiele trzeba by się w to wkręcić. Czasem sam się w duchu przeklinam za to, że za dużo na tym G+ przesiaduję… Trochę się udzielam pod newsami na OSNews (jak na DP). Poza tym to tu, to tam coś niezobowiązująco skomentuję.

9. Sprawa która zawsze będzie wywoływała burzę komentarzy: Linux kontra Windows (czy tam odwrotnie). Po której stronie Ty się opowiesz?

Najlepszy system operacyjny tak na prawdę ma moja Nokia 3110 Classic. Mam ten telefon i z początku miałem z nią problemy, ale te udało się załatwić aktualizacjami. Po 5 latach, wciąż dzwoni i odtwarza MP3. Tylko to Sudoku jest tak ułomnie banalne… Trochę żałuję, że do tej pory nie dostałem aktualizacji od Nokii do Windows Phone 8, ale ponoć trochę było z nim problemów, więc może dobrze, że zostanę z moim sprawdzonym Java OS! :P

Tjaaa… Wszyscy wiemy o co chodzi, tylko się droczyłem ;) .

Gdybyś kilka lat temu zadał mi to pytanie, to bym się wystraszył i odpowiedział, że Windows, by dodać sobie otuchy. Jakieś 2, 3 lata temu, pewnie bym zaś zgnoił Windowsa i zwyzywał MS od najgorszych partaczy, bo mi gry działają lepiej pod Winem niż Windowsem :P . Dziś mam świadomość, że tak na prawdę każdy system operacyjny ssie… Widziałem już jak mity o prostocie i „działaniu tak po prostu” Windowsa padały w kilka chwil. Widziałem również jak ludzie związani z Linuksem wypowiadali pod adresem związanego z nim ekosystemu bardzo gorzkie słowa i raczej wiele racji mieli.

Dla mnie wybór niestety nie polega na znajdywaniu rozwiązania najlepszego, tylko takiego, którego beznadziejność jest związana ze sferą, która najmniej mnie będzie boleć.

Przez większość życia korzystałem z Windowsa, począwszy od 95, skończywszy na 7, którego jako jedynego zainstalowałem przed premierą. Obecnie mam z nim związane najlepsze wspomnienia, gdyż psychologicznie obyło się bez wpadki jaką zafundowano Viście, jak i technologicznie, kiedy po instalacji systemu można się podpiąć do internetu bez obawy, że po 5 minutach będzie w nim tyle syfu, że trzeba by jeszcze raz dokonać ponownej instalacji systemu, co jest niezmienną cechą Windowsa XP.

Później niestety ten cudowny świat legł w gruzach, kiedy to zapisałem się na studiach na przedmiot Prawne i Etyczne Aspekty Wolnego Oprogramowania, na którym m.i. zobaczyłem film Revolition OS (który wszystkim polecam, gdyż jest to sympatyczny dokument o kulisach powstawania Linuksa). Niedługo po tym obudziło się we mnie prawdziwe dziecko Buntu (dziecko Neostrady korzystające z Ubuntu). Było to mimo wszystko masochistyczne doświadczenie biorąc pod uwagę zabawy ze sprzętem (np. obsługa kart pamięci), jak i oprogramowanie (wszyscy kochamy Compiza). Na szczęście miałem na tyle sporo odwagi, by zacząć eksperymentować. Zwiedziłem kawałek świata systemów by poznać wreszcie Arch Linuksa. Używam go już 3 lata i chyba mogę już powiedzieć, że to jest najstabilniejsze moje doświadczenie komputerowe (nawet licząc Windowsy).

Czy znalazłem rozwiązanie idealne? Niestety Arch Linux ma taką barierę wejścia, że niewielu ludzi będzie mogło doświadczyć moich radości. Choćby to jest cechą, która definitywnie ssie: albo dostajesz system, którego lepiej nie dotykać, żeby się nie rozsypał (kochane Ubuntu), albo dostajesz system, którego ludzie się boją i żyjesz w rezerwacie.

Do czasu gdy Windows był moim jedynym systemem wszystko było w najlepszym porządku. Dziś, gdy do niego siadam, kiedy mam już bogatsze doświadczenia związane z konkurencją, po prostu ciarki mnie przechodzą, gdy nie mam pod środkowym myszkiem szybkiego schowska dla tekstu, gdy nie mam obsługi okien nieaktywnych, gdy nie mam obszarów roboczych, gdy Eksplorer razi swoim ograniczeniem w niektórych porównaniach z Dolphinem, czy nawet Nautilusem, gdy zarządzanie oknami na pulpicie to jakiś totalny bigos (spróbujcie przysunąć jakieś okno do bocznej krawędzi ekranu, a potem dalej – czasem okno będzie mogło wyjechać poza tę krawędź, a czasem inne ładnie się zatrzyma na skraju (tylko nie pytajcie mnie dlaczego tak jest…), gdy dla każdej aplikacji trzeba wymyślać koło od nowa, by mogła się sama aktualizować żeby nie trzeba było ręcznie ściągania nowych wersji z internetu, gdy w ogóle strach wchodzić w te internety bez porządnego antywirusa, gdy głupia myszka bezprzewodowa po załadowaniu systemu musi być za każdym razem od nowa synchronizowana z odbornikiem… Sorki za flame, ale mamy XXI wiek, a wszystko to byłoby już 10 lat temu w Windowsie, gdyby mądre głowy nie kierowały się jakąś mętną filozofią blokowania tego, czy owego „bo tak!”, tylko po prostu pozwoliły użytkownikom na końcu samemu zadecydować jaki kształt ma mieć używany przez nich system. Obecnie mam zainstalowanego Windowsa 7 na wypadek gdybym go potrzebował na studiach i żeby móc pograć kiedy Linux nie starcza. Mam już kilka gier, w które chętnie bym zagrał, jednak jakoś myśl o przełączeniu się na Windowsa sprawia, że w sumie te gry czekają i czekają i chyba się nie doczekają…

Rynek biurkowy nigdy nie był zbyt fajny. Choćby Windows był na prawdę najlepszy, tak przeważający udział jednego rozwiązania nie jest zdrowy dla rynku, a więc przede wszystkim tracą na tym klienci, czyli my. Większy udział alternatyw (jakichkolwiek, Linux może mieć nawet 0.1% udziały, by się świetnie rozwijać) wszystkim wyszedłby na zdrowie. Nie będę drążył tematu, naiwnie zaufam ludziom od PR, że teraz MS jest już inną firmą niż kiedyś. Choć czy to w ogóle jest jeszcze ważne? Liczby mówią same za siebie, gdy się spojrzy na wciąż świeży rynek smartfonów i tabletów. W sumie zastanawiam się czy Steve Balmer nie jest zemstą za zbyt łagodny wyrok sądu amerykańskiego w sprawie wojny przeglądarek…

Ja sam mogę być chyba określony jako koleś linuksowy, ale nie potrafiłbym powiedzieć, że Linux jest lepszy od Windowsa… nie bez świadomości, stąpania po bardzo kruchym lodzie.

10. HotZlot - mekka większości użytkowników DP, Ty byłeś. Wrażenia takie same jak w poprzednich wywiadach czy jednak Ty widzisz to inaczej?

Dają za darmo piwo. Czego chcieć więcej :P ?

A tak serio, pierwsze zaproszenie dostałem w 2011 i było to dla mnie spore zaskoczenie. Wcześniej niespecjalnie mnie interesował HotZlot. Niby były informacje co roku o tej imprezie, ale nie wnikałem o co w tym chodzi. Dopiero to wyróżnienie sprawiło, że zacząłem się interesować tą imprezą, a po pobycie zrozumiałem jak wiele traciłem wcześniej nie próbując w ogóle swoich sił w losowaniach.

Pierwszy HZ był dla mnie super. Troszkę porozmawiałem z kilkoma osobami, bardzo mi się podobały wszystkie prezentacje, a do domu przywiozłem cały plecak gadżetów.

W zeszłym roku udało mi się pojechać po raz drugi i tym razem było zupełnie inaczej. Przede wszystkim za pierwszym razem jechałem 14 godzin po nocy z 2 przesiadkami w zatłoczonych pociągach. W Słupsku myślałem, że zasnę na dworcu dosłownie… W zeszłym roku zaś Gowain napisał mi, że może mnie wziąć do bagażnika :P , bo jedzie autem. Od słowa do słowa, na HZ jechaliśmy w piątkę autem Gowaina i wtedy jakoś się urodziło szersze kółko wzajemnej adoracji między pasażerami :) . Dzięki temu na samym HotZlodzie czułem się dużo swobodniej, poznałem lepiej więcej ludzi, łatwiej było mi pytać o interesujące mnie rzeczy podczas prezentacji Modern UI (choć trochę brakowało mi większej różnorodności przy tych prezentacjach). Podobał mi bardzo pomysł redakcji, by siąść wieczorem razem i obgadać kilka sprawa dotyczących przyszłości portalu. Nie zapomnę również dyskusji do wczesnych godzin rannych z innymi uczestnikami ;) . Tak więc HZ oceniam jak najbardziej pozytywnie :) . Samo kółko wzajemnej adoracji w lekko zmieniającym się gronie spotykało się już kilka razy na swoistych hotzlotowych afterparty, co również zawdzięczam samemu HZ.

Jedyna rzecz, której nie kupuję na HZ to hostessy. Nie mam nic do samych ludzi, ale grupka dziewczyn, których głównym zadaniem jest ładnie wyglądać w miniówkach mi nie pasi :P .

Spis treści całości mojego blogowania znajduje się tutaj.

Oczywiście propozycje kolejnych blogerów jak najbardziej wskazane

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (39)