Błękitna Linia TP S. A.

Błękitna Linia TP S. A.

20.02.2004 13:21

Warto zapoznać się ze zwierzeniami pracownika Błękitnej Linii TPSA dla Życia Warszawy, może nam to oszczędzić sporo nerwówpodczas zgłaszania awarii. Życie Warszawy: Dzwoniliście pod telefoniczną BłękitnąLinię? Straciliście nerwy i czas? Nie dziwcie się - taka jestpolityka firmy. Wiem, bo pracuje tam od samego początku - opowiadadziennikowi pracownik Telekomunikacji Polskiej z 15-letnimstażem. Wkurza cię, że twój telefon nie został naprawiony w dwa, trzytygodnie? A gdzie jest powiedziane, że ma być naprawiony szybko?Dział sieci ma na naprawę 30 dni! O tym oczywiście nie wiesz, botego nie wolno nam powiedzieć. Gdy termin się przedłuża, monterzystosują stary chwyt: mówią, że byli w mieszkaniu, ale ciebie niebyło! Nie sposób im udowodnić, że kłamią - opowiada na łamachŻycia Warszawy pracownik Telekomunikacji. Ale może być i tak, że konsultant, który odbiera telefon, niewpisuje zgłoszenia do komputera. Dlaczego tak się dzieje? Jesteśmypremiowani za liczbę przeprowadzonych rozmów na zmianie. Optymalnyczas rozmów to cztery minuty. To wystarczy na to, byś na mnienakrzyczał, że długo czekałeś na połączenie i podał swoje dane. Alerzadko kiedy wystarczy, by wpisać wszystko co się stało dokomputera - pisze dziennik. "W ciągu godziny macie przyjmować 16 osób!" - słyszymy. Dla"pospiesznych" są premie - do 25 proc. Przy zarobkach 2000 - 3000zł na rękę ma to swoją wartość. Rozmowy z klientami sąpodsłuchiwane. Często słyszę "Kończ już to gadanie". Nie wolno nampod groźbą utraty pracy, podawać nazwisk, numerów telefonów, czyjakichkolwiek namiarów na swoich przełożonych - opowiada pracownikTelekomunikacji Polskiej Życiu Warszawy.

Źródło artykułu:www.dobreprogramy.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (9)