Recenzje gier nie mają żadnego sensu, serio. Nie jeśli branża nie dojrzeje i nie zacznie dostrzegać faktów zamiast emocji.
Tak, wiem, że dziennikarze tworzący premierowe publikacje nie dostali wersji konsolowej, czyli tej gorszej, a jedynie pecetową. Wiem również, że mieli relatywnie niewiele czasu i spoceni jak mysz w połogu przebiegali przez fabułę, byleby zdążyć przed deadline'em. Ale na litość boską, ludzie, jakie 10/10?!
Jasne, nakręcony został kosmiczny hype, głupio było zostawać wywrotowcem i stało się.