Dwa lata temu wpadłem jak jabłko w kompot, w ‚legendarny’ ekosystem Apple. Zaczęło się niewinnie, pierwsza dawka od dilera za pół darmo, było bosko, motylku w brzuchu i te sprawy, aż zostałem wciągnięty po brzegi w ten… nałóg? Może raczej pokoik, który ani nie jest boski, ani nie jest tragiczny, jest po prostu inny. Dostawca rollercoastera emocji. Przez radość kiedy wszystko działa intuicyjnie, po złość kiedy sprzęt uznał, że wie lepiej od użytkownika i nawet nie zapytał go o zdanie. Chodźcie, rozgośćcie się, opowiem Wam historie, wstawię zaraz wodę na herbatkę.