Brytyjska ustawa antypiracka budzi sprzeciw operatorów

Uchwalona niedawno przez brytyjski parlament ustawa antypiracka spotkała się chłodnym przyjęciem wielu grup społecznych oraz przedstawicieli polityki i biznesu. Swoje niezadowolenie z Digital Economy Bill wyrazili już internauci, część deputowanych do brytyjskiego parlamentu, działacze Partii Piratów, obrońcy praw użytkowników cyfrowych treści, a nawet sami dostawcy łącz.

Przypomnijmy, że przyjęta ustawa daje organizacjom antypirackim duże możliwości w ściganiu osób, które pobierają z Sieci nielegalne treści. Uchwalone przepisy pozwalają m.in. na ujawnianie przez dostawców łącz (ISP) danych osobowych piratów oraz ich odłączanie od Sieci, umożliwiają także blokowanie stron internetowych umożliwiających bądź ułatwiających łamanie praw autorskich. Wielu dostawców łącz uważa nowe przepisy za absurdalne. Dyrektor wykonawczy TalkTalk - jednego z brytyjskich ISP - ogłosił już za pośrednictwem bloga, że nie podporządkuje się nowym przepisom i nie będzie odłączać od Sieci swoich klientów oskarżonych o łamanie praw autorskich. Ponadto zastrzegł, że jest gotów bronić swojej decyzji w sądzie, jeżeli zajdzie taka konieczność.

W podobnym tonie wypowiedział się Nicholas Lansman, sekretarz generalny Stowarzyszenia Dostawców Usług Internetowych, stwierdzając, że jego grupa jest bardzo rozczarowana przyjętą ustawą i środkami jakie zostaną skierowane przeciwko internautom. Lansman dodał, że środki zapisane w DEB są nieproporcjonalne do skali zjawiska, a nowe przepisy będą blokować powstawanie innowacyjnych modeli dystrybucji treści online. Z kolei przedstawiciele Partii Piratów w wydanym oświadczeniu stwierdzili, że przyjęcie DEB to ponury dzień dla cyfrowej przyszłości Wielkiej Brytanii. Zapisy nowej ustawy są niespójne, pełne wad i niepokojąco drakońskie - dodali Piraci.

Część komentatorów pokreśla, że Digital Economy Bill trzeba możliwie szybko zmodyfikować, gdyż w obecnym kształcie przyjęta ustawa ma mocno represyjny, jednostronny charakter.