Emotikony mówią o naszych preferencjach więcej, niż mogłoby się wydawać Strona główna Aktualności18.05.2015 11:04 Udostępnij: O autorze Łukasz Tkacz Międzynarodowa organizacja ekologiczna World Wide Fund for Nature wystartowała właśnie z nową kampanią, która ma pomóc w ochronie zagrożonych gatunków zwierząt. Wystarczy wykorzystać Twittera i nowy zestaw emotikon ze zwierzętami, aby zawalczyć o ich przetrwanie. Pojawia się jednak pewien problem: emotikony pokazują, że nie każde zwierzęta są odbierane tak samo. Wykorzystanie najróżniejszych emotikon w komunikatorach i różnych usługach internetowych nikogo już dzisiaj nie dziwi. Stały się one narzędziem zarówno ozdobnym, jak i do wyrażania ekspresji. Pomysł wydaje się więc bardzo ciekawy i udany: wystarczy zapisać się od odpowiedniej akcji na Twitterze, a następnie rozsyłać zbiory emotikon ze zwierzętami dalej. Dzięki temu organizacja otrzyma fundusze, które przeznaczy na swoje działania zmierzające do ochrony zagrożonych wyginięciem gatunków. To, co zobaczymy na obrazkach, nie jest jednak tym, co będzie faktycznie chronione – taka akcja nie miałaby sensu, a wszystko to za sprawą naszych własnych ocen. Według Davida Shiffmana z Uniwersytetu Miami dużym problemem są osobiste preferencje ludzi. O wiele łatwiej przeprowadzać akcje mające na celu ochronę zwierząt, które wydają się „słodkie”, które mogłyby posłużyć za istne maskotki. To nic, że na sawannie człowiek staje się dla lwa lub tygrysa pożywieniem i niewiele ma w tej kwestii do powiedzenia. Taki „koteczek” wygląda przecież uroczo i dzięki temu wzbudza znacznie większe zainteresowanie niż dla przykładu modraszek gniady, którego bardzo trudno spotkać. Badania wskazują, że naszą uwagę przyciągają jedynie zwierzęta ładne i atrakcyjne, a przecież nie musi to oznaczać, że są one jednocześnie najbardziej potrzebne. Najczęściej sytuacja wygląda zupełnie odwrotnie, to niezbyt piękne (jakkolwiek będziemy starali się to mierzyć) zwierzęta robią to, co jest potrzebne ekosystemowi, a z czego nie zdajemy sobie nawet sprawy. Już emotikony zastosowane w akcji czy wykorzystywane przez nas na co dzień pokazują ten problem: WWF zdecydowało się głównie na dobrze rozpoznawalne ssaki, w przeciwnym razie użytkownicy mogliby się zniechęcić do akcji. A czy grafika niestety wymarłej już ropuchy złotej byłaby w czymkolwiek gorsza od lwa, słonia lub pandy? W środowisku naturalnym żadne z tych zwierząt nie musi być dla nas tak miłe, jak mogłoby się wydawać, każde wymaga jednak pomocy. Internet Udostępnij: © dobreprogramy Zgłoś błąd w publikacji Zobacz także Ochrona zaawansowana Google: podejrzane pliki można teraz skanować bezpośrednio w Chrome 17 wrz 2020 Oskar Ziomek Oprogramowanie Internet Bezpieczeństwo 4 Revolut świętuje sukces. W grudniu Polacy wydali z jego pomocą 340 mln złotych 23 sty 2020 Oskar Ziomek Oprogramowanie Internet Biznes 84 Jesteś weganinem i grasz? PETA powie, czy postępujesz etycznie 24 mar 2020 Jakub Krawczyński Gaming 37 ESET Internet Security 2021 – kompletna ochrona przed zagrożeniami z Sieci 10 lis 2020 Maciej Olanicki Oprogramowanie Internet Biznes Bezpieczeństwo 67
Udostępnij: O autorze Łukasz Tkacz Międzynarodowa organizacja ekologiczna World Wide Fund for Nature wystartowała właśnie z nową kampanią, która ma pomóc w ochronie zagrożonych gatunków zwierząt. Wystarczy wykorzystać Twittera i nowy zestaw emotikon ze zwierzętami, aby zawalczyć o ich przetrwanie. Pojawia się jednak pewien problem: emotikony pokazują, że nie każde zwierzęta są odbierane tak samo. Wykorzystanie najróżniejszych emotikon w komunikatorach i różnych usługach internetowych nikogo już dzisiaj nie dziwi. Stały się one narzędziem zarówno ozdobnym, jak i do wyrażania ekspresji. Pomysł wydaje się więc bardzo ciekawy i udany: wystarczy zapisać się od odpowiedniej akcji na Twitterze, a następnie rozsyłać zbiory emotikon ze zwierzętami dalej. Dzięki temu organizacja otrzyma fundusze, które przeznaczy na swoje działania zmierzające do ochrony zagrożonych wyginięciem gatunków. To, co zobaczymy na obrazkach, nie jest jednak tym, co będzie faktycznie chronione – taka akcja nie miałaby sensu, a wszystko to za sprawą naszych własnych ocen. Według Davida Shiffmana z Uniwersytetu Miami dużym problemem są osobiste preferencje ludzi. O wiele łatwiej przeprowadzać akcje mające na celu ochronę zwierząt, które wydają się „słodkie”, które mogłyby posłużyć za istne maskotki. To nic, że na sawannie człowiek staje się dla lwa lub tygrysa pożywieniem i niewiele ma w tej kwestii do powiedzenia. Taki „koteczek” wygląda przecież uroczo i dzięki temu wzbudza znacznie większe zainteresowanie niż dla przykładu modraszek gniady, którego bardzo trudno spotkać. Badania wskazują, że naszą uwagę przyciągają jedynie zwierzęta ładne i atrakcyjne, a przecież nie musi to oznaczać, że są one jednocześnie najbardziej potrzebne. Najczęściej sytuacja wygląda zupełnie odwrotnie, to niezbyt piękne (jakkolwiek będziemy starali się to mierzyć) zwierzęta robią to, co jest potrzebne ekosystemowi, a z czego nie zdajemy sobie nawet sprawy. Już emotikony zastosowane w akcji czy wykorzystywane przez nas na co dzień pokazują ten problem: WWF zdecydowało się głównie na dobrze rozpoznawalne ssaki, w przeciwnym razie użytkownicy mogliby się zniechęcić do akcji. A czy grafika niestety wymarłej już ropuchy złotej byłaby w czymkolwiek gorsza od lwa, słonia lub pandy? W środowisku naturalnym żadne z tych zwierząt nie musi być dla nas tak miłe, jak mogłoby się wydawać, każde wymaga jednak pomocy. Internet Udostępnij: © dobreprogramy Zgłoś błąd w publikacji