Sztuka komputerowa...
Jedno z największych nieporozumień ubiegłego wieku jakie powszechność informatyki wprowadziła to termin "grafika komputerowa". Już od lat 10 nurtuje mnie problem tego powszechnego już dziś i zalewowego terminu. To bardzo zastanawiające jest, że przecież wielu pisarzy na przykład używa w dzisiejszych czasach procesora do pisania książek ale żaden z nich nie twierdzi, że tworzy literaturę komputerową.
Komputer nie wkłada nam do rąk lepszych narzędzi i tworzywa od tych, które mamy w rzeczywistości, a może nawet nas bardziej ogranicza w swym zamkniętym oprogramowaniu. Czym różni się monitor od płótna? Można tu mówić to czy tamto ale zasadniczo nie różni się to niczym. Choć nie podlega dyskusji fakt przydatności komputera, choćby w wymiarze skracania czasu pracy. Grafik może tworzyć nieograniczone dzieła malować, rysować i to tylko jego talent jest głównym narzędziem i on decyduje co i jak będzie wyglądało. Pisarz też albo tłucze w klawisze albo skrobie długopisem po papierze bez prądu - nie ma różnicy. Jak będziemy tak nazywać wszystko od narzędzia pracy to rozwinie się tylko ta dziwna mania nazywania wszystkiego co związane z komputerem - "komputerowym".
Dlaczego muzycy nie mówią "muzyka komputerowa"? Co wniosły takiego komputery względem dokonań Jeana Michela Jarre'a i Vangelisa ? Pewnie niewiele. Wielu znanych artystów tworzy na komputerach w różnych DAW'ach (Digital Audio Workstation) czyli środowiskach do tworzenia muzyki np. FL Studio któremu poświęciłem ten blog bez reszty.
Co innego termin "muzyka elektroniczna" - to gatunek źródłowy, który nadał bieg historii muzyki tworzonej bez udziału realnych instrumentów - Dance, Trance, Techno, House, Ambient itd. itp.
Fotografia również prędzej zwie się cyfrową, niż komputerową. To samo tyczy się słowa "obróbka" - też "komputerowa" zamiast "cyfrowa", choć w tym przypadku czasem udaje się usłyszeć "CYFROWA" jak w przypadku fotografii.
Sztukę determinują dwie rzeczy, po pierwsze - pomysł, idea, koncepcja, a po drugie - tworzywo. Nie zawsze warunkiem koniecznym jest powstanie nowego tworzywa czy narzędzia. Kubizm i impresjonizm nie potrzebowały do swego zaistnienia zmian budowy pędzla czy technologii farb, zaś w muzyce barok i romantyzm zadowoliły się tym samym mniej więcej instrumentarium. Dlaczego więc nazywamy, a raczej przypisujemy dziedzinom już nazwanym poprawnie jakieś dodatki wraz z pojawianiem się nowych narzędzi do ich uprawiania - czy to wynik mowy potocznej?
Złudzenie powstało w omyłkowym pojmowaniu tego iż bity informacji mogą być tworzywem, a przecież wszystkie są takie same, niezależnie od tego, czy przenoszoną przez nie treścią jest kolor, dźwięk, dane liczbowe, tekst czy cokolwiek innego - stanowią wiec pewne uniwersum lokujące się niejako ponad wszelkimi "tworzywami". Właśnie różnica między "tworzywem" i "nośnikiem" stanowi klucz do zrozumienia istoty pomyłki.
Staram się uzmysłowić, że narzędzie nie ma wpływu własnego na nasze poczynania - zatem szalenie nietrafne jest przypisywanie do nazw dziedzin sztuki czy nauki nazw narzędzi pracy w nich stosowanych.
Obecność czy też brak komputera w pracowni artysty nie ma nic wspólnego z jego talentem i poziomem twórczości.