Francuzi będą cenzurować Internet, blokowanie stron możliwe bez sądu Strona główna Aktualności10.02.2015 10:48 Udostępnij: O autorze Anna Rymsza @Xyrcon Władze Francji od dawna nosiły się z zamiarem wprowadzenia możliwości szybkiego „wycinania” stron internetowych. W końcu się udało, w czym niestety pomógł atak terrorystów na redakcję magazynu Charlie Hebdo. Dekret, który pozwala na blokowanie stron związanych z terroryzmem lub pedofilią z pominięciem sądu, został podpisany. Próby wprowadzenia legislacji pozwalającej na cenzurowanie stron internetowych nie są we Francji niczym nowym. Podobne propozycje przewijały się od lat, a dekret pod wieloma względami przypomina projekt CleanIT, który został zakończony w 2013 roku. Atak na redakcję magazynu to niestety kolejny pretekst, by wznowić rozmowy o ścisłym monitorowaniu tego, co dzieje się w Sieci. Od stycznia padły różne propozycje: od wskrzeszenia unijnego projektu mechanizmu zgłaszania podejrzanych o terroryzm, przez nałożenie odpowiedzialności za publikowane treści na portale społecznościowe, do „tylnych wejść” dla służb w szyfrowanej komunikacji, o czym marzy premier Wielkiej Brytanii. Dekret 2015-125 został podpisany przez prezydenta Françoisa Hollande'a i premiera Manuela Vallsa w ubiegłym tygodniu. Jego tekst dopiero teraz został opublikowany, mimo że prace nad nim trwają od lipca ubiegłego roku. Dokument daje Dyrekcji Generalnej Policji i jednostce zwalczania cyberprzestępczości prawo do blokowania stron Internetowych. Funkcjonariusze mogą nakazać operatorom blokowanie pewnych stron, przez co nie będą dostępne na terenie Francji oficjalną drogą. Zarządzający łączami będą mieli 24 godziny by dostosować się do nakazu. Adresy zablokowane na terenie kraju będą kierować odwiedzających na stronę Ministerstwa Spraw Wewnętrznych z odpowiednimi informacjami na temat tego, dlaczego strona została uznana za niebezpieczną. Co kwartał treść na nich ma być weryfikowana i jeśli błędy zostaną naprawione, blokada zostanie zdjęta. Na jej usunięcie operatorzy znów będą mieli 24 godziny. Oficjalnie blokowane mają być strony zawierające dziecięcą pornografię bądź służące do promowania działalności terrorystycznej, ale analitycy i działacze na rzecz wolności słowa widzą tu spore pole do nadużyć – w końcu droga sądowa będzie pomijana. Grupa La Quadrature du Net twierdzi, że dekret zwyczajnie ustanowił cenzurę Internetu we Francji. Pominięcie drogi sądowej zostało uznane za zdradę separacji sił, a cały akt został okrzyknięty ograniczeniem fundamentalnego prawa w kraju demokratycznym, czyli wolności słowa. Oczywiście blokady tego typu nie mają większego sensu, gdyż można je łatwo obejść i możemy być pewni, że wszyscy zainteresowani będą w stanie to zrobić. Zabezpieczenie kraju w ten sposób nie będzie miało żadnych efektów, poza wrażeniem cenzury i ograniczania obywateli. Z drugiej strony ucierpieć mogą praworządne serwisy, jeśli władze potraktują definicje terroryzmu i pedofilii zbyt szeroko – w końcu treść nie będzie poddawana żadnej analizie biegłych ani przed obliczem sądu. Obrońcy integralności Sieci i wolności słowa zamierzają stanąć przed Radą Stanu Francji – najwyższym organem sądownictwa administracyjnego, który opiniuje działania rządu. Będą walczyć o to, by dekret został jak najszybciej wycofany. Internet Udostępnij: © dobreprogramy Zgłoś błąd w publikacji Zobacz także Francja chce, by portale społecznościowe cenzurowały „mowę nienawiści” 28 sty 2015 Anna Rymsza Internet 66 Jeszcze większa inwigilacja? Atak na Charlie Hebdo to dobry pretekst 9 sty 2015 Łukasz Tkacz Internet 60 Francja. Restauratorzy aresztowani za udostępnienie Wi-Fi 5 paź 2020 Piotr Urbaniak Internet Biznes Bezpieczeństwo 102 Francuska aplikacja StopCovid nie spełniła oczekiwań. Nowa wersja już wkrótce 16 paź 2020 Michał Skorupka Oprogramowanie Bezpieczeństwo Koronawirus 17
Udostępnij: O autorze Anna Rymsza @Xyrcon Władze Francji od dawna nosiły się z zamiarem wprowadzenia możliwości szybkiego „wycinania” stron internetowych. W końcu się udało, w czym niestety pomógł atak terrorystów na redakcję magazynu Charlie Hebdo. Dekret, który pozwala na blokowanie stron związanych z terroryzmem lub pedofilią z pominięciem sądu, został podpisany. Próby wprowadzenia legislacji pozwalającej na cenzurowanie stron internetowych nie są we Francji niczym nowym. Podobne propozycje przewijały się od lat, a dekret pod wieloma względami przypomina projekt CleanIT, który został zakończony w 2013 roku. Atak na redakcję magazynu to niestety kolejny pretekst, by wznowić rozmowy o ścisłym monitorowaniu tego, co dzieje się w Sieci. Od stycznia padły różne propozycje: od wskrzeszenia unijnego projektu mechanizmu zgłaszania podejrzanych o terroryzm, przez nałożenie odpowiedzialności za publikowane treści na portale społecznościowe, do „tylnych wejść” dla służb w szyfrowanej komunikacji, o czym marzy premier Wielkiej Brytanii. Dekret 2015-125 został podpisany przez prezydenta Françoisa Hollande'a i premiera Manuela Vallsa w ubiegłym tygodniu. Jego tekst dopiero teraz został opublikowany, mimo że prace nad nim trwają od lipca ubiegłego roku. Dokument daje Dyrekcji Generalnej Policji i jednostce zwalczania cyberprzestępczości prawo do blokowania stron Internetowych. Funkcjonariusze mogą nakazać operatorom blokowanie pewnych stron, przez co nie będą dostępne na terenie Francji oficjalną drogą. Zarządzający łączami będą mieli 24 godziny by dostosować się do nakazu. Adresy zablokowane na terenie kraju będą kierować odwiedzających na stronę Ministerstwa Spraw Wewnętrznych z odpowiednimi informacjami na temat tego, dlaczego strona została uznana za niebezpieczną. Co kwartał treść na nich ma być weryfikowana i jeśli błędy zostaną naprawione, blokada zostanie zdjęta. Na jej usunięcie operatorzy znów będą mieli 24 godziny. Oficjalnie blokowane mają być strony zawierające dziecięcą pornografię bądź służące do promowania działalności terrorystycznej, ale analitycy i działacze na rzecz wolności słowa widzą tu spore pole do nadużyć – w końcu droga sądowa będzie pomijana. Grupa La Quadrature du Net twierdzi, że dekret zwyczajnie ustanowił cenzurę Internetu we Francji. Pominięcie drogi sądowej zostało uznane za zdradę separacji sił, a cały akt został okrzyknięty ograniczeniem fundamentalnego prawa w kraju demokratycznym, czyli wolności słowa. Oczywiście blokady tego typu nie mają większego sensu, gdyż można je łatwo obejść i możemy być pewni, że wszyscy zainteresowani będą w stanie to zrobić. Zabezpieczenie kraju w ten sposób nie będzie miało żadnych efektów, poza wrażeniem cenzury i ograniczania obywateli. Z drugiej strony ucierpieć mogą praworządne serwisy, jeśli władze potraktują definicje terroryzmu i pedofilii zbyt szeroko – w końcu treść nie będzie poddawana żadnej analizie biegłych ani przed obliczem sądu. Obrońcy integralności Sieci i wolności słowa zamierzają stanąć przed Radą Stanu Francji – najwyższym organem sądownictwa administracyjnego, który opiniuje działania rządu. Będą walczyć o to, by dekret został jak najszybciej wycofany. Internet Udostępnij: © dobreprogramy Zgłoś błąd w publikacji