Google nauczy SI kontekstu, aby nikt na YouTube nie poczuł się urażony

Google nauczy SI kontekstu, aby nikt na YouTube nie poczuł się urażony

Google nauczy SI kontekstu, aby nikt na YouTube nie poczuł się urażony
Mariusz Błoński
03.04.2017 23:33

Producenci pasty do zębów, napojów gazowanych czy samochodów chcą, by ich produkty kojarzyły się pozytywnie. Dlatego też dbają o odpowiednią reklamę, ale też o kontekst, w jakim się ona pojawia. W telewizji łatwo go kontrolować, jednak w internecie kwestia jest bardziej złożona. Nawet reklama skierowana na konkretną zaufaną witrynę może wyświetlić się obok treści, których sąsiedztwa reklamodawca sobie nie życzy. Google postanowiło coś z tym zrobić.

Google zarabia na reklamach, a pojawianie się reklam Coca-coli, Procter & Gamble czy Wal-Marta obok treści rasistowskich czy związanych z terroryzmem bardzo jest reklamodawcom nie w smak. Zgodzi się on co prawda, by jego towar był prezentowany obok teledysku hip-hopowego artysty, który czasem rzuci rasistowski epitet, ale z pewnością nie będzie chciał, by jego reklama pojawiła się przy wideo prezentującym wdzięki ogolonych na łyso chłopców, głoszących supremację tej czy innej rasy.

Jednak, ku niezadowoleniu wielu firm, reklamy ich usług i produktów czasem pojawiają się w niepożądanym kontekście. Problemem nie jest zresztą sam wizerunek firm, ale również fakt, że YouTube dzieli się pieniędzmi z właścicielami filmów. Przedsiębiorstwa mogą więc wbrew własnej woli finansować organizacje czy osoby, z którymi działaniami lub poglądami głęboko się nie zgadzają. Dla Google'a może oznaczać to konkretne straty. Firmy takie jak AT&T czy Johnson & Johnson już zapowiedziały wycofanie swoich reklam z serwisów Google'a, jeśli firma nie zaradzi problemowi.

W ciągu ostatnich kilkunastu dni, Google zmieniło zasady wyświetlania reklam, nie dopuszczając ich do materiałów wysokiego ryzyka. Reklamodawcom ułatwiono też zarządzanie reklamami, wyłączanie konkretnych witryn, kanałów i materiałów z wyświetlania ich reklam. Koncern chce współpracować też z firmami trzecimi przy ocenie zawartości treści wideo na YouTube. Mowa już zatem nie o indywidualnej analizie pojedynczych filmów, lecz o profilowaniu całych kanałów pod kątem zgodności z przyjętą linią.

Przypadki wyświetlania reklam w kontekście, co do którego najważniejsi klienci Google'a mają zastrzeżenia, stanowią zaledwie 1/1000 procenta wszystkich wyświetleń reklamy. Mimo to Google postanowiło sięgnąć po technologie maszynowego uczenia się. Te same, które są wykorzystywane do sterowania autonomicznymi samochodami, doskonalenia algorytmów rozpoznawania twarzy czy ogrywania ludzkich arcymistrzów w gry planszowe. Wiadomo też, że stworzono specjalny (dla odmiany – ludzki) zespół, który przegląda materiały, co do których komputery miały wątpliwości.

Tymczasem maszyny uczą się, że wyginająca śmiało ciało kobieta w legginsach i staniku, która prezentuje asany, to instruktorka jogi, a nie aktorka porno, a wideo z wymachującym bronią mężczyzną jest hollywoodzkim klasykiem, a nie wygrażającym niewiernym przedstawicielem Państwa Islamskiego.

Komputery mają problemy z rozumieniem kontekstu. Dlatego też zaprzęgnęliśmy do roboty nasze najnowocześniejsze technologie maszynowego uczenia się, by poradzić sobie z tym problemem – mówi Philipp Schindler z Google'a.

Schindler dodaje, że Google nie jest w stanie zagwarantować reklamodawcom, iż żadna wpadka nigdy się nie przydarzy. Każdej minuty na YouTube wgrywanych jest 400 godzin nowych materiałów, a na platformie istnieją 3 miliony kanałów reklamowych. Żaden system nie jest w 100% pewny. Ale pracujemy nad tym, by był on jak najdoskonalszy – dodaje.

Programy

Zobacz więcej
Źródło artykułu:www.dobreprogramy.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (20)