Amerykański potentat na rynku wyszukiwarek internetowych, firmaGoogle, ogłosiła wtym tygodniu, że aby chronić użytkowników swojej strony Google.cn (chińskiejwersji wyszukiwarki), przenosi serwery przechowujące dane na temathaseł szukanych przez użytkowników z Chińskiej Republiki Ludowej doStanów Zjednoczonych. Google działając w Chinach musiało zgodzić się na warunki stawianeprzez tamtejszy rząd - oznaczały one usunięcie z wynikówwyszukiwania spraw niewygodnych dla władz, w tym "prawa człowieka","wolność słowa" lub "Falung Gong". Google było ostatnio krytykowanezarówno przez Kongres USA jak i organizacje pozarządowe zautrzymywanie internetowej cenzury. Google broniło się, żewskazując, że musi przestrzegać chińskiego prawa a jednocześniewładze chińskie mogą cenzurować Internet również za pośrednictwemdostawców internetu, więc wyłączenie cenzury w wyszukiwarce nierozwiązałoby problemu. Teraz jednak amerykańska firma zdecydowała się, że przeniesie zChin do Stanów Zjednoczonych serwery, na których są trzymane dane otym, co wyszukiwali chińscy użytkownicy. Google wykorzystuje teinformacje by poznać preferencje odwiedzających serwis. Firmaprzenosi serwery, gdyż obawia się, że władze chińskie mogą dostaćsię do danych o użytkownikach. Dodatkowo, idąc śladem wyszukiwarkiMSN Microsoftu, Google będzie informowało użytkowników, kiedywyniki wyszukiwania są cenzurowane. Peter Norvig, dyrektor do spraw badań w Google, komentując wponiedziałek decyzję korporacji na panelu dyskusyjnym nauniwersytecie Santa Clara, że tak naprawdę sprawy polityczne nie sąnajważniejsze dla użytkowników w Chinach. Dla użytkowników istotnyjest dostęp do informacji - stwierdził - Dajemy im to i uważamy, żejest to najważniejsze. Chcielibyśmy dać im całość informacji, alepo prostu nie możemy. Niektórzy ludzie chcą dowiedzieć się odemokracji, ale większość chce po prostu wiedzieć o ich gwiazdachpop.
