Blog (5)
Komentarze (85)
Recenzje (0)
@mkspokerŁ(OEM)em po talerzach

Ł(OEM)em po talerzach

17.09.2016 13:45

Nie tak dawno Pangrys opisywał swoje doświadczenia związane z wymianą dysku talerzowego na krzemowy. Również posiadam nie najmłodszy sprzęt i skuszony końcową opinią wyżej wymienionego, postanowiłem więc, że stary twardziel przejdzie na emeryturę pomostową (czyli będzie robił za magazyn), a jego miejsce zajmie kwarcowy następca. Pozostało tylko pytanie: Co wybrać?

Z okrągłych rzeczy w nowym dysku są tylko otwory na śrubki
Z okrągłych rzeczy w nowym dysku są tylko otwory na śrubki

To ma być dysk na miarę naszych możliwości

W związku z tym, że mój laptop (HP 8530p) dysponuje tylko magistralą SATA w drugiej wersji, nie było sensu pchać się w najwydajniejszą półkę, a i nagrywarka czas jakiś temu odeszła do krainy wiecznych łowów, służąc już tylko za balast. Zakupiłem zatokę do zainstalowania dodatkowego dysku zamiast napędu optycznego i rozpocząłem poszukiwania odpowiedniego krzemiaka. Po przebrnięciu morza liter i opłynięciu wielu mielizn opinii, doszedłem do następujących wniosków: wystarczy mi dysk o pojemności 128 GB, a jego konstrukcja musi być oparta o kości MLC. Niby wymagania małe, ale…

Niezwykle pożądana litera

Dzisiaj na rynku królują dyski oparte na kościach TLC (tańsze i mniej trwałe). Znalezienie czegoś w niskiej cenie, co zawierałoby w sobie kostki MLC nie jest zadaniem prostym (są chwalegne wyjątki). Oczywiście są takowe w sprzedaży, ale cena nie kusi. Punktem odniesienia stał się Transcend SSD370, którego początkowo zamierzałem nabyć, ale chyba gdzieś we mnie siedzi taki mały Szkot i ciągle krzyczy: „Za drogie!”. Nic to, szukamy dalej. Wtedy uderzyła mnie z głuchym łoskotem myśl taka, że może gdzieś tam jest jakiś odpowiednik wersji droższych. Bo często tak jest, iż duża firma tworzy (kupuje) firmę mniejszą o innej nazwie (czyli tzw. córkę) i sprzedaje ten sam produkt w dwóch wersjach. Jeden na rynek detaliczny (tym zajmuje się spółka-córka) w ładnym opakowaniu z dodatkami, a drugi jest kierowany dla odbiorców hurtowych, firm trzecich itp. To są tzw. wersje OEM, które mogą, ale nie muszą, być lekko zubożone w stosunku do wersji przeznaczonych na rynek konsumencki. Postanowiłem poszukać właśnie takiej wersji. Naświetlając sprawę szerzej, śpieszę z wyjaśnieniem. Z grubsza rzecz biorąc jest tak: Samsung robi wszystko pod jednym szyldem (tylko naklejki są brzydsze), Crucial to własność Microna, SanDiska połknął Western Digital, Toshiba włada OCZ, zaś LiteOn chodzi pod rękę z Plextorem. Pomieszanie z poplątaniem niczym w "Modzie na sukces".

Żywotność kośćca dysku SSD
Żywotność kośćca dysku SSD

Poszukiwania po dyskbudach

Na przeróżnych aukcjach i w sklepach internetowych można spotkać dyski, które zostały wymontowane z nowych zestawów lub laptopów. Ich ceny są nawet o 30% niższe od modeli budżetowych przeznaczonych na rynek konsumencki. Trzeba tylko dobrze rozeznać się z jakimi modelem mamy do czynienia. Na większości naklejek jest informacja nie tylko o modelu, ale także widnieje data produkcji. Założyłem sobie, iż nie będę brał pod uwagę dysków z datą produkcji powyżej 12 miesięcy. Po upływie kilku mgnień wiosny moją uwagę przykuł LiteOn sygnowany przez HP. Szybki wywiad środowiskowy pozwolił ustalić, iż jest to najprawdopodobniej wersja OEM wersji S900 (który z kolei jest Plextorem M6S). Kości MLC 19 nm (synchroniczne od Toshiby) są, pojemność taka, jak trzeba i wszystkim zarządza kontroler Marvella (czterokanałowy, uznawany za więcej niż przyzwoity). Krótko mówiąc jest solidnie, ale bez szaleństw. O wyglądzie nie ma co pisać, jaki koń jest każdy widzi.

Teczka osobowa naszego bohatera
LiteOn en face, trąci z wyglądu smartfonem z jabłkiem

Krzem kontra magnes

Po instalacji systemu i wszystkich potrzebnych (dobrych) programów przyszedł czas na testy. Dla porównania wykonałem je również w moim starym talerzowcu (Western Digital Scorpio Black: 320 GB, 7200 obr/min, 16 MB cache, SATA 300). Jak widać porównanie będzie do wcale nie najwolniejszego dysku. Tutaj mała dygresja. Nie wiedzieć czemu dysk ten działa w trybie SATA 150, co nie jest wielkim zmartwieniem, gdyż nie ma on takich osiągów, aby wykorzystać pełnie jego możliwości.

WD Scorpio Black (w tabelach dominuje kolor biały)
LiteOn IT (tutaj dominuje zieleń)
Nota za program techniczny
Nota za wrażenia artystyczne

Wyniki nie pozostawiają złudzeń. Jest szybciej w każdym aspekcie. Komfort pracy poprawił się znacznie. Jeśli ktoś będzie wymieniał jeszcze wolniejszą konstrukcję (5400 obr/min, 8 MB cache), to przyrost prędkości będzie jeszcze większy. Oczywiście jest też ciszej na dwójnasób. Sam dysk jest bezgłośny, jak również wydziela mniej ciepła, powodując rzadsze korzystanie z wentylatorów. Tutaj należy wspomnieć o pewnej niedogodności oemowych sprzętów. Często (również w moim przypadku) posiadają one sterowniki (oprogramowanie) instalowane i wydawane przez końcowego sprzedawcę (w moim przypadku HP) i trzeba czekać na uaktualnienia, mimo iż do odpowiedników są już dawno dostępne (sytuacja podobna, jak przy sterownikach graficznych do laptopów Vaio). W związku z tym mogą zdarzać się różne ”dziwne” sytuacje. U mnie, na przykład, programy diagnostyczne pokazują dziwne wskazania temperatury, choć rzeczywistość jest inna (zbadane organoleptycznie). Ważne jednak, że prawidłowo działa licznik włączeń i godzin pracy.

(Dez)informacja czyli tajne/poufne
(Dez)informacja czyli tajne/poufne

Ryzyk fizyk dla oszczędnych

Na koniec warto wspomnieć o kilku sprawach związanych z kupnem oemowych sprzętów. Przede wszystkim nie posiadają one gwarancji konsumenckiej (jedynie sprzedawca może udzielić gwarancji własnej), więc w momencie, kiedy cena nie jest zbyt konkurencyjna, w stosunku do nowego produktu sklepowego, to raczej zakup nie jest opłacalny. Oczywiście, jeśli mówimy o sprzętach porównywalnych parametrycznie. Druga sprawa to data produkcji. Często nie można tego zweryfikować (brak odpowiednich nalepek z oznaczeniami), ale w przypadku większości dysków nie ma tego problemu. Kolejna sprawa (jeśli kupujemy dysk używany), to sprawdzenie jego przebiegu. Ilość włączeń i łączny czas działania daje pojęcie, jak dysk był używany. Jeśli ktoś nie ma większych oporów lub bardzo ogranicza go budżet, to tego typu rozwiązanie jest jak najbardziej do przyjęcia (koszt zakupu w moim przypadku, ok.130 zł z wysyłką). Tym bardziej, że kupno nowego dysku SSD, którego konstrukcja oparta jest na kościach MLC i sensownym kontrolerze, cenowo atrakcyjnego, nie jest wcale takie proste.

Źródła zdjęć:

  • www.cadalyst.com
  • www.anandtech.com
  • www.ebay.com

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (15)