Blog (38)
Komentarze (2.8k)
Recenzje (14)
@walgavLinux vs Windows (okiem laika)

Linux vs Windows (okiem laika)

05.10.2016 00:19, aktualizacja: 07.02.2019 21:45

Nie od dziś wiadomo, że Microsoft zraził do siebie część użytkowników (w tym mnie) swoimi próbami wciskania na lewo i prawo swojego najnowszego dziecka – Windows 10. Dodajcie do tego informacje, że MS utrudnia powrót na wcześniejsze wersje Windowsa. Przy czystej instalacji Windows 7 należy się spodziewać, na przykład, dość uciążliwego problemu, jakim jest walka o uruchomienie usługi windows update. U niektórych osobników (jak na przykład u mnie :P) WU nie chce się uruchomić po instalacji. Rozwiązaniem jest tu chociażby kombinowanie z instalacją kilku aktualizacji w określonej kolejności, bądź instalacja zewnętrznych programów, które obejdą ten problem i pobiorą aktualizacje.

A co jeśli nie trzeba by kombinować? Chciałbym pokazać, że Linux, w pewnych sytuacjach , może być rozwiązaniem lepszym niż instalacja i zabawa z uruchamianiem Windowsa (czysto subiektywnie ma się rozumieć :P). Zaznaczę również, że tekst piszę na podstawie doświadczenia z Linux Mint Cinnamon, gdyż to właśnie z tą dystrybucją mam największe doświadczenia.

Po pierwsze aktualizacje Nie od dziś wiadomo, że czysta instalacja Windowsa może zająć sporo czasu (nawet bez zabawy z uruchamianie usługi WU). Przede wszystkim dlatego, że co kilka aktualizacji trzeba Windowsa resetować, żeby ten mógł zainstalować aktualizacje. Taki reset trzeba powtarzać parokrotnie co mocno wydłuża czas. Przy Linuxie taki problem nie występuje. Aktualizacje ściągają się i instalują kompletnie w tle – wyskakuje okienko, że są do pobrania aktualizacje, wpisujesz hasło i leci. Bez resetów, przerywania pracy (czy podziwiania memów z kotami).

Po drugie zestaw narzędzi i programów Instalując świeżego Windowsa otrzymujemy w zasadzie, goły sam system. Niektórzy zwrócą uwagę że w komplecie jest (proteza) przeglądarki w postaci Internet Explorer/Edge; „zestaw multimedialny”(nie pamiętam nawet nazwy bo od razu instaluję inne programy do oobsługi multimediów – z tych Windowsowych jakoś nigdy nie miałem siły korzystać). Resztę potrzebnych programów trzeba znaleźć i zainstalować samemu. Instalując takiego Linuxa dostajemy od razu w komplecie (żeby wymienić tylko te ciekawsze pozycje): przeglądarkę internetową (w Mincie jest to FF więc niektórzy i tak będą kręcić nosami :P), czytnik plików PDF, pakiet biurowy (LibreOffice, z tego co wiem najczęściej spotykany przy dystrybucjach linuksowych), obsługę nagrywarek płyt czy narzędzie do przygotowywania botowalnych USB z plików .iso. Czyli, mówiąc krótko, zaraz po instalacji systemu, w zasięgu ręki mamy programy pierwszej potrzeby.

Obsługa sprzętu i wydajność Jak jest z obsługą najnowszych podzespołów wie chyba każdy, kto ma do czynienia z Linuxem – mianowicie potrafi być kiepsko. Ja (na szczęście, chyba) posiadam sprzęt trochę starszy (HP EliteBook 6930p z jedną, zintegrowaną grafiką jakby ktoś był zainteresowany) i nie napotkałem żadnych problemów. Powiem nawet więcej. Linux, out of the box, rozpoznaje i potrafi użyć kilka sprzętów do obsługi których w Windowsie trzeba znajdować oprogramowanie – jak chociażby modemy na USB. Posiadałem do niedawna jedno z takich urządzeń – Huawei 156G i współpracował z paroma dystrybucjami Linuxa bez problemu (niestety, Panie świeć nad jego obwodami, zostawiłem go w zasięgu pieska znajomego). Innym przykładem, na lepszą od Windowsa obsługę urządzeń, niech będzie odnalezienie przez Menadżer sieci, mojego telefonu (żeby było śmieszniej – Lumia 640) połączonego przez Bluetooth (także nie trzeba grzebać się opcjach, by znaleźć opcje korzystania z neta komórkowego, gdy połączymy telefon poprzez ten interfejs).

Jeszcze inną sprawą jest ogólna wydajność komputera (którą porównuję na świeżo – Linuxa, tym razem, mam od około 40 godzin). Programy z których korzystam na obu systemach (jak LibreOffice czy FF) włączają się mniej więcej połowę szybciej. Również wykorzystanie baterii pod Linuksem przemawia na korzyść tego systemu – przy jednoczesnym korzystaniu z takich programów jak przeglądarka, pakiet biurowy i komunikator Viber, komputer działa mi około 40 minut dłużej na baterii, niż z Windowsem 7.

Do tego dochodzi możliwość dość daleko idących modyfikacji, chociażby wyglądu. Z tego co wiem, praktycznie każde środowisko ma różnego rodzaju wtyczki czy rozszerzenia, modyfikujące wygląd czy zachowanie. Osobiście (jeszcze) z nich nie korzystam – aktualnie nie czuję się jeszcze na siłach by coś kombinować, bo nie bardzo bym chyba wiedział co robić w przypadku skuchy :P. Poza tym - jestem zwolennikiem teorii małych kroków :).

Łatwość obsługi? Cóż. Nie należę (co zapewne widać, chociażby po tym poście) do orłów w temacie komputerów. Ale bez większych problemów radzę sobie z obsługą tego systemu. Dlatego też właśnie wybrałem takie a nie inne środowisko pracy – Cinnamon nie wymaga od użytkowników przesiadających się z Windowsa, całkowitego przemeblowania swoich przyzwyczajeń. Fakt, że przy (de)instalacji programów czy aktualizacjach systemu, trzeba podać hasło nie jest dla mnie czymś uciążliwym. A i do terminala nie trzeba jakoś namiętnie zaglądać. Pod tym względem Mint jest bardzo user-friendly – wszystko można sobie wyklikać (choć bardziej zaawansowani użytkownicy znajdą zapewne długą listę rzeczy do których terminal jest niezbędny lub które w terminalu po prostu zrobi się szybciej). Ale powiedzmy sobie szczerze – skoro nawet (prawie) totalny osioł komputerowy jak ja(no, w porównaniu ze znaczną częścią użytkowników tego portalu), radzi sobie z obsługą Linuxa, to myślę że spora część ludzi też sobie z tym poradzi. Zwłaszcza, że w internetach znajdzie się dość dużo porad dla początkujących użytkowników (z których sam korzystam).

Na zakończenie chciałbym podziękować wszystkim, którzy dobrnęli do końca tych wypocin (podziwiam, serio :D). Jeśli mielibyście jakieś porady dla początkującego linuksiarza (jakieś warte polecenia sztuczki czy programy) - będę niezmiernie wdzięczny. Reszcie ludzi (czyli osobom niekorzystającym dotąd z Linuksa) polecam chociaż spróbować – to nie boli a całkiem sporo dystrybucji można uruchomić na komputerze z pamięci USB czy z płyty (tak zwane LiveCD/LiveUSB). A nóż widelec, okaże się że znajdziecie tu coś dla siebie. Chciałbym również przeprosić za brak obrazków, ale nie miałem nawet za bardzo pomysłu co by tu wstawić.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (24)