Blog (171)
Komentarze (1.6k)
Recenzje (2)
@MaXDemageWeekendowy Kącik Kulturalny: Opowiadanie Technomag - rozdział 1

Weekendowy Kącik Kulturalny: Opowiadanie Technomag - rozdział 1

27.04.2013 18:31, aktualizacja: 11.01.2015 11:44

Rozdział 1 - Prawdziwy Technomag

Wersja PDF, EPUB, MOBI

Otwarte drzwi balkonowe były pierwszą rzeczą jaką zobaczyła, gdy tylko otworzyła oczy. Mogłaby dać sobie rękę uciąć, że gdy szła spać, pozamykała wszystko. To oznaczać mogło tylko jedno: gospodarz wstał. Sytuacja mocno ją zaskoczyła, po wczorajszych ekscesach spodziewała się, że będzie spał do godziny dwunastej. Tymczasem zza horyzontu powoli wysuwało się ospałe słońce. Podniosła głowę i przetarła oczy, chcąc lepiej dojrzeć, co się działo na balkonie. I nie pożałowała tego.

Wyglądało to dokładnie tak, jak sobie wyobrażała z opowieści Refoxa. Najwyraźniej on kiedyś też widział ten spektakl, być może tak jak ona przyniósł Maxa do domu po jakiejś straszliwej akcji. Wrażenie jakie zrobił na niej ten minimalistyczny pokaz trudno było opisać. Chłopak trzymając w ręku kubek z gorącą kawą, po prostu stał na balkonie wpatrując się w słońce podczas, gdy chmury, które zebrały się nad miastem, uciekały najszybciej jak się dało. Zapowiadało się, że będzie to kolejny piękny dzień - zresztą jak zawsze. Od pięciu lat, czyli od kiedy trzeci technomag kategorii S zamieszkał w stolicy Dolnego Śląska, nie było dnia z chmurami. Dziwne, że nikt tych dwóch rzeczy ze sobą nie powiązał. Telewizja i gazety od zawsze obwiniały o taki stan rzeczy systemy regulacji nanitów, a społeczeństwo coraz większą ilość szkół technomagicznych. Pojedyncze przekazywane z ust do ust miejskie legendy wspominały, co prawda, o jakimś magu ze zdolnościami pogodowymi, ale nikogo takiego na oficjalniej liście nie było.

Jessica dowiedziała się kto stoi za pogodą kilka miesięcy temu, kiedy to w pubie, w którym pracowała, zaczął regularnie pokazywać się Max z przyjaciółmi. Na początku nie mogła uwierzyć, ale gdy tylko okazało się kim jest ten niepozorny chłopak nie śmiała więcej wątpić. Tym bardziej teraz, gdy po wczorajszym pokazie znała ogrom jego możliwości i gdy na własne oczy zobaczyła spektakularną scenę "tworzenia słonecznego dnia".

Gdy tak rozmyślała nad pogodą, chłopak odwrócił się i spojrzał na nią. Natychmiast uśmiechnął się po czym zapytał z rozbrajającym entuzjazmem:

- I jak się spało, moja droga?

Nie zamierzała natychmiast odpowiadać. W jej głowie uknuł się bardzo szybko plan nękania Maxa niedopowiedzeniami oraz wizjami tego co mogło się w nocy wydarzyć. Przeciągnęła się więc dyskretnie i usadawiając na brzegu łóżka, zapytała sama:

- A ty jak się czujesz?

- Dobrze. Choć trochę mnie suszy.

- Dałeś czadu wczoraj. Byłam naprawdę zaskoczona i to tak bardzo pozytywnie. Gdybym była trochę młodsza, gotowa byłabym się w Tobie zakochać, ogierze.

Poskutkowało. Max patrzył na nią z niedowierzaniem. W jego głowie toczyła się prawdziwa wojna pomiędzy tym, co pamiętał, a tym, co próbował sobie wyobrazić.

- Słucham? - zapytał ostatecznie.

Śmiech Jessiki wprawił go w jeszcze większe zakłopotanie. Dziewczyna jednak szybko przystopowała zagalopowane męskie hormony przepraszając za nieporozumienie.

- Nie mogłam się powstrzymać, wybacz. Oczywiście chodziło mi o to, jak wczoraj uratowałeś wszystkich przed wybuchem - powiedziała już znacznie spokojniej. - To było imponujące. Bariera jaką postawiłeś...

- Czyli jednak dobrze pamiętałem. - Max podrapał się po głowie. - Musze przyznać, że na moment zwątpiłem – odchrząkując, dyskretnie wskazał na ubiór kobiecego gościa.

- A! Sorry, ale nic sensowniejszego nie znalazłam. Chyba, że wolałeś, abym paradowała w samej bieliźnie? - odpowiedziała wskazując na koszulę, w której spała. Głęboki, spowodowany niedopiętymi guzikami dekolt i koniec materiału tuż za udem wywołałby szybsze bicie serca u każdego faceta, nawet nie do końca prostego. Jessica nie tylko była biegła w grach psychicznych i skora do gnębienia innych niedopowiedzeniami, była też seksowna. Długie blond włosy, ładne oczy, pełne usta i równie pełne piersi. Nogi natomiast, te to miała: "aż do samej ziemi" - jak mawiał znajomy Maxa.

Z trudem, bo z trudem, nie mniej jednak chłopak odparł wewnętrzną pokusę wykorzystania sytuacji i wszedł ponownie do pokoju. Zapach kawy roznosił się po całym mieszkaniu, podczas gdy on wzorkiem wodził po podłodze w poszukiwaniu pilota.

- Szkoda tylko, że padłeś jak długi chwilę po wybuchu.

- Są pewne granice, nawet dla takich jak ja. Nanity nie są manną z nieba. Kiedyś się kończą.

- Refox wszystko mi wytłumaczył, jak dojechać, gdzie masz klucze i tak dalej, a potem pobiegł pomagać innym. Dobry chłopak z niego. No, ale wracając do sedna, kazał mi przywieźć Ciebie tutaj. Trochę mi to zajęło, bo byłeś praktycznie nieprzytomny i stanowczo cięższy niż na to wyglądasz. Położyłam cię koło drugiej w nocy, a że byłam zmęczona i trochę martwiłam się o twoje zdrowie, więc zostałam. Dziwne, że nawet nie dzwonił, ani nic. Boże, może coś mu się stało?

Gdy dziewczyna przerażona swoim spostrzeżeniem próbowała połączyć się z siecią globalną, Max akurat znalazł pilot i włączył telewizor. Na złość chyba, trafił na poranne wiadomości relacjonujące straszliwy pożar na Grabiszyńskiej.

- Wysłał mi wiadomość, że jest w szpitalu, trochę go zaczadziło na miejscu. Przyjedzie jak tylko go wypuszczą, więc raczej nie będziemy się ruszać z domu. – Powiedział obserwując beznamiętnie to, co opisywał prezenter.

- Teraz ty mnie nastraszyłeś - powiedziała zamykając w myślach skrzynkę odbiorczą i odłączając interfejs neuronowy od internetu. Akurat w tym momencie zaczęła słuchać tego co mówiono w telewizorze. - Że co!? Jaja sobie robi! Pojebało ich!

Dalsze słowa również nie szczędziły w wyzwiskach, tymczasem chłopak spokojnie popijając kawę wpatrywał się w ekran. Jednak jego smutna mina, mówiła wszystko - w środku, w głębi duszy, cierpiał niezwykle.

***

Dla Blachy była to pierwsza od kilku tygodni wolna sobota. Mało tego, była to sobota, po dwutygodniowym maratonie testów, egzaminów oraz pełnego nadzoru nad bandą dzieciaków. Pragnął się wyspać, a potem cały dzień leniuchować. Zamówiłby jedzenie przez telefon, zaprosił paru kumpli i grał na konsoli do drugiej w nocy. Niedziele natomiast calutką by przespał. Niestety plany jego pokrzyżował Siberia - współpracownik ze szkoły.

- Wstawaj, jest mega problem! - krzyknął, gdy tylko Blacha odebrał połączenie.

- Człowieku jest - mężczyzna przez chwile próbował skupić wzrok na wirtualnym zegarku wyświetlanym na siatkówce. Było to o tyle trudne, że jednocześnie próbował przetrzeć oczy. - …szósta rano. Środek pieprzonej nocy. O co ci chodzi.

- I tak jesteśmy dobre trzy godziny spóźnieni. Max narozrabiał.

- Znowuuuu?

- Tym razem posądzają go o zabicie dwudziestu jeden osób.

- Za pięć minut będę czekał na ciebie pod klatką.

Zerwał się natychmiast. Wiele rzeczy już przechodził w związku z ekscesami ich najwybitniejszego ucznia, ale masowe morderstwo było czymś absolutnie nieprzewidywalnym.

- W wiadomościach trąbią, że Dester doprowadził do wybuchu w budynku mieszkalnym na Grabiszyńskiej. Masa poparzonych. Póki co wyciągnięto pięć trupów, szesnaście osób uważa się za zaginionych. A jemu się od razu obrywa. Widziałem się z Kluczem i Mordą i wiem, że to nie on. Znam przebieg wydarzeń, ale presja publiki robi swoje. Bulec dzwonił, pytał się co ma robić. Generalnie chaos. Masakra!

- Dobra, ja już wychodzę z domu. Będę czekał na dole, pod klatką. Resztę opowiesz mi w drodze.

- Będę za dwie, trzy minuty.

Gdy tylko Siberia zatrzymał się, Blaha wskoczył do auta i czym prędzej odjechali.

- Gdzie właściwie jedziemy?

- Na miejsce zdarzenia, ponoć spotkamy tam kogoś, kto zarządza tym całym kryzysem.

- To mów co wiesz.

Mężczyzna wziął głęboki oddech, spojrzał na kolegę po czym wypuszczając powietrze zwrócił wzrok na jezdnię.

- Aż tak źle?

- Wszystko zaczęło się ponoć od tego, że całą paczką poszli do jakiegoś pubu. Chodzą tam zawsze i siedzą często do późna w nocy. Refox mówił, że mają całkiem dobre połączenie wieczorem i są raptem w kilka minut w swoich domach. Tym razem było nie inaczej. Bawili się, imprezowali, aż do momentu, w którym usłyszeli duży huk za oknem. Jak się okazało, facet wjechał ciężarówką w budynek obok. Zwykły blok z mieszkaniami. Coś wybuchło i wszystko zaczęło się palić. Wybiegli na zewnątrz i Max natychmiast zaczął majstrować swoją mocą. Zgaduje, że powoli obniżał poziom tlenu w powietrzu, aby wygasić ogień a ludzie mogli normalnie się ewakuować.

- A tak, widziałem jak robił takie sztuczki na testach.

- Nie mniej, wszystko szło w miarę sprawnie. Ludzie wybiegali z budynku, inni próbowali pomóc gasić. Wreszcie ktoś krzyknął, że w budynku były butle z gazem i się palą. Ludzie wpadli w panikę, zaczęli się taranować, skakać przez okna...

***

5 godzin wcześniej…

Przez moment Jessica zwątpiła w Stwórcę - o ile można było powiedzieć, że wcześniej wierzyła. Spojrzała na Maxa, który to w spokoju koncentrował się na obniżeniu tlenu w budynku i ugaszeniu w ten sposób pożaru. Gdy tylko razem z nim i resztą chłopaków wybiegła przed pub, zapewniał, że w kwadrans upora się z tym bez problemów. Teraz gdy paliły się butle z gazem wiedziała, że sytuacja się zmieniła.

Refox podbiegł do nich mocno przerażony. Dodatkowo jego niezbyt przyjemną minę potęgowała wielka ściana ognia jaką miał za plecami.

- Zdążysz?

- Nie. - Max odpowiedział bez zawahania. Znał doskonale swoje umiejętności i potrafił absolutnie ze stu procentową pewnością stwierdzić, że ugaszenie pożaru zajmie mu jeszcze dobre dziesięć minut. Stanowczo za mało.

- Boże! - Krzyknęła odruchowo Jessica. - Zrób coś, tam są jeszcze ludzie.

- Szybko, mów Morda, ile jest butli?

- Ciężko powiedzieć, ogień sporo przysłania. Dwanaście, może więcej. Nie wiem Max, nie dam głowy.

Gdy Refox rozejrzał się po okolicy ujrzał dziesiątki, jeśli nie setki osób, które dopiero co wybiegły z bloku i zbierały się dookoła na ulicy. Stali stanowczo za blisko i właśnie do tego zmierzał Max.

- Co robimy? - Zapytał wreszcie, obawiając się odpowiedzi.

Jakby na złość, jak to mają w naturze rzeczy martwe, właśnie w tym momencie wybuchła pierwsza butla z gazem. Nie było już czasu na reakcję.

Wóz albo przewóz - pomyślał Max i zamykając oczy uczynił, co uczynić musiał.

***

- Postawił barierę dookoła budynku, aby uchronić ludzi przed eksplozją, zamykając w środku tych co nie wyszli? - W odpowiedzi na pytanie Blachy, Siberia tylko kiwnął głową. - Ja pierdziule. W życiu sam bym nie podjął takiej decyzji. Ten chłopak ma jaja.

- Stalowe. No ale wyszedł z tego niezły problem, bo Max chwilę potem zaginął.

- Zaginął?

- Refox kazał dziewczynie, jednej z kelnerek którą dosyć dobrze znali, odwieźć Maxa do domu. Chłopak wykorzystał wszystkie swoje nanity w ciele i padł jak długi sekundę później. Pech chciał, że ludzie widzieli, jak postawił barierę tym samym zamykając niewinnych w środku. Dali znać policji a sprawa potoczyła się już dalej w oczywisty sposób. Fakt, że zniknął z miejsca zdarzenia wcale mu nie pomaga. - W tym momencie przerwał, gdyż ktoś próbował się z nim połączyć. Siberia spojrzał na wyświetlające się imię i zamarł na moment, dopiero po chwili odebrał.

- Max? Gdzie jesteś do cholery?

- W domu.

- Czyli?

- W domu. Własnym. Po tonie wypowiedzi mniemam, że wiesz już wszystko.

- Nie ruszaj swego dupska nawet o milimetr. Przyjedziemy do Ciebie jak tylko sami dowiemy się co możemy zrobić.

- Oj. Liczba mnoga świadczy o tym, że jest z tobą Blacha. Biedaczek pewnie się nie wyspał.

- I nie uwierzysz, ale nie wyspałem się znowu z twojego powodu – odpowiedział mężczyzna.

- Aj, głośnomówiący. No nic, to ja czekam. I nie martwcie się, jakby policja szturmowała moje mieszkanie, żywego mnie nie wezmą.

- Nie rób sobie… Rozłączył się!

- Przynajmniej wiemy, że jest żywy i zdrowy, inaczej by sobie tak nie żartował. Fakt, że zadzwonił świadczy o tym, że wie w jak głębokim gównie jest. – Blacha spojrzał na lewo przez okno. Już od dłuższego czasu było widać słup dymu świadczący o ogromnym pożarze.

***

Lamenty i wyzwiska Jessiki na temat tego co mówiono we wszystkich mediach nie robiły wrażenia na Maxie. Kilka razy przechodził przez podobne sytuacje – co prawda pobił swój rekord jeśli chodzi o domniemaną ilość zabitych osób – ale nagonka zawsze wyglądała podobnie. Na całe szczęście jego dane z racji umiejętności były pilnie szczerzone przez szkołę i armię, nawet policja musiała uzyskać pozwolenie aby je otrzymać. Dyrektor, choć stary zboczeniec, w takich momentach okazywał się być spoko gościem, który najpierw sam zbada sprawę, a potem dopiero wyda ucznia. O ile zajdzie taka potrzeba. Póki co jeszcze nigdy takowej nie było i Max modlił się, aby nic nie uległo zmianie.

Dziewczyna usiadła ponownie na łóżku chowając głowę w dłoniach.

- Nie martw się, Siberia i Blacha wyjaśnią wszystko.

- Jeśli mnie pamięć nie myli, nauczyciele z twojej szkoły, prawda? Technomadzy kategorii A i S. Zaskakujące jak potężną moc mają. Zarówno tą z nanitów, jak i tą w realnym świecie. Tam zginęło tyle osób… To znaczy ja wiem, że nie miałeś wyjścia. Naprawdę rozumiem, ja sama nie wiem czy odważyłabym się na takie posunięcie. – Jessica spojrzała na Maxa, a po chwili jej wzrok utkwił w podłodze. – To było straszne, ich krzyki, płacz. Tam naprawdę zginęli ludzie i oni myślą, że przez ciebie. Przez ciebie.

- Spokojnie. Wypij kawę, ubierz się i zobaczysz, że wszystko będzie dobrze. Nawet nie masz pojęcia przez jakie problemy przechodzą technomadzy wysokich kategorii. Przyznaje, akcja jest gorąca, ale ci dwaj kolesie są specjalistami od takich gorących spraw. Musimy tylko czekać. – Wolał nic nie mówić o osobach uwięzionych w budynku. Z tego, co czytał na Internecie o rozmowach z kobietami, trzeba im koniecznie wyjaśniać, że wszystko będzie dobrze i omijać problematyczne tematy. A poradnikom z Internetu trzeba ufać.

Zerknął kątem oka na dane, które mikroprocesor kontrolujący stan nanitów wyświetlał na jego siatkówce. Dawno wyszedł już z poziomu krytycznego, spróbował więc podłączyć się do lokalnej sieci za pomocą wmontowanego w głowie urządzenia. Natychmiast zalała go fala maili, spamów i kilka powiadomień z serwisów społecznościowych. Nic ważnego – pomyślał potrząsając głową i odrzucając tym samym wszystko do folderu „przeczytane”. Było zaledwie kilka minut po godzinie szóstej, ale wszyscy już wiedzieli o tym co się wydarzyło. Nawet nie próbował uruchomić komunikatora, gdyż wiedział co się będzie działo. Na całe szczęście prywatny numer telefonu do niego miało raptem kilka zaufanych osób – mógł więc czekać na rozwój sytuacji w spokoju.

***

Choć pracy było co nie miara, policja uwijała się sprawniej niż zwykle – powodem oczywiście była niezliczona ilość kamer i fotoreporterów zarówno profesjonalnych, jak i tych amatorskich z akredytacją blogową. Dla porucznika Malińskiego to oni byli najgorsi. Łazili z tymi małymi kamerkami pomontowanymi w Bóg wie czym i kręcili nosem, gdy tylko próbowano ich przenieść, bo utrudniali wykonywanie standardowych czynności. A wszystko z powodu technomaga kategorii S.

- Ech – porucznik westchnął głęboko ściągając czapkę służbową i ścierając rękawem pot z czoła. Straż pożarna wciąż dogaszała resztki płonącego budynku, więc okolica była naprawdę gorąca.

Rozejrzał się szukając wolnych funkcjonariuszy aby z ich pomocą pogonić jeszcze kilku reporterów, ale ujrzał coś znacznie gorszego. Koło taśmy policyjnej pojawił się dobrze znany mu samochód. Siberia – jeden z trzech technomagów najwyższej i najstraszniejszej kategorii, nauczyciel w najlepszej szkole w mieście i oficer wojskowy w stopniu pułkownika. Pojawiał się zawsze, gdy tylko narozrabiał jeden z jego pupili, a ostatnio stanowczo zbyt często z powodu tego samego chłopaka.

Maliński koniec końców uśmiechnął się jednak, szybko w głębi ducha obmyślił plan jak pozbyć się kilku spraw za jednym zamachem. Podszedł więc do samochodu kłaniając się przy okazji nisko - nie lubił salutować. Zwłaszcza jemu.

- Spodziewałem się was.

- Malina, dobrze że to ty tu jesteś. Z Gburkiem pewnie bym się nie dogadał.

- Na urlopie, choć szef chciał go przez moment wycofać, powiedziałem jednak, że poradzimy sobie. Bo poradzimy sobie, prawda?

- Oj Malinowski, Malinowski, zrób lepiej porządek z tą całą aferą o zabicie – Blacha stanął obok policjanta a po jego twarzy było widać, że jest mocno zdenerwowany.

- Maliński, przypominam. I o ile pamięć mnie nie myli, nie masz wyższego stopnia by mi rozkazywać Blacha. Zresztą, gdyby mi zależało, dawno bym już szturmował jego mieszkanie, bo wiem, że tam siedzi. Moi ludzie mają go na oku praktycznie od samego początku. Dyrektor Bulec i nadinspektor Zientara poprosili mnie jednak aby poczekać, aż przyjedziecie i wyjaśnicie wszystko. Więc czekałem. Nie mam zamiaru babrać się z technomagami kategorii S, nawet jeśli któryś tak bardzo narozrabiał. Cenię zdrowie moich ludzi.

- Dlatego wolę ciebie. – Siberia poklepał porucznika po ramieniu. – Opowiadaj lepiej, co masz, a my uzupełnimy twoją wiedzę o to, co my mamy. Potem zastanowimy się nad tym co powiedzieć mediom…

Blacha nie słuchał reszty rozmowy. Przyglądał się budynkowi, który płonął w oddali, nie mogąc wyjść ze zdziwienia, że Max zdołał postawić barierę wokoło tak dużej budowli.

- Piorunujące wrażenie, prawda. – Nagle zagadała do niego ładnie ubrana kobieta. – Róża Chmielecka, gazeta Wrocławski Techno Mag. Czy może Pan coś powiedzieć na temat Maximiliana Destera, sprawcy tego wypadku?

- Bez komentarza – odpowiedział próbując odejść najszybciej jak się dało.

- Sama posiadam kategorię B i wiem, że trudno było by wysadzić cały budynek, zwłaszcza osobie, której nanity nie generują żadnego ognia, ani nie wybuchają. Czy obecność pana oraz będącego w stopniu pułkownika Siberi, jest spowodowana tym, że wydarzyło się tu coś innego? Może wojny gangów? Panie Blacha, czy słyszał pan o Czarnych Magach?

Choć był już daleko od reporterki, zatrzymał się słysząc ostatnie pytanie. Odwrócił się powoli i widząc uśmiech na jej twarzy zrozumiał, że wpadł w pułapkę. Złapał się za głowę i podszedł bliżej. Musiał być bardzo ostrożny, żeby nic nie wygadać, a jednocześnie dowiedzieć się jak najwięcej.

- Słucham?

- Na niektórych blogach w sferze miasta pojawiły się już informacje o tym, że okolica była w rzeczywistości miejscem bitwy dwóch gangów technomagów. Max, technomag kategorii S został najprawdopodobniej przypadkiem wplątany w tę bójkę. Bo jak inaczej wytłumaczyć fakt, że policja wciąż nie zatrzymała sprawcy, mimo iż według naszych informacji wie, gdzie ten przebywa? Najwyraźniej obarczenie jego tym incydentem jest tylko przykrywką. Zgadza się?

- Czy tak wygląda wywiad? Bo wydaje mi się, że zadaje pani tylko pytania retoryczne. – Mężczyzna uśmiechnął się. Wszystkie teorie spiskowe bawiły go niezmiernie. – Nie ma żadnych gangów, żadnych czarnych magów, a ten wypadek to… to tylko wypadek. Obecność ucznia naszej szkoły była całkowicie przypadkowa. Z zeznań świadków wiemy, iż próbował pomóc. Niektórzy źle to wiedzieli, stąd pomyłka. Nie mi winić policję, że działa wolno i równie powoli odwołuje swoje słowa… - nie skończył jednak gdyż w tym momencie zarówno on jak i jego rozmówczyni dostali wiadomość na interfejsie ocznym. Niewielkie, czerwone koperty ukazały się wprost na ich siatkówkach migając niczym szalone. Symbol był charakterystyczny dla powiadomień alarmowych, które wyświetlały się wszystkim osobom w zasięgu urządzenia nadawczego, w tym wyjątkowym wypadku, w całym mieście. – Oho, właśnie idzie ogłoszenie policji w tej sprawie. Proszę posłuchać. Wszystko się wyjaśni.

Tak jak Blacha przewidywał, kanałem ogólnodostępnym policja wysłała powiadomienie o pomyłce jaką popełniła obarczając Destera winą za pożar i śmierć dwudziestu jeden osób. Uśmiech zniknął z twarzy Róży chwilę po doczytaniu pełnego komunikatu i pochwale, że dzięki technomagowi udało się uratować wiele osób.

- Ciekawe. Więc on uratował inne osoby przed wybuchem? O, jest nawet ujęcie z kamer przemysłowych. Cóż, zmienia to trochę postać rzeczy, ale nie zmienia faktu, że zareagował pan na wieść… gdzie pan idzie. Halo. Ugh! – chciała pójść za Blachą, ale w porę zjawili się funkcjonariusze, którzy zatrzymali ją kilka metrów przed taśmami.

- Jedziemy do Maxa? Po drodze opowiem ci parę ciekawostek, które właśnie usłyszałem.

Siberia spojrzał na kolegę dziwnie, po czym pożegnał się z porucznikiem Malińskim i udał w kierunku samochodu.

- Lokalne blogi coraz głośniej mówią o czarnych magach. Nawet gazety się już tym zainteresowały. Musimy przemyśleć co zrobić z tym fantem.

- Zostawmy to na razie w spokoju. Jedziemy po Refoxa i Mordę, potem odwiedzimy winowajcę.

***

- Zaskakujące, że masz jeszcze telewizor na zwykłego pilota. Boże jak się obsługiwało te ustrojstwa. – Jessica machała niewielkim urządzeniem przed ekranem licząc na to, iż jakimś cudem uruchomi menu.

- Lubię stare gadżety.

- Widziałem, nawet zwykłego laptopa masz. – Dziewczyna wskazała na róg pokoju, gdzie na biurku stał leciwy już model przenośnego komputera. – W podstawówce miałam taki. Rodzice byli biedni, więc dostałam w spadku po wujku. Jak na tym draństwie przełączyć programy?! Do jasnej cholery!

- Podaj. Jest do tego specjalny przycisk.

- Litości Max, żadnych gestów? Żadnych komend głosowych? Żyjesz w zeszłym stuleciu.

Jakby specjalnie w odpowiedzi na to w kuchni włączył się młynek do kawy, lodówka się otworzyła i wysunęła półkę z mrożonym jedzeniem, a mikrofalówka przygotowała specjalny program do podgrzewania pizzy.

- Dom ma centralny system zarządzania spięty z moim systemem kontroli nanitów. Wyłącznie telewizor, laptop i stare konsole – tutaj chłopak wskazał na podłogę, gdzie leżało mnóstwo kabli i kilka dziwnych urządzeń – nie są sterowane przez mój mózg.

- Dobra, dobra, przełącz na inny kanał, bo nie chce już słuchać tych drani. I kawę poproszę mocną.

- Robi się szefowo. To chyba pierwszy raz, jak ja tobie będę robił kawę.

Jessica usiadła przy stole w kuchni podpierając brodę na rękach i wpatrując się krzątającego się gospodarza. Przygotowanie śniadania oraz napojów mimo częściowej automatyzacji czynności, zajęło i tak sporo czasu. Trzeba było przesypać kawę, wymienić filtr, podłożyć czysty dzbanek. Wyciągnąć kubki i talerze ze zmywarki. Przełożyć pizze do mikrofalówki i znaleźć sztućce.

- Daj spokój, zjemy rękoma – powiedziała przeciągając się. Nie uszło to uwadze chłopaka, gdyż kątem oka udało mu się uszczknąć widok na kobiecą bieliznę. Całkiem ładną kobiecą bieliznę.

- Sugeruję, żeby potem nie było, że nie ostrzegałem, abyś się ubrała. Za czterdzieści minut będzie tu Siberia, Blacha i chłopaki.

- Ach, a ja nie mam świeżych ubrań. Czterdzieści minut? Powiedz, że masz pralkę z suszarką. Powiedz! I żelazko. Musisz mieć.

Max w czasie, w którym dziewczyna jojczyła, nalał jej kawy i wyciągnął pizzę z mikrofalówki. Zapach roztopionego sera i podgrzanej szynki rozniósł się natychmiast po kuchni, uspokajając na chwile maniakalne zapędy kobiecego gościa. Burczenie w brzuchu, które pojawiło się chwilę później sprawiło, że Jessica zarumieniła się nieznacznie. Gospodarz jednak – zgodnie z dalszymi instrukcjami internetowych poradników – nie skomentował tego, tylko w ciszy wyszedł do pokoju.

- Wrzucę rzeczy na szybki program. Za pół godziny powinny być suche.

- Jesteś boski ogierze – odpowiedziała przerywając na chwile jedzenie.

- Wiem…

Post Scriptum...

Zajrzyjcie na wydaje.pl gdzie za skromną opłatą możecie nabyć kolejne rozdziały…

Pozdrawiam was moi drodzy ;D i miłej lektury pozostałych części życzę.

PS2. Za uwagi krytyczne również jestem wdzięczny. Howgh.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (14)