Playtest Halo: Reach

Playtest Halo: Reach

Redakcja
26.08.2010 12:54, aktualizacja: 01.08.2013 01:58

Halo: Reach to ostatnia gra ze znanej serii, która wyjdzie spod skrzydeł Bungie. Ekipa pragnie pożegnać się z fanami najlepiej, jak potrafi i prawdę mówiąc po dłuższej chwili spędzonej przy kampanii dla pojedynczego gracza oraz trybie Firefight muszę przyznać, że chłopaki się istotnie popisali. Reach to będzie ich "łabędzie śpiew" (jeśli o tę sagę chodzi, bo kariery nie końćzą). Twórcy zapewniają, iż w grze znajdziemy kolosalną wręcz ilość rozwiązań, których na próżno szukać w jakiejkolwiek innych pozycjach dostępnych obecnie na rynku. Tak, studio z pewnością czuje presję 2,7 miliona graczy mających za sobą dokładne sprawdzenie bety i już zacierających ręce na wersję finalną.

Jak wiemy, po heroicznych wyczynach Master Chiefa oraz członków oddziału Orbital Drop Shock Troopers, czas oto na zupełnie nowych bohaterów – Spartan II i III generacji. Na samym wstępie prezentacji Reach dane nam było zapoznać się z całą plejadą postaci oraz zobaczyć ich w akcji w czasie jednej z misji. W Tip of The Spear, gracz po nieudanym oflankowaniu sił Przymierza, wspólnie z Catherine-B320 (również znaną jako Kat) musi zlikwidować stanowiska dział przeciwlotniczych - to otworzy drogę naszym bombowcom. Pierwsze, co uderza po przejęciu kontroli nad głównym bohaterem - Noble Six, to ogrom całego konfliktu. Jednostek jest teraz na ekranie znacznie więcej, a gra utrzymuje płynność nawet, kiedy z orbity wyłaniają się dwa kolosalne statki, zasypujące ogniem przeciwnika. Akcja też nie skupia się jedynie w miejscu, gdzie się znajdujemy. W oddali często można zauważyć starcia obrońców planety z kolosalnymi Skarabeuszami wroga.

Obraz

Niewiele grzebano przy samej mechanice rozgrywki. Strzela się identycznie, aczkolwiek z poprawioną perspektywą autentycznie czujemy, jakbyśmy siedzieli w zbroi Mjolnir. Deweloperzy zapowiedzieli, że w dowolną misję kampanii mogą po sieci szarpnąć jednocześnie cztery osoby, albo dwie "kanapowo" - na podzielonym ekranie. Nie oznacza to niemniej, iż nagle my lub koledzy wcielimy się w głównych bohaterów. Zaraz obok sterowanych przez konsolę Spartan pojawiają się postacie stworzone przez naszych towarzyszy – ich wersje Noble Six. Im więcej żywych graczy bierze udział w partyjce, tym odpowiednio rośnie naturalnie poziom trudności zabawy. Co się tyczy reszty członków oddziału głównego - reprezentują oni odpowiednie klasy. Taka Kat potrafi szybciutko zblokować zbroję, co daje jej chwilową nieśmiertelność. Nie zabrakło nowych pojazdów - Rocket Hog to nieco przemodelowany wizualnie Guziec, wyposażony w wyrzutnię rakiet.

[break/]Po kilkuminutowym ograniu kampanii, przyszedł czas na Firefight. Tu już na wstępie Bungie uderzyło z wielkim usprawnieniem, jakim jest wyszukiwanie meczy (niedostępne w Halo 3: ODST). Sprawdzaliśmy w akcji tylko tradycyjną wersję zabawy, gdzie jako oddział Spartan odpieraliśmy kolejne oddziały przeciwników, na pocieszenie jednak ekipa ujawniła największy bonus całego trybu - czyli tworzenie własnych, niemal niezliczonych ilość wariacji rozgrywki. Gracz ma kontrolę nad wszystkimi jej elementami, począwszy od broni, poprzez czaszki, na ustawieniu odpowiednich przeciwników, którzy pojawią się w czasie danej fali kończąc. W Halo: Reach nie zabraknie też majstrowania przy grawitacji, a każdą stworzoną przez nas mapę, tudzież tryb, możemy potem udostępnić znajomym.

Obraz

Za wszystko, co robimy w kampanii oraz w trybie multiplayer, jesteśmy nagradzani kredytami. Te przydadzą się w sklepie, gdzie to poza nowymi elementami zbroi, znajdziemy również takie bonusy, jak choćby głosy bohaterów do trybu Firefight - wśród nich nie zabrakło starych znajomych. Jest Edward Buck z Halo 3: ODST (Nathan Fillion), Cortana, sierżant Johnson, a nawet sam Master Chief. Ponadto warto wspomnieć o dodatkach Birthday Party (brzmi znajomo?) i Heart Attack - pierwszy wywoła fontannę konfetti za każdym razem, gdy zostaniemy załatwieni strzałem w łeb, drugi zaś to fruwające wokół głowy serduszka ze skrzydełkami...

Rozgrywka nie zawodzi, lecz z drugiej strony pojawia się temat oprawy wizualnej - niestety raz jeszcze Bungie nie udało się podciągnąć grafiki na poziom choćby konkurencyjnego Call of Duty: Modern Warfare, czy Battlefield: Bad Company 2. Zgadza się, jednostek jest równocześnie znacznie więcej, niż w poprzednich odsłonach Halo, a ekran raz za razem rozświetlają efektowne wybuchy, jednak tekstury nadal pozostawiają wiele do życzenia. Pomieszczenia też świecą pustkami. Brak większej ilości szczegółów w otaczającym nas środowisku sprawia, że ten futurystyczny świat nie jest odbierany jako wiarygodny. No i nie mamy większego wpływu na jego wygląd - rakieta wystrzelona w ścianę jej nie zniszczy. Mimo to na pewno na plus zaliczyć należy próbę stworzenia mrocznego, dojrzałego klimatu - w końcu gra opowiada o desperackiej obronie planety…

Obraz

Ogólne wrażenia? Bungie sprosta wymaganiom większości graczy. Widać, że ekipa faktycznie pragnie wrzucić wiele nowych rozwiązań do Halo: Reach, nie zapominając jednak o wiernych fanach serii - znajdziemy tu choćby przynajmniej dwie mapy dla weteranów Halo 2, Sanctuary oraz Ascension. Zapowiada się też, że seria przeskoczy konkurencję, jeśli o wciągającą rozgrywkę chodzi. Dynamiczna akcja jest siłą napędową całej produkcji, odciągającą uwagę od lekko przestarzałej grafiki. Także kampania trzymać będzie odpowiedni poziom - skala całego konfliktu została powiększona, mamy nową plejadę bohaterów oraz pojazdy. Szybka zajawka Reach zaprezentowała też użycie "noktowizora", który przypomina ten z Halo 3: ODST. Zapowiada się kolejny hit na Xboksa 360.

Programy

Zobacz więcej
Źródło artykułu:www.dobreprogramy.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)