Playtest Mass Effect 2

Playtest Mass Effect 2

Redakcja
28.08.2009 13:56, aktualizacja: 01.08.2013 01:59

Trudno zaprzeczyć, że BioWare tytułami pokroju legendarnego już Star Wars: Knights of the Old Republic, czy też o wiele wcześniej Baldur’s Gate, ugruntowało swoją pozycję wśród twórców gier RPG. Niedawne dzieło studia - Mass Effect, pomimo ciut większego nacisku na akcję niż "stare dobre" śledzenie zasypanych statystykami tabel, również przypadło do gustu coraz to bardziej wymagającej społeczności graczy. Jako że i ja zostałem oczarowany magią tego futurystycznego uniwersum, kiedy tylko pojawiły się pierwsze wzmianki o planach stworzenia kontynuacji gry, z miejsca zacząłem śledzić kolejne fazy jej produkcji, zaś na tegorocznych targach gamescom w Kolonii za zamkniętymi drzwiami miałem okazję przetestować też wczesną wersję kodu.

Pokaz w sekcji dla VIP-ów Electronic Arts poprowadził nie kto inny, jak sam Jesse Houston - współproducent Mass Effect 2. Zaprezentowany krótki fragment rozgrywki przedstawiał znany już z tegorocznych targów Electronic Entertainment Expo szturm na wieżowiec wpływowej przedstawicielki rasy Asari. Zacznijmy jednak od początku... Po przejęciu pada, ekran głównego menu nie oślepił mnie już błękitem, lecz tworzącą pewien nastrój niepokoju wariacją odcieni koloru czerwonego, w których skąpana jest powierzchnia planety gdzieś w oddali. Jako, że do dyspozycji oddana była dziennikarzom jedynie wersja demonstracyjna produktu, nie miałem szansy zajrzeć do szerszych opcji gry. Ot, na wejściu wyłącznie wyżej opisane tło, logo i migający komunikat "naciśnij przycisk start" - co też natychmiast uczyniłem.

Moim oczom ukazał się komandor Shepard - bohater pierwowzoru, pierwszy przedstawiciel rasy ludzkiej, który zasilił szeregi elitarnej jednostki Widm. Szybka scena rozmowy z towarzyszącą nam w podróży piękną Asari o celu misji to głównie dobrze znany system dialogów, gdzie po okrągłym menu poruszamy się prawą gałką na padzie, wybierając interesujące nas akurat zagadnienie. Kilka opcji zdaje się nie odbiegać jakością od dobrze napisanych rozmów z pierwszej odsłony serii i nie miałem też zarzutu co do gry aktorów, którzy je czytali. Klimat zdaje się być o wiele cięższy, sam Shepard znacznie poważniejszy - i tu właściwie dla fanów RPG kończą się plusy, a otwierają szerzej oczy wielbiciele strzelanek.

Obraz

Lądujemy na dziedzińcu i oczywiście natrafiamy od razu na opór - to około 5, czy 10 minut ostrej wymiany ognia. Niestety da się z miejsca zauważyć, że BioWare zdecydowało się pójść jeszcze bardziej w stronę gry akcji, czego wynikiem jest mocne uproszczenie niemal wszystkich aspektów RPG, jakie posiadało oryginalne Mass Effect. Pożegnamy medi-gel, a zastąpi go system regeneracji widziany już w pierwszym Halo. Do naszej ekipy dołączyli czarnoskóry Jacob oraz kobieta o nieco latynoskich rysach twarzy - Miranda (nota bene znani z Mass Effect Galaxy na iPhone'a). Rzuciłem okiem na ich umiejętności i okazuje się, że dwójka ma kilka zdolności biotycznych. Tu zauważyłem nowość - przyciąganie, w którym wiadomo, o co chodzi, więc nie będę zagłębiać się w szczegóły. Ponadto obie postacie mogły strzelać jedynie z pistoletu oraz strzelby.

[break/]Pomimo faktu, że Shepard reprezentuje dla niektórych może nieco nudną klasę żołnierza, to i w jego umiejętnościach oraz arsenale nie zabrakło powiewu świeżości. Teraz, kiedy weźmy na to chcemy zmienić sobie amunicję z protonowej na przeciwpancerną, nie będziemy musieli już wychodzić z gry, bo odpowiednia opcja pojawiła się w szybkim menu naszych zdolności. Z nowych pukawek udało mi się przetestować wyrzutnię rakiet reagujących na ciepło, jednak Houston nie zapomniał wspomnieć, że w Mass Effect 2 znajdzie się też przywołująca na myśl Fallout 3 od Bethesda Softworks broń miotająca pociskami nuklearnymi.

Obraz

Sterowanie nie sprawiło mi specjalnej trudności, a ukrycie pod przyciskiem B ataku z kolby z miejsca przypadło mi do gustu (Halo się kłania). Pod "krzyżakiem" ponownie znajduje się system wydawania prostych komend naszym podopiecznym, zaś przejrzysty interfejs u dołu ekranu wzbogacony o portrety reszty drużyny w wyraźny sposób przedstawia, co w danej chwili się z nimi dzieje. Taktyczny aspekt nie kończy się tylko na rozstawianiu Mirandy i Jacoba za zasłonami. Ponownie ataki możemy łączyć w swoiste kombosy, zadając przy tym znacznie większe obrażenia. Przykładowo wyposażona w moce biotyczne dziewczyna przyciągnie w naszą stronę przeciwnika, a Shepard uzbrojony w karabin szybko zmieni amunicję na mocniejszą i zasypie lewitującego nieszczęśnika serią pocisków.

Obraz

Jeśli o wrogów chodzi to mamy naturalnie nowe rodzaje przeciwników, w tym roboty, które pomimo odstrzelenia dolnych kończyn nadal będą czołgać się w naszą stronę, aby krótko potem ulec samozniszczeniu. Wzmocnienie pancerza jest teraz fantastycznie przedstawione na postaciach, a gdy zostanie ono zneutralizowane, wirtualna zbroja w piękny sposób pęka. Przy kombinezonach, w które przyjdzie nam się wbijać, zdecydowanie różnice wizualne między poszczególnymi egzemplarzami nie będą kończyć się jedynie na innym kolorze. Współproducent Mass Effect 2 nie mógł udzielić więcej informacji na ten temat, lecz już wiadomo, że BioWare planuje specjalną zbroję Blood Dragon Armor, którą otrzymamy razem z egzemplarzem Dragon Age: Początek.

[break/]Przemieszczanie się od zasłony do zasłony i ostrzeliwanie pozycji przeciwników tak bardzo mnie wciągnęło, że zanim się obejrzałem już stałem przed drzwiami do gabinetu Asari. O dziwo wczytywanie się nowej lokacji to już nie monotonna podróż windą. Ten drażniący element został zastąpiony dynamicznymi rysunkami, prezentującymi schemat elementów dźwigu, lecz zanim się im dokładnie przyjrzałem odzyskałem kontrolę nad Shepardem. Dialog z uwodzicielską kobietą o niebieskim kolorze skóry ukazał nową opcję szybkiego przejęcia kontroli nad rozmową. Nie zdążyłem się jednak przekonać jakie są jej skutki, gdyż ikonka za rzecz odpowiedzialna widoczna była bardzo krótko. Jesse Houston wyjaśnił, że dynamiczne "ucinanie" dialogów otworzy kilka nowych opcji rozmowy, które w dużej części będą zależeć od naszej karmy. Ale wracając do akcji - nie udaje się dowiedzieć, co Asari ma nam do przekazania, ponieważ do pokoju przez szyb wentylacyjny wpada Thane, płatny zabójca i przedstawiciel nowej rasy w uniwersum Mass Effect - Drellów. Gość niemal jak Altair szybko i sprawnie radzi sobie z ochroniarzami oraz eliminuje naszą rozmówczynię.

I na tym kończy się krótkie demo gry, a ja siedzę wpatrzony w ekran i nie mogę uwierzyć w to co właśnie przeżyłem. Zapowiada się, że BioWare ponownie stanie na wysokości zadania oraz dostarczy nam produkt z najwyższej półki. Graficznie gra w dalszym ciągu robi porażające wrażenie i pokuszę się tu o stwierdzenie, iż momentami wyglądała nawet lepiej niż pierwowzór (nie ma doczytywania tekstur), a to przecież nadal Unreal Engine 3. Co jeszcze? Miranda i Jacob to nie jedyni nowi członkowie naszej ekipy - Houston wspomniał jeszcze o Kroganinie imieniem Grunt oraz co najlepsze - samym Thanie. Muzyka nadal stoi na bardzo wysokim poziomie genialnie podkreślając mroczny klimat drugiej części Mass Effect.

Obraz

Teraz największy szok - okazuje się, że sam wygląd interfejsu nie jest jeszcze w finalnej wersji i czekają go spore kosmetyczne zmiany. Do tego, aż połowa z aktualnie dostępnych umiejętności albo zostanie usunięta, lub też bardziej zbalansowana, tak abyśmy czerpali jak największą frajdę z rozgrywki. Choć może nie każdemu przypadnie do gustu większa ilość akcji to w moim mniemaniu w Mass Effect przede wszystkim chodzi o scenariusz. A go ocenimy, kiedy tylko na rynku pojawi się pełna wersja tytułu. Nie możemy się doczekać.

Programy

Zobacz więcej
Źródło artykułu:www.dobreprogramy.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)