RIAA: piraci gwałcą prawa człowieka

RIAA: piraci gwałcą prawa człowieka

RIAA: piraci gwałcą prawa człowieka
Redakcja
30.10.2014 13:20, aktualizacja: 31.10.2014 07:42

Organizacje działające teoretycznie w obronie praw autorów i wydawców są w stanie posunąć się do najdziwniejszych kroków. Pokazują to liczne przypadki, jak choćby nieudana próba wyciągnięcia pieniędzy od jednego z polskich fryzjerów. Prym w generowaniu kolejnych absurdów wiedzie jednak amerykańska RIAA, która właśnie przedstawiła rządowi USA listę witryn podejrzanych o łamanie prawa. Co najzabawniejsze, organizacja ta tym razem wyraźnie zaznaczyła, że serwisy te poprzez swoje działanie łamią fundamentalne prawa człowieka.

Na opublikowanej liście znajduje się blisko 60 stron, wśród nich np. Vkontakte, Torrentreactor, 4shared, Uploaded, Zippyshare czy Freakshare. Najbardziej dostało się jednak sławnej zatoce piratów – nie od dziś wiadomo, że dla wielu The Pirate Bay jest niczym gwóźdź w siedzisku. Neil Turkewitz, wiceprezes RIAA uważa, że strony zawierające nielegalne materiały zasłaniają się wolnością słowa, walką z cenzurą nakładaną przez różne wyimaginowane reżimy. Ich działanie jest według prezesa organizacji na tyle szkodliwe, że stanowi atak na człowieczeństwo. Jest to rzekomo sprzeniewierzenie się najważniejszym wartościom ludzkim – można więc sądzić, że stawia on prawa autorskie ponad wolnością wypowiedzi. Konkretów jednak w jego wypowiedziach zdecydowanie brakuje.

Obraz

Według RIAA piractwo można ukrócić, wystarczy, aby społeczeństwo i firmy nie robiły szemranych interesów z osobami, które zajmują się tworzeniem i prowadzeniem takich serwisów, a tym samym odciąć je od źródeł dochodów jak np. reklam. Organizacja zauważa również, że właściciele niektórych takich stron uzgadniają współpracę z dostawcami (np. firmami hostingowymi) zapewniając sobie niższe koszty utrzymania przy większym ruchu. Najmniejszego znaczenia nie mają tutaj powiadomienia DMCA tj. wysyłane do administratorów stron żądania usunięcia informacji choćby o linkach do nielegalnych materiałów, ponieważ po chwili są one umieszczane na nowo przez inne osoby – to walka z wiatrakami, na której mają tracić autorzy. Trzeba więc przejść do bardziej radykalnych działań.

Oczywiście nie jest tak, że strony, o których mowa są święte. Świadczy o tym choćby ostatnie zamieszanie dotyczące wojowania z Google, które zostało w pewien sposób zmuszone do usuwania z wyników wyszukiwania linków do stron z nielegalnymi materiałami. Rozwiązaniem na ten problem, który w zaledwie tydzień po „zaaplikowaniu” bardzo mocno uderzył w strony torrentowe, jest system o nazwie Necromanter, mający przywrócić do życia witrynę FileSoup zamkniętą kilka lat temu. Czym jest to rozwiązanie? Pozwala ona na przeszukiwanie kilku popularnych stron torrentowych z jednego miejsca. Jest też serwerem proxy, dzięki któremu ominiemy ograniczenia lokalne np. jak to wdrożone w Wielkiej Brytanii w celu walki z piractwem komputerowym.

Na tym jego działanie się nie kończy. Nawet jeżeli jakaś strona (np. TPB) otrzyma zawiadomienie DMCA i usunie jakąś podstronę, Necormanter nadal będzie ją zawierał w formie zbuforowanej. Nic w Internecie nie ginie, nie zginą też linki do interesujących użytkowników materiałów. Testy przeprowadzone przez serwis TorrentFreak dowodzą, że takie rozwiązanie sprawdza się znakomicie, „chroniąc” linki przed wezwaniami o usunięcie. Co natomiast w sytuacji, gdy FileSoup otrzyma takie wezwanie? Autorzy nie kryją się z tym, co robią: zgodnie z przepisami usuwają je... najpierw wykonują jednak kopię pod innym adresem. W efekcie organizacje czuwające nad prawami artystów mogą czuć, że wypełniają swój obowiązek, a zarazem zainteresowani mogą znaleźć to, czego szukają. Co ciekawe, za sprawą specjalnego robota internetowego udało się nawet ominąć ostatnie restrykcje Google. Działając, przywraca on usunięte strony do działania pod innymi adresami.

Co na to wszystko RIAA? Nie wiadomo, choć na pewno takie działanie organizacji się nie spodoba. To już zaiste bezpardonowe, bestialskie wręcz atakowanie naszych podstawowych praw. Czy pozwolimy na coś takiego? A może przyłączymy się do organizacji, która słynie z wyciągania od użytkowników milionów dolarów, wysyłania pozwów (również do starszych osób, które nigdy nie miały do czynienia z komputerem), zamykania różnych serwisów internetowych, a także braku zdecydowanych działań mających pomóc w rozwoju artystów? W tej sytuacji wybór wcale nie jest taki prosty.

Programy

Zobacz więcej
Źródło artykułu:www.dobreprogramy.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (83)