Rzut Okiem - Call of Duty: Black Ops

Rzut Okiem - Call of Duty: Black Ops

Redakcja
01.09.2010 13:24, aktualizacja: 01.08.2013 01:58

W czasie całych targów Gamescom, stoisko Activision/Blizzard zdawało się być jednym z tych, które w szczególny sposób zamknięto na cztery spusty dla pokątnych zainteresowanych. Na szczęście nieufne spojrzenia przy wejściu nie odrzuciły naszej umówionej na pokazy ekipy. Za recepcjonistkami wydawca chował przed światem swoje największe tytuły - było między innymi Spider-Man: Shattered Dimensions, DJ Hero 2, "ente" z kolei Guitar Hero i nowe pozycje z agentem Jej Królewskiej Mości Bondem. Nie zabrakło też gry, której osobiście wyczekuje z zapartym tchem - czyli Call of Duty: Black Ops.

Jak wiadomo, Treyarch na dobre pożegnało się z klimatami II Wojny Światowej. Doskonałym na to dowodem jest właśnie nowe „Powołanie do Służby”, gdzie ekipa zamierza przybliżyć nam okres Zimnej Wojny. Deweloper na prezentacji ograniczył się wyłącznie do kilku zdań o grze i zdecydował przedstawić, jak Black Ops wypada w ruchu. O czym warto wiedzieć już na wstępie? Podobnie jak w przypadku poprzednich odsłon serii Call of Duty i tym razem twórcy korzystają swobodnie z historii. Podkreślano, iż priorytetem jest dostarczenie pozycji wypełnionej po brzegi akcją, zaś trzymanie się faktów to sprawa drugoplanowa.

Obraz

Prawdę mówiąc, jeżeli śledziło się kolejne fazy produkcji Black Ops, to pokaz na Gamescom ujawnił niewiele nowych informacji. Zostały zademonstrowane dwie misje, które mniej więcej powinny oddać obraz tego, co czeka nas w nadchodzącym tytule. Na start przeżyliśmy "Victor Charlie". Helikopter z nami na pokładzie rozbija się gdzieś w laotańskiej dżungli. Pech chciał, że maszyna runęła za linią wroga, więc bardziej od ekipy ratunkowej możemy się spodziewać patrolu vietkongu. Mało tego, wylądowaliśmy na rzece - wrak powoli nabiera wody i schodzi na dno. Z pasażerów ostał się tylko pilot, my oraz nasz kumpel z oddziału. Ten pierwszy szybko obrywa serią z karabinu, nam zaś pozostaje sprzątnąć żołnierzy na zewnątrz. Sytuacja staje się coraz bardziej beznadziejna, kiedy śmigłowiec zanurza się głębiej i głębiej…

[break/]Kumpel Woods nagle chwyta nas za rękę i wciąga pod powierzchnię. Okazuje się, że znalazł wyjście z wraku, lecz by przeciwnik nas nie zlokalizował musimy długi odcinek przepłynąć pod wodą. Tu pojawia się pierwsza ciekawa rzecz, gdyż nigdy wcześniej nie spędziliśmy tyle czasu w zanurzeniu. Rzeka jest brudna, a dno wygląda bardzo wiarygodnie. Gdzieniegdzie pływają rybki, a w mule znaleźć można mnóstwo rupieci. Mija krótka chwila. Kompan daje znać, że najwyższa pora się wynurzyć - najlepszym miejscem są okolice mola. Patroluje je żołnierz, lecz szybko używamy noża i bezwładne ciało ląduje w rzece. Nieco dalej dołączają do nas pozostali członkowie oddziału. Panowie planują wywołać spore zamieszanie w wiosce nieopodal, a pomoże w tym nowy gadżet na ich wyposażeniu, czyli C4.

Obraz

Rozstawienie ładunków pozostawiono nam. Tym samym znowu lądujemy w wodzie i szukamy miejsc, gdzie najlepiej umieścić wybuchowe niespodzianki. Cała akcja obfituje w dobrze wyreżyserowane, oskryptowane momenty. To nagle jakiś delikwent otworzy okno dokładnie przed naszym nosem, innym razem będziemy musieli poczekać zanurzeni, aż dwójka patrolujących obszar żołnierzy skończy rozmawiać i się oddali... Gdy już wszystko jest gotowe, wracamy na umówione miejsce, chwytamy karabin i czekamy na fajerwerki. Kolejne wybuchy eliminują dużą część sił wroga, natomiast niedobitki załatwiamy wspólnie z kompanami. Po rzezi zostaje nam jeszcze najtrudniejsze – oczyszczenie tuneli.

Obraz

W łapy dostajemy latarkę, rewolwer no i do dzieła. Przestrzeń sprawia wrażenie bardzo klaustrofobicznej. Z góry oraz ze ścian dyndają korzenie, a pod nogami lata mnóstwo robali i szczury. Nagle przed nami zawala się fragment tunelu - wpada nim brodata postać. Okazuje się, że to dobrze znany z Call of Duty: World at War sierżant Reznov. Radzi on się nam rozdzielić, co natychmiast czynimy. Na czoło wysuwa się inny nasz kumpel, lecz gdy tylko odwraca się, aby zwrócić nam uwagę, że mamy być cicho, w jego piersi zanurza się nóż żołnierza vietkongu. Strzelanina. Krótko po tym zajściu dołączamy do Reznova i wraz z nim kierujemy się dalej. W tym momencie twórcy przerywają misję, aby potem nie popsuć nam zabawy...

[break/]Czas na "Payback" - to zadanie jest fanom od dawna dobrze znane. Panowie z Trayarch tłumaczą, że całość ma miejsce kilka godzin po poprzedniej misji. Gracz wspólnie z Woodsem chce podwędzić śmigłowiec oraz uciec do swojej bazy. Szybko załatwiamy obstawę maszyny i wskakujemy za jej stery. Pilotowanie to zupełna nowość w serii, motyw nie jest jednak wprowadzony na podobnej zasadzie, co choćby w Battlefield Bad Company 2, tak więc obyło się bez zachwytów. Polatamy w liniowym do bólu kanionie, a czas wypełni nam niszczenie baz na brzegu rzeki pod nami plus do tego mostów. W międzyczasie będzie też starcie z trzema innymi śmigłowcami, lecz jest ono naprawdę mało porywające.

Obraz

Wizualnie Call of Duty: Black Ops głowy nie urywa. To w dużej mierze raczej rzemieślnicza robota - wybuchy prezentują się widowiskowo, wszelkie skrypty również trzymają bardzo dobry poziom. Arsenał też zasługuje na słowa uznania - w ręce trafi między innymi karabin służb specjalnych. Nie zakładają oni paska od broni na ramię, lecz owijają nim lufę, co prezentuje się naprawdę fajnie. Jakich innych pukawek można się spodziewać? Klasyków tego okresu, czyli M16, AK-47, wspomnianych rewolwerów. Gdzieś w tle widziałem także leżące na ziemi WA2000, lecz w czasie pokazu go nie podniesiono. Do giwer trudno się przyczepić. Zraził za to nieco śmigłowiec w "Zapłacie", bo okazało się, że w tym okresie... nie był on jeszcze produkowany. Tutaj niemniej Treyarch ponownie zapowiedziało, iż w Black Ops chodzi o świetną zabawę, nie zaś zgodność historyczną.

Obraz

Podsumowując – jest to zdecydowanie pozycja, po którą sięgnie każdy fan serii Call of Duty. Niestety poza samymi ramami czasowymi, Black Ops nie pochwaliło się zbyt wieloma nowościami. Zgadza się, wszelkie ciche eliminacje zostały przedstawione jeszcze bardziej brutalnie, możemy brać przeciwników za zakładników, czy podziwiać, jak kula w zwolnionym tempie penetruje czaszkę żołnierza, lecz patrząc przez pryzmat Modern Warfare to w dalszym ciągu niewiele. Silną stroną całej produkcji zapewne jak zwykle okaże się tryb sieciowy, przy okazji twórcy zapraszają również do zainteresowania się wersją Call of Duty: Black Ops na przenośną konsolę Nintendo DS - bo tam czeka nas zupełnie inna opowieść…

Programy

Zobacz więcej
Źródło artykułu:www.dobreprogramy.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)