Rzut Okiem - Deus Ex: Human Revolution

Rzut Okiem - Deus Ex: Human Revolution

Redakcja
27.08.2010 07:02, aktualizacja: 01.08.2013 01:58

Raz, może dwa razy do roku pojawiają się tytuły, których wyczekiwałem z zapartym tchem. Śledzę każdą informację o tych produktach, jaka tylko się pojawi w sieci, nie zważając, czy zdradza coś z fabuły, czy też nie. Najnowsze dzieło firmy Eidos, czyli Deus Ex: Human Revolution zaliczam do takich właśnie pozycji. Miałem spore obawy, bo w końcu studio zostało wchłonięte przez Square Enix - spodziewałem się, iż „kwadratowi” przemodelują całkowicie typowo zachodnią produkcję. Lecz pokaz gry na targach Gamescom rozwiał wszelkie wątpliwości. Tytuł zapowiada się świetnie i nie czuć w nim żadnych elementów wrzuconych "przypadkiem" na siłę przez japońskiego wydawcę.

Zostałem miło zaskoczony już na samym początku demka. Okazuje się, że twórcy nie idą w popularną modę na upraszczanie rozgrywki. Studio zdecydowało się dostarczyć fanom serii Deus Ex produkt najwyżej klasy, który nie tylko bazuje na patentach poprzedniczek, ale też dorzuca kolosalną ilość nowych rozwiązań. Prezentacja zabiera nas jakieś 10 godzin wgłąb gry. Mamy rok 2027, rewolucja technologiczna od przeszło 17 lat jest tak daleka, że teraz bez większych przeszkód każdy może swobodnie zmodyfikować swoje ciało. Przykładem człowieka przyszłości jest główny bohater, niejaki Adam Jensen. Jest on zatrudniony w Sarif Industries – korporacji zajmującej się bio-implantami. Niespodziewanie jedna z fabryk naszego pracodawcy wylatuje w powietrze. Naszym zadaniem jest odkrycie, co się stało, a kluczem do rozwiązania zagadki jest pewien mikrochip... w głowie denata spoczywającego spokojnie w kostnicy na posterunku policji w Detroit.

Zademonstrowano trzy różne sposoby na ukończenie tej misji. Na start, rozwiązanie najprostsze - czyli "Rambo". Jensen wchodzi głównym wejściem, po czym wyjmuje broń i posyła serię w niczego nie spodziewających się funkcjonariuszy. Hałas powoduje uruchomienie alarmu i z miejsca każdy gliniarz w okolicy będzie polował właśnie na nas. Deus Ex: Human Revolution to strzalanka z perspektywy pierwszej osoby, niemniej w grze obecny jest znany choćby z Tom Clancy’s Rainbow Six: Vegas system zasłon. Przyklejony do ściany Adam bez problemu prowadzi ostrzał, dokładnie celując lub też prując na ślepo. Co ciekawe, wiele obiektów w naszym otoczeniu możemy podnieść, przenieść, a potem wykorzystać jako barierę. Po naszej stronie jest też ogromny arsenał - szybka wizyta w „plecaku” i twórcy za pomocą odpowiednich przedmiotów podkręcają moc broni oraz zmieniają amunicję na wybuchową. Opcji „miksowania” rzeczy jest od groma. Wracając do akcji - policjanci nie dają nam rady, więc bez większych przeszkód docieramy do celu. Czas na restart i zupełnie inną strategię działania.

Obraz

Wracamy do głównego holu posterunku. Tym razem postawimy na persfazję. Broń zostaje w kaburze, a w ruch idzie nasz urok osobisty oraz zdolności oratoryjne. Celem jest siedzący w recepcji Wayne Haas. Zna się on dobrze z Adamem, lecz niemile go wspomina. Policjant był kiedyś świetnie zapowiadającym się oficerem służb specjalnych, ale na jednej z akcji zbłąkana kula z jego karabinu zabiła dziecko. Wkrótce żona od niego odeszła, on sam załamał się i w końcu dostał robotę za biurkiem. Opcji w czasie rozmowy z każdą napotkaną w grze postacią mamy trzy. Możemy naciskać, "słodzić", lub po prostu dogadać się na luzie. Tu także przydadzą się specjalne implanty głównego bohatera, które monitorować będą choćby rytm serca, poziom stresu, czy nawet rozszerzające się źrenice rozmówcy. W przypadku Wayne’a dialog został tak poprowadzony, żeby widzowie zauważyli powolne forsowanie niestabilnego emocjonalnie gliniarza. W konsekwencji daje on nam przepustkę do kostnicy. W porządku - na sam koniec Eidos przygotował ścieżkę dla prawdziwych ninja.

[break/]Omijamy frontowe wejście i kierujemy się do bocznej alejki. Jensen przesuwa sobie kontenery na śmieci, aby przeskoczyć nad ogrodzeniem. Następnie szybkie wdrapanie się na schody przeciwpożarowe i stajemy naprzeciw innych drzwi na posterunek. Są one zamknięte oraz zabezpieczone przez zamek cyfrowy, nie stanowi to jednak dla nas specjalnej przeszkody. Twórcy raz jeszcze zagłębiają się w opcje, gdzie uzbrajają bohatera w odpowiednie implant, który po kilku ulepszeniach jest w pełni gotowy do użycia. Świetnie przedstawiono wszelkie włamywanie się do systemu. Zapomnijcie o głupawych mini gierkach. Tu w czasie łamania zabezpieczeń autentycznie można się poczuć, jak haker. By dostać się do interesującego nas pliku musimy zbudować odpowiednią infrastrukturę, sieć. Główny komputer będzie miał jeszcze trudniej z odkryciem naszej obecności w systemie. Adam wchodzi do kilku stacji składających się na cały program i umacnia je tak, żeby zyskać niezbędny czas do skopiowania zawartości. Twórcy zaznaczyli też, że później do systemów będzie można wprowadzać wirusy, a nawet własne aplikacje ułatwiające włam. Po pokonaniu zamka wystarczy jeszcze tylko uruchomić termiczny kamuflaż i przekraść się za plecami gliniarzy. Przyda się rentgen w oczach, który pomoże nam zorientować się, co czyha za rogiem.

Obraz

Wizualnie Human Revolution prezentuje się bardzo dobrze. W pomieszczeniach na posterunku aż roi się od drobnych, cieszących oko szczegółów. Wiele przedmiotów pozostawianych na widoku, albo w szafkach, idzie sobie przywłaszczyć. Widzenie przez ściany zostało zrobione na podobnej zasadzie, co w Batman: Arkham Asylum. Ogólnie przeważają stalowe barwy, podkreślające futurystyczny obraz otaczającego nas świata. Na szczęście nie tylko sam posterunek wypada konkretnie - także niewielki fragment miasta potrafił oszołomić. Pomimo rewolucji technologicznej, metropolia oczami Adama wcale nie jest utopią. Na ulicach obok nowoczesnych budynków stoją stare, sypiące się kamienice. Ludzie wzbogaceni o implanty przechadzają się chodnikami, podczas gdy w alejkach i na ławkach śpią bezdomni. Jest to smutny, aczkolwiek niezwykle wiarygodny obraz przyszłości. Nieźle wypadają też sami mieszkańcy. Pomimo lekko karykaturalnego wizerunku, potrafią oni przekazać kolosalną ilość emocji.

Obraz

Podsumowując - po zakończeniu prezentacji, aż trudno było uwierzyć, że gra w dalszym ciągu jest w fazie alpha. Mnogość ścieżek do celu robi wrażenie. Da się również odczuć, że twórcy dają nam pełną swobodę w obraniu idealnej dla nas strategii - to my decydujemy, jak podejdziemy do zadania. Ogrom możliwości modyfikacji broni, implantów i łączenia ze sobą przedmiotów, przytłoczył pewnie każdą osobę na sali. Chyba nikt się nie spodziewał, że w dobie upraszczania do granic możliwości gier, ze stajni Eidosu wyjdzie tak rozbudowane dzieło. Fanów uniwersum Deus Ex ucieszy też fakt, iż Square-Enix nie wchodziło w drogę twórcom w czasie prac przy projekcie. Tym samym zabraknie motywów tworzonych pod specyficznego, japońskiego gracza. Czyli jest naprawdę dobrze...

Programy

Zobacz więcej
Źródło artykułu:www.dobreprogramy.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)