Szukaliśmy pornografii, znaleźliśmy ciebie: prywatność w Sieci stała się niemożliwa?

Szukaliśmy pornografii, znaleźliśmy ciebie: prywatność w Sieci stała się niemożliwa?

18.03.2013 13:39

Internet nieźle sprawdza się jako platforma realizacji projektówartystycznych, jest też wręcz naturalnym środowiskiem dlaoszustów, naciągaczy i innych typów o nieczystym sumieniu. A comoże powstać w Sieci na skrzyżowaniu tych światów, artystycznegoi „naciągającego”? Pomysł, na jaki wpadli członkowie grupy[AOS]: Art is Open Source, jest naprawdę zaskakujący,zmuszając nas przy tym do refleksji nad losami informacjiudostępnianych w Sieci.Członkowie Art is Open Source o sobie mówiątak: jesteśmymiędzynarodową, nieformalną siecią, eksplorującą mutacjeludzkich istot z szeroką i powszechną dostępnością cyfrowychtechnologii i sieci. Poruszamy się między sztuką a nauką, zapomocą techniki, komunikacji, performance'u i designu, byurzeczywistnić emocjonalne działania i procesy mogące ujawnićdynamikę współczesnego świata. Oczywiściedla osób, które miały okazję widzieć pisma poświęcone sztucewspółczesnej, takie próby samookreślenia się trącąbanalnością, ale działania AOS-u już takie banalne jak ich opisnie są.Najnowsze projekty grupy wzbudziłoto spore poruszenie w serwisach społecznościowych, szczególniewśród Amerykanów. Na stronie incautious.org znaleźć można ciekawą deklarację: Szukaliśmypornografii. Znaleźliśmy ciebie. Zanią stać ma ponad 100 tysięcy publicznie dostępnych komentarzy,pozostawionych przez użytkowników pornograficznych serwisów z„kamerkami”, którzy chcieli się umówić na seks zwystępującymi tam kobietami, mężczyznami i transseksualistami,zostawiając w nich swoje numery telefonów. [img=cutshred]Do informacyjnych żniw napornograficznych serwisach posłużyły popularne narzędzia, takiejak np. google'owe Web Scraping API czy interfejsy Facebooka czyTwittera. Następnie wśród znalezionych komentarzy wyszukano te,które zawierały numer telefonu i w ewidentny sposób wskazywały narandkowe intencje komentującego. Ostatnim krokiem było napisanieprogramu, który wygenerował z komentarzy i zrzutów ekranupornograficznych witryn unikatowe kolaże. W ten sposób powstało 100tysięcy unikatowych „dzieł sztuki”, które zostały wystawionena publiczną sprzedaż. Za jedyne 50 euro można kupić taki obraz(70 x 100 cm na płótnie), z certyfikatem autentyczności orazzrzutem ekranu, wskazującym gdzie numer telefonu został znaleziony.Jeśli ktoś teraz obawia się,że wśród zgromadzonych numerów może być jego numer telefonu, toza jedyne 10 euro może przeszukać bazę danych AOS-u.Gdyby zaś okazało się, że faktycznie numer ten znajdzie na jednymze stu tysięcy obrazów, a lęk przed ujawnieniem prywatnemukolekcjonerowi czy galerii sztuki sekretu naszych erotycznych wyznańdo gwiazdki internetowych kamerek jest zbyt duży, to litościwie AOSoferuje możliwość wykupienia numeru telefonu z bazy – jegoskasowanie kosztuje „jedynie” 1000 euro.Większość internautów,która skomentowała tę akcję, krzyczała oszuści,naciągacze, przywołując nawetprawa dotyczące ochrony danych osobowych w Unii Europejskiej ioskarżając członków AOS o posługiwanie się wywołującymipozytywne skojarzenia terminami, jak „sztuka” czy „opensource”, tylko po to by zamaskować kryminalny aspekt działalności.Zareagował na to m.in. PayPal, blokując konto grupie (teraz AOSnamawia zainteresowanych do kontaktu mailowego, w którym przedstawićma alternatywny sposób płatności). Dla samych autorów projektuaspekt finansowy, jak twierdzą, jest całkowicie drugorzędny:przede wszystkim chodzi o uświadomienie ludziom, że doszło docałkowitego przekształcenia postrzegania tego, co jest prywatne, aco publiczne – internauci piszą w Sieci komentarze, w którychujawniają ogromne ilości danych o sobie, nie zdając sobie sprawy ztego, że stają się one częścią przestrzeni publicznej.Setki razy dziennie sprzedawane są nasze dane, naszeinformacje, nasze emocje i relacje –głoszą członkowie AOS-a.Czy mają rację? Co możnawywnioskować z dostępnych o nas w Sieci danych, dla kogo ma towartość i jak może to nam zagrozić? Łatwych odpowiedzi nato nie ma, ale sama akcja zeszła się w czasie z opublikowanym nałamach CNN felietonem słynnego eksperta od bezpieczeństwa IT, Bruce'a Schneiera, któryotwarcie mówi: Internet stał się krainą inwigilacji,w której jesteśmy nieustannie śledzeni, a informacje pozyskiwane onas łączone są ze wszystkimi innymi naszymi aktywnościamiwiążącymi się z komputerami – transakcjami finansowymi,rezerwacjami noclegów czy zakupami biletów.A teraz dodajmy do tego tychwszystkich, którzy za kilka lat zaczną biegać w google'owychokularach (Google Glass), zamieniając miejską przestrzeń woddolnie zorganizowany Panoptykon. To już chyba trend nieodwracalny:jesteśmy skazani na wypicie piwa, które sobie nawarzyliśmy, iżadne akcje artystów tego nie zmienią.

Źródło artykułu:www.dobreprogramy.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (12)