Test SoundBlaster Roar Classic Lite – głośnik bezprzewodowy, który potrafi ryknąć

Test SoundBlaster Roar Classic Lite – głośnik bezprzewodowy, który potrafi ryknąć

Test SoundBlaster Roar Classic Lite – głośnik bezprzewodowy, który potrafi ryknąć
Test SoundBlaster Roar Classic Lite – głośnik bezprzewodowy, który potrafi ryknąć
13.05.2019 18:27, aktualizacja: 06.06.2019 11:34

W życiu wielu z was zapewne doszło do takiej sytuacji, w jakiej znalazłam się obecnie. Wzmacniacz i kolumny zostały spakowane i wyniesione, mieszkanie jest przygotowane do malowania. Mimo tego nie chcę rezygnować ze słuchania muzyki, ale nie mam ochoty spędzać całego dnia w słuchawkach. Ratunkiem w tej sytuacji jest niewielki głośnik Bluetooth, najlepiej dostępny w niewygórowanej cenie.

Wybór nie jest łatwy, zwłaszcza w przedziale 300-400 zł. Miałam jednak szczęście – trafił do mnie spełniający te wymagania głośnik Creative SoundBlaster Roar Classic Lite z 5 przetwornikami, pracującymi pod kontrolą dwóch osobnych wzmacniaczy. Specyfikacja obiecuje porządny bas, zamknięty w niewielkiej obudowie. Muszę też dodać, że Creative to marka, którą zawsze szanowałam, tym bardziej entuzjastycznie podeszłam do testu SoundBlaster Roar Classic Lite.

SoundBlaster Roar Classic Lite zajmuje tyle miejsca, co grubsza książka
SoundBlaster Roar Classic Lite zajmuje tyle miejsca, co grubsza książka

Pierwsze wrażenia

Roar Classic Lite po wyjęciu z pudełka robi bardzo dobre wrażenie. Głośnik ma wymiary 200×115×57 mm i waży nieco ponad 1 kg. Konstrukcja jest solidna i precyzyjnie zaprojektowana, otoczona solidną, metalową siatką. Boczki zostały otoczone połyskującym tworzywem. Pasek z przyciskami i podstawa są pokryte bardzo przyjemną w dotyku gumą. Z przodu znalazło się charakterystyczne logo Creative. Z tyłu obudowy znalazło się gniazdo zasilania oraz gniazdo jack, przez które można podłączyć do głośnika urządzenie kablem. Pewnym zaskoczeniem jest sposób ładowania – w zestawie nie znajdziemy ładowarki USB, ale klasyczny zasilacz 15 V 1,6 A (24 W) z przewodem o długości 1,8 m.

złącza z tyłu – nie ma takiego bogactwa, jak w Roar Classic, ale dzięki temu Lite jest sporo tańszy
złącza z tyłu – nie ma takiego bogactwa, jak w Roar Classic, ale dzięki temu Lite jest sporo tańszy

Z lewej strony zauważymy znaczek NFC – tam należy przyłożyć smartfon, jeśli korzystamy z NFC przy parowaniu urządzeń. Ta funkcja działa bezbłędnie. Obok znaczka znajdują się zielone diody informujące o stanie naładowania akumulatora głośnika.

Z prawej strony gumowanego paska umieszczone zostały przyciski. Od lewej są to: parowanie Bluetooth z białą diodą, regulacja głośności, Roar z białą diodą i włącznik. Myślę, że lepiej by prezentował się jeden kolor LED-ów, ale jest to detal, na który szybko przestałam zwracać uwagę. Dźwięki informujące o włączeniu głośnika i parowaniu źródła dźwięku także są przyjemne dla ucha i dość ciche, co uważam za zaletę.

Konstrukcja i specyfikacja

Konstrukcja głośnika w obudowie wielkości grubszej książki także jest interesująca. W środku znajdują się dwa skierowane do przodu 1,5-calowe przetworniki, odpowiedzialne za wyższe tony, oraz 2,5-calowy subwoofer skierowany w górę wraz z dwoma pasywnymi membranami po bokach, dzięki którym emitowany jest bas i tony średnie. Grupy głośników są obsługiwane przez dwa osobne wzmacniacze. Mniejsze głośniki dostają wysokie tony stereo (oczywiście przy takiej konstrukcji nie ma co liczyć na dźwięk stereofoniczny), tony średnie i basy zaś są przetwarzane osobno i przekazywane do subwoofera. Tę samą konstrukcję znajdziemy w większym SoundBlaster Roar Classic.

ilustracje z prezentacji głośnika
ilustracje z prezentacji głośnika

SoundBlaster Roar Classic Lite może pracować stale podłączony do zasilania albo korzystać z akumulatora. Wewnątrz zamontowany został akumulator Li-Ion o pojemności 6 Ah. Producent obiecuje, że wystarczy to na około 8 godzin ciągłego słuchania, ale zależy to od aktualnych ustawień i głośności. Gdy muzyka jest odtwarzana cicho i jest tłem do pracy, głośnik może pracować nawet 10 godzin połączony bezprzewodowo.

Do połączenia bezprzewodowego SoundBlaster Roar Classic Lite wykorzystuje interfejs Bluetooth 3.0 z profilami A2DP (stereo), AVRCP (zdalne sterowanie) i HFP (zestaw głośnomówiący do rozmów). Według producenta domyślnym kodekiem dźwięku jest SBC, ale przy połączeniu ze smartfonem stosowany jest aptX. W urządzeniu znalazł się też mikrofon do prowadzenia rozmów po podłączeniu smartfonu. Muzyka zostanie wyciszona podczas rozmowy, odtwarzanie zostanie wznowione po zakończeniu rozmowy.

oznaczenie modułu NFC i wskaźnik naładowania akumulatora
oznaczenie modułu NFC i wskaźnik naładowania akumulatora

Czym jest Roar?

Wielu producentów sprzętu audio stosuje w swoich urządzeniach mechanizmy zwiększające głośność i podbijające basy. Roar to podobne rozwiązanie. W domyślnym trybie działania SoundBlaster Roar Classic Lite pracuje w sposób bardzo zrównoważony, być może lekko uwypuklając średnie tony i wokale. Po włączeniu Roar natychmiast dźwięk staje się głośniejszy, bardziej przestrzenny, a bas głębszy.

Działanie Roar przypomina nieco filtr fizjologiczny (kontur) i na pewno nie jest to zwyczajne podbicie niskich tonów. Producent poleca go na domówki i spotkania w większym gronie, by muzyka była głośniejsza, ale praktycznie go nie wyłączałam. Przy słuchaniu muzyki cicho, Roar także poprawia wrażenia, a dzięki niemu głośnik lepiej wypełnia dźwiękiem przestrzeń bez względu na ustawioną głośność.

nawet logo jest dobrze wykonane
nawet logo jest dobrze wykonane

Ponadto w specyfikacji znajdziemy wzmiankę o systemie TeraBass, który elastycznie kompensuje subiektywnie odbierane przez słuchaczy basy, jeśli muzyka jest puszczona cicho, ale bez sztucznego dodawania im mocy. Prawdopodobnie to także jest rodzaj filtra fizjologicznego, który aktywuje się domyślnie poniżej pewnego poziomu głośności, jednak producent nie podaje szczegółów. Mogę tylko potwierdzić, że całe spektrum dźwięku jest dobrze słyszalne, bez względu na głośność. „Rozkręcony” do maksymalnej głośności głośnik spokojnie przekroczy 80 dB (pomiar z odległości metra). Ustawiając go w czasie imprezy, trzeba pamiętać, że dźwięk rozprowadzany jest w przód i na boki. Idealnie sprawdzi się postawiony pod ścianą pokoju. Większość testów spędził na brzegu mojego biurka.

Muzyka, filmy, rozmowy

SoundBlaster Roar Classic Lite był testowany głównie bezprzewodowo. W zestawie nie znajdziemy niestety przewodu jack-jack, który pozwoliłby go podłączyć do komputera. Przetestowany z innym przewodem (prawdopodobnie był marnej jakości) głośnik grał ciszej, niż przy połączeniu bezprzewodowym, wybór był więc oczywisty. W przeciwieństwie do kilku innych głośników, które testowałam, nie da się podłączyć nowego urządzenia do głośnika bez rozłączania poprzedniego. To także zaleta. W praktyce oznacza to, że świeżo włączony laptop nie odłączy smartfonu odtwarzającego muzykę. Połączenie jest stabilne i nie miałam z nim żadnych problemów.

przez maskownicę widać pasywną membranę, pracującą z subwooferem
przez maskownicę widać pasywną membranę, pracującą z subwooferem

Czego słuchałam? Przede wszystkim Spotify z komputera (MacBook Pro, Dell Vostro), smartfonu (Honor View20) i samodzielnego odtwarzacza (Mighty… czyli w sumie też Spotify), sprawdziłam także kilka plików FLAC, AAC i strumieni radiowych. Korciło mnie, by podłączyć gramofon, ale wypakowywanie płyt w remontowanym mieszkaniu to jednak kiepski pomysł. Gatunki muzyczne starałam się dobrać tak, by sprawdzić wszystko, od muzyki operowej po D'n'B. Do tego kilka filmów i audycji „mówionych”.

Zaczęłam od gatunków rockowo-metalowych i akustycznych. Głośnik dobrze radzi sobie z dynamicznymi utworami rocka psychodelicznego („Meddle” Pink Floyd) i awangardowym Arcturusem, świetnie eksponuje klawisze ze wstępu do „Lucy in the sky with diamonds”. Jim Morrison i Grace Slick brzmią, jakby stali obok. W ostrzejszych kawałkach Orange Goblin, Blues Pills i Opetha świetnie wychodzi na pierwszy plan stopa. Średnie tony to zdecydowanie mocna strona tego zestawu. Wysokie tony nie są zniekształcone, choć nie jestem przekonana, czy ten głośnik dopieści miłośników opery. Wspaniała Diana Damrau w „Czarodziejskim flecie” Mozarta nie wywołuje pisków ani trzaśnięć, nawet puszczona „na pełny regulator”, a towarzysząca jej orkiestra jest cały czas wyraźnie obecna. A jednak jej głos wydaje mi się dość chłodny, z nutką metalu i cyfrowości. Może to nie być wina samego głośnika, ale kodeków. Podobne wrażenie odniosłam, słuchając Queen, choć było to mniej dotkliwe.

przyciski są bardzo przyjemne w dotyku, maskownica sztywna i solidna
przyciski są bardzo przyjemne w dotyku, maskownica sztywna i solidna

Dla fanów elektroniki ten głośnik także będzie niezłym wyborem, zwłaszcza tej w stylu retro. Dobrze brzmi na nim Perturbator i Dynatron, a także bardziej klasyczni Jean Michelle Jarre i Mile Oldfield. Wysoiie i średnie tony używanych przez nich instrumentów są wyraźnie słyszalne i łatwo je odróżnić. W ambientowych utworach Deep Forest i grupy Schpongle zawsze wyraźnie słychać tworzące tło dodatkowe odgłosy. Gdybym miała wybrać swój ulubiony instrument do słuchania przez Roar Classic Lite, byłoby to pianino.

Zapewne zawiedzeni będą miłośnicy muzyki tanecznej. Noisia nie brzmi na tych głośnikach tak dobrze, jak na większym stereo. Basom brakuje soczystości także w ciężkim Ufomammucie. O ile średnie i wysokie tony zawsze są wyraźne, bas wydaje się niepełny. Sprawia wrażenie chłodnego i niestety Roar tego nie zmienia. Nie można powiedzieć, że bas jest cichy, ale moim zdaniem czegoś mu jeszcze brakuje. Może chodzi o. to, że wolę cieplejsze brzmienie. Na plus muszę zaliczyć też to, że głośnik świetnie się sprawdza bez względu na to, jak daleko od niego się odsunę (nie wychodząc z pomieszczenia, w którym stoi), nawet w większym pokoju.

gumowe paski na spodzie bardzo dobrze tłumią drgania
gumowe paski na spodzie bardzo dobrze tłumią drgania

Do oglądania filmów, słuchania radia i podcastów polecam jednak wyłączyć Roar. Efekty specjalne będą z nim lepsze, ale w niektórych sytuacjach dialogi stają się niewyraźne. Moim zdaniem, zamiast podnieść głośność całości, lepiej wyłączyć dodatkowy bas. Mówiący będą wtedy brzmieć wyraźnie, a dźwięki tła nie będą ich zagłuszać.

Miałam też okazję porozmawiać przez telefon i komunikator głosowy z użyciem SoundBlaster Roar Classic Lite. Nie było z. tym żadnych problemów. Rozmówcy słyszeli mnie wyraźnie, choć podobno byłam cichsza niż zwykle. Ze swojej strony nie miałam żadnych problemów.

Za taką cenę można brać w ciemno

W kontekście wszystkich zalet tego urządzenia, jego cena wydaje się bardzo korzystna. Jest świetnie spasowany, dobrze wygląda i przede wszystkim grają bez zastrzeżeń. Nie ma żadnych trzasków, dźwięk jest klarowny, ścieżki instrumentów wyraźnie oddzielone. W głośniku kosztującym 349 zł trudno wyobrazić sobie coś lepszego. Współczesna inżynieria dźwięku znów mnie zaskoczyła.

SoundBlaster Roar Classic Lite towarzyszył mi podczas prac remontowych, ale czyszczenie go nie jest łatwe
SoundBlaster Roar Classic Lite towarzyszył mi podczas prac remontowych, ale czyszczenie go nie jest łatwe

Z dwóch takich można złożyć bezprzewodowy zestaw stereo, o czym też warto wiedzieć. Zestaw nie zastąpi większych kolumn, ale jeśli chcemy złożyć dyskretny system audio bez kabli w małym pomieszczeniu, będzie to dobry wybór. Jedyne, czego mi w tym głośniku naprawdę brakuje w aktualnych warunkach, to możliwość łatwego umycia.

Publikacja powstała przy współpracy z partnerem Creative Labs

Plusy
  • estetyczna, solidna konstrukcja
  • bezproblemowa obsługa
  • głęboki bas w trybie Roar
  • możliwość wyłączenia trybu Roar
  • bardzo dobra jakość dźwięku
Minusy
  • trudne czyszczenie obudowy
  • czas pracy na akumulatorze mógłby być dłuższy
  • brak kabla jack-jack w zestawie

Programy

Zobacz więcej
Źródło artykułu:www.dobreprogramy.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (59)