To już koniec sprawy śledzenia użytkowników Safari?

Sąd w San Francisco uznał, że nałożona na Google kara w wysokości 22,5 mln dolarów za szpiegowanie użytkowników Safari jest wystarczająca i nie ma podstaw do przyznania wyższych sankcji. Poprzednie ustalenia wystarczająco chronią konsumentów przed dalszym zagrożeniem i nie narażają ich na dodatkowe ryzyko — uzasadniła decyzję sędzia Susan Illston.

Sprawa trafiła do sądu po zażaleniu organizacji Consumer Watchdog, która zajmuje się ochroną praw konsumenta. Reprezentujący ją prawnik Gary Reback uważa, że Google zbyt łatwo wywinęło się ze sprawy. Koncern zarabia tyle w cztery godziny — argumentował w odniesieniu do zasądzonej wcześniej kary. Jego zdaniem firma powinna zapłacić co najmniej 3 miliardy dolarów za proceder, który mógł objąć nawet 190 mln osób. Ponadto Reback wnosił o objęcie Google wieczystym nakazem sądowym, który zezwalałby na sprawdzanie, czy koncern wywiązuje się z przestrzegania zasad poufności.

David Kramer, adwokat Google, podczas rozprawy podkreślił, że Google nie omijało zabezpieczeń Safari celowo. Prawnik dodał również, że firma nie korzysta z informacji o użytkownikach i adresach IP zebranych przez feralne ciasteczka, a jedną z praktyk jest anonimizacja danych po upływie dziewięciu miesięcy od ich zgromadzenia. Stanowisko Google poparła Adrienne Fowler z Departamentu Sprawiedliwości, która wyjaśniła, że większość informacji koncern zdobył w legalny, niekwestionowany przez Federalną Komisję Handlu sposób. Zebrane przez ciasteczka dane to kropla w morzu potrzeb — stwierdziła.

Prywatność jest sprawą bardzo istotną, wygląda natomiast na to, że nikt nie chce jej chronić. A przynajmniej nie Federalna Komisja Handlu. Google powinno mocno odczuć karę za swoje zachowanie — powiedział Gary Reback po wyroku. Niewykluczone więc, że to jeszcze nie koniec walki.