Tradycyjna e-bankowość drożeje. Polskie banki zarobią na bezpieczeństwie klientów?

Tradycyjna e‑bankowość drożeje. Polskie banki zarobią na bezpieczeństwie klientów?

Tradycyjna e-bankowość drożeje. Polskie banki zarobią na bezpieczeństwie klientów?
17.05.2016 10:41, aktualizacja: 18.05.2016 09:20

Nowoczesna bankowość przyzwyczaiła nas do tego, że praktyczniewszystko jest za darmo, a banki licytują się zarówno nowoczesnymiusługami i aplikacjami, jak i świetnymi cennikami. Usługi iaplikacje pewnie zostaną, ale w obecnych realiach gospodarczych zatę całą e-bankowość zaczniemy jednak płacić. I wbrew pozoromto wcale nie jest zła informacja, być może zmusi ludzi dozoptymalizowania swojego podejścia do finansów, jak równieżotworzy im oczy na nowoczesne techniki finansowe (FinTech),działające poza kontrolą tradycyjnych banków.

Zaczęło się od Banku Zachodniego WBK. Instytucja, któracałkiem niedawno zawiodła zaufanie swoich klientów wyłączeniemautoryzacji płatności internetowych za pomocą kodów SMS, terazwprowadza nowy cennik, i to o ironio, obejmujący właśnie SMS-y doautoryzacji transakcji. Oprócz wszelkiego rodzaju podwyżek zaprowadzenie konta i rozmaite usługi, warto zwrócić uwagę na tezwiązane z e-bankowością: otóż bezpłatne ma być zaledwie pięćpierwszych przelewów w miesiącu, za każdy kolejny klient zapłaci20 groszy. Do tego dochodzi 50 groszy za realizację internetowychzleceń stałych i szybkich płatności internetowych, a takżewycofanie wszystkich kart płatniczych związanych z programemlojalnościowym.

BZWBK nie jest pierwszym bankiem, który postanowił zażądaćpieniędzy za bezpieczeństwo, czy też za przelewy internetowe.Pekao SA za kod SMS też liczy sobie 20 groszy, daje jednakużytkownikom możliwość skorzystania z mobilnego generatoratokenów, działającego nawet na najstarszych telefonach z Javą. Wzdecydowanej większości banków kody autoryzacyjne SMS są jednakbezpłatne – choć nasuwa się pytanie, na jak długo.

Kilka dni temu pojawił się bowiem raport Obserwatorium.biz, zktórego wynika, że polski sektor bankowy łącznie wydaje nawysyłkę autoryzacyjnych SMS-ów ponad 70 mln złotych. Tonajpopularniejsza w naszym kraju metoda autoryzacji, która niemalcałkowicie zastąpiła stare karty-zdrapki – i trzeba pamiętać,że same banki bardzo się starały uczynić ją najpopularniejszą,prowadząc duże akcje zachęcające klientów do porzuceniaanachronicznej metody. Zastąpienie kodów SMS-owych tzw. tokenemmobilnym nie będzie jednak równie łatwe – ludzie rozumiejąSMS-y, ale póki co znacznie mniej rozumieją zamieszanie wokółspecjalistycznych mobilnych aplikacji. Samo też stworzenie takichtokenów mobilnych na wszystkie istotne platformy mobilne teżkosztuje niemało.

Obserwatorium.biz twierdzi, że rozwiązaniem mogłyby być kodystworzonego przez Polski Standard Płatności mechanizmu Blik (poodpowiednim zmodyfikowaniu), wykorzystanie powiadomień typu push,przesyłanych drogą internetową, a nawet biometria. Brzmi tonieźle, ale trzeba pamiętać, że znaczna część klientówpolskich banków po prostu nie posiada nowoczesnych smartfonów,wciąż korzysta z prostych słuchawek, na których oprócz rozmowygłosowej można co najwyżej odebrać SMS-a.

Trend, zdaniem analityków, jest jednak wyraźny – bankizachowują się jak sfora, gdy jeden coś zrobi, inne rzucają się wtę samą stronę. Podniesienie przez jeden z największych bankówopłat za SMS-y i transakcje przez system bankowości internetowej zuznaniem może zostać przyjęte przez całą branżę, szukającąwszelkich możliwych sposobów na to, by koszty nowego podatkubankowego przerzucić na klienta. Tym bardziej, że inni robią tosamo, PKO BP już podniósł opłatę za przelewy internetowe dla rachunków typu Superkonto, i toniemało – z 70 gr do 1,20 zł.

Ci, którym wydaje się, że takie podwyżki można uregulowaćustawowo (ustawa o podatku bankowym zabrania bankom przerzucaniakosztów na klientów), są bowiem dość naiwni. Przypomnijmy, cowydarzyło się w lutym, gdy prezesi banków zostali wezwani „nadywanik” do sejmowej Komisji Finansów Publicznych. Wtedy toprzewodniczący komisji sygnalizował, że dziwnym trafem wraz zwprowadzeniem nowego podatku, dziewięć banków podniosło cenyusług podstawowych dla klientów indywidualnych, a sześć cenyusług dla firmy. Odpowiedzi prezesów były tak bardzo przewidywalne– mówiono o „gruntownej modernizacji oferty produktowej”,„konieczności dopasowania struktury kosztów do strukturyaktywów”, „kosztach utrzymania powierzonego kapitału”,„trosce o bezpieczeństwo klientów”, czy nawet „koniecznościąpoprawienia rentowności”.

Obecna sytuacja gospodarcza, obciążenie banków nowym podatkiem,coraz większe zainteresowanie fiskusa życiem obywateli idziałalnością firm nie mogły się więc inaczej skończyć, aleteż nie należy sądzić, że na tym wszystko się skończy. Ktopowiedział, że finanse mają kończyć się na bankach? Niejesteśmy co prawda dynamiczną gospodarką wschodzącą TrzeciegoŚwiata, gdzie innowacyjne spółki z branży finansowej oferująusługi, o których tradycyjna bankowość nigdy nie pomyślała, aleim większa będzie presja władz i im większe koszty operacjifinansowych, tym więcej osób zainteresuje się nietradycyjnymimetodami dbania o swoje pieniądze, tak jak to już przecież nie razw historii Polski było.

Programy

Zobacz więcej
Źródło artykułu:www.dobreprogramy.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (86)