Wydawcy internetowi przygotowują się do wojny z AdBlockiem, chcą iść do sądu

Wydawcy internetowi przygotowują się do wojny z AdBlockiem, chcą iść do sądu

Wydawcy internetowi przygotowują się do wojny z AdBlockiem, chcą iść do sądu
Redakcja
09.12.2014 15:52, aktualizacja: 09.12.2014 16:54

Firma zaangażowana w rozwój popularnego dodatku blokującego reklamy jakim jest AdBlock Plus znajduje się w coraz większych tarapatach. Jak informuje Dziennik Internautów, może ona zostać pozwana przez wydawców z Francji i Niemiec, co definitywnie będzie miało wpływ na jej istnienie i rozwój. Czy atak na osoby tworzące ten dodatek ma jednak jakikolwiek sens? Przecież istnieje coraz więcej rozwiązań, które pozwalają na blokowanie natrętnych reklam.

Aktualną sytuacją miałyby być niezadowolone w szczególności dwa francuskie wydawnictwa: GESTE i IAB France. Pierwsza z firm już przeprowadziła konsultacje w tej sprawie, najwidoczniej szykuje się więc do ofensywy przeciwko AdBlokowi. Skąd ten krok? Wydawcy są oczywiście niezadowoleni z tego, że użytkownicy stosują ten dodatek, blokują reklamy, a tym samym odcinają twórców treści od zysków z reklam, które niejednokrotnie jest ich jedynym wynagrodzeniem. W całym tym rozgardiaszu i chęci obrony efektów pracy zapomina się o jednym – przecież użytkownicy nie musieliby blokować reklam, gdyby te nie były tak nachalne, jak często ma to miejsce.

Obraz

Sytuacja jest dosyć poważna, w szczególności gdy spojrzy się na raport firmy PageFair. Według niego liczba internautów korzystających z AdBlocka sukcesywnie się zwiększa. W Polsce miałoby go używać aż 28,6% osób, które serfują w Sieci. Co prawda twórcy dodatku zachęcają do jego wyłączania na naszych ulubionych stronach i domyślnie nie blokują tzw. nienatrętnych reklam, ale dla wydawców to i tak za mało. Teoretycznie zablokowanie firmy Eyeo Gmbh, która stoi za rozwojem AdBlocka mogłoby doprowadzić do znacznego zwiększania zysków z reklam. Czy oby na pewno? Obecnie możemy skorzystać z tylu narzędzi do usuwania reklam, że działanie takie raczej nie ma sensu. To jak odcięcie jednej z głów Hydry. O tym, jak zmienia się „rynek” dodatków do blokowania reklam świadczyć może z kolei sytuacja przeglądarki Google Chrome.

Jeszcze kilka lat temu, gdy mogliśmy używać jej pierwszych wersji, nie istniały narzędzia pozwalające na ochronę przed reklamami. Prym wiódł tutaj właśnie AdBlock Plus dla Firefoksa, a także płatny AdMuncher (który od jakiegoś czasu jest oprogramowaniem darmowym). Ograniczone możliwości dodatków do Chrome sugerowały, że na szybką zmianę nie ma co liczyć. Stało się jednak inaczej i obecnie użytkownik korzystający z przeglądarki od Google, która jest notabene najpopularniejszą aplikacją do serfowania po Sieci, może korzystać z przynajmniej kilku dodatków. AdBlock Plus wbrew pozorom wcale nie jest najlepszym wyborem, tym bardziej, że wyraźnie obciąża przeglądarkę. Co więcej, pojawiło się także dodatkowe oprogramowanie zewnętrzne jak np. rosyjski Adguard, których głównym celem jest ochrona prywatności użytkownika. Blokowanie reklam to zadanie dodatkowe, ale realizowane równie dobrze, co w przypadku dedykowanych dodatków.

Warto więc, aby wydawcy zastanowili się, po czyjej stronie tak naprawdę leży wina. Zarabianie na treści nie oznacza przecież, że trzeba przesłaniać ją wielkimi reklamami, których użytkownicy nie mogą nawet zamknąć. Walka z dodatkami blokującymi tego typu maskarady nie ma natomiast żadnego sensu – co prawda sytuacja raczej nie skończy się tak jak w przypadku próby uzyskania dodatkowych przychodów od Google (gdzie kompletnie poległ niemiecki Axel Springer), ale w oczach użytkowników będzie to nic innego, jak kolejny atak na ich wolną wolę.

Programy

Zobacz więcej
Źródło artykułu:www.dobreprogramy.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (163)