Zombie Store

Zombie Store

Marcin Paterek
11.07.2013 16:15, aktualizacja: 11.07.2013 17:29

900 tysięcy aplikacji dostępnych w App Store. 850 tysięcy obecnych w Google Play. 165 tysięcy w Windows Phone Store. Z niezrozumiałych dla mnie przyczyn Apple, Google i Microsoft ślepo pędzą w kierunku pomnażania ilości oferowanych aplikacji bez względu na ich jakość. Liczy się tylko to, czy i na ile udało się wyprzedzić rywali. Sławę zdobędzie ten, kto jako pierwszy osiągnie próg stu miliardów ściągnięć. Szalony wyścig napędzany jest przez domorosłych programistów, którzy masowo kodują (lub kopiują) kolejne aplikacje w nadziei, że uda im się zdobyć popularność albo chociaż zarobić parę groszy na wciśniętych na siłę reklamach.

Obraz

90 procent aplikacji oferowanych w App Store jest pobieranych przynajmniej raz w miesiącu — zdawał się zaklinać rzeczywistość Tim Cook, szef Apple, podczas konferencji WWDC 2013. Nie przeczę, że miał rację. Kłopot tkwi jednak w tym, że statystyki dodają do jego słów drugie, mroczniejsze dno. Z raportu Adeven wynika bowiem, że 579 tysięcy aplikacji spośród blisko 890 tys. przeanalizowanych można określić mianem „zombie”. Nie oznacza to, że są kompletnie martwe — być może zgodnie ze słowami Cooka sporadycznie ktoś je pobiera (Apple nie udostępnia tak szczegółowych danych), ale jest to na tyle małe grono osób, że aplikacje te nie trafiają do jakichkolwiek zestawień czy rankingów. W nich — i to niezależnie od rozpatrywanej platformy — ciągle przewijają się te same nazwy, które tworzą coraz bardziej jednorodną papkę. Jeśli więc założymy, że nie są to niezwykle wyspecjalizowane i przez to niszowe programy, można śmiało powiedzieć, że nikt o nich nie wie i można natknąć się na nie wyłącznie przez przypadek. Marna popularność z kolei nie motywuje twórców do dalszego ich rozwoju, przez co zapomniane aplikacje stanowią zagrożenie dla bezpieczeństwa użytkowników.

Z przeprowadzonych przez Magid Associates badań wynika, że na całym świecie na tabletach gra ok. 61 mln osób, a na smartfonach — 54 miliony. W sumie mobilni gracze przeznaczyli na mikrotransakcje ponad 1,25 mld dolarów. Perspektywa wykrojenia choćby małego kawałka z tego tortu kusi wielu programistów, którzy marzą o górach złota zbitych na prostych aplikacjach. Nie dostrzegają jednak drugiej strony medalu — według tych samych badań, przeciętny gracz pobiera w ciągu roku od 20 do 25 gier. Ile czasu poświęca na zapoznanie się z każdą z nich? Ile ludzi w ogóle dotarło do napisów końcowych? Tego nie wie nikt. Większość nie chce nawet o tym myśleć, bo prawda mogłaby okazać się bardzo brutalna dla wszystkich osób, któe marzą o glorii, chwale i gotówce płynącej wartkim strumieniem na konto w szwajcarskim banku.

Trzeba głośno powiedzieć – DOŚĆ. Przestańmy bezsensownie mnożyć aplikacje, zaśmiecając sklep czterdziestym siódmym kalkulatorem, który ma dokładnie te same funkcje, co czterdzieści sześć poprzednich. Idea swobodnego publikowania została wypaczona, ale nie wszystko jeszcze jest stracone. Steam Greenlight udowodnił, że można szybko i trafnie selekcjonować produkty, które potem trafią do sprzedaży. Czas na podobny ruch ze strony Wielkiej Trójki.

Programy

Zobacz więcej
Źródło artykułu:www.dobreprogramy.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (22)