Blog (56)
Komentarze (223)
Recenzje (0)
@siwPani Krysia z księgowości – odcinek 40: skrzywienia złamania i inne takie

Pani Krysia z księgowości – odcinek 40: skrzywienia złamania i inne takie

26.04.2020 21:17

Biorąc pod uwagę panującą modę na nagłówki ten mój powinien raczej brzmieć jakoś bardziej w stylu „czy doszło do skrzywienia i złamania? Sprawdź, Zobacz jak?”. Dodatkowo można jeszcze dopisać nazwę wirusa, który wywołał pandemie i sukces murowany. Mój znajomy prowadzi sobie lokalny portal informacyjny i zauważyłem u niego takie tendencje. Nie omieszkałem mu wygarnąć, że to marne clickbaity, nieetyczne i w ogóle niezgodne ze sztuką dziennikarską. Od razu otrzymałem prostą odpowiedź „słuchaj Kamil… Też muszę coś zarobić, do gara wrzucić, żonie przynieść, a po drugie Ty zawsze działasz zgodnie ze sztuką??”. I właśnie dzisiejszy odcinek będzie o tym, że chce działać zgodnie ze sztuką i zawsze chciałem, a czasem bywa różnie.

Jestem bardzo daleki od twierdzenia, że dzisiaj to wszystko jest tandetne, a każdy robi byle jak. Są na tym świecie rzemieślnicy, którzy za pierwszą zasadę biorą sobie to, że praca musi być wykonana jak najlepiej. I ja też tak zawsze chciałem robić, chciałem, żeby to była moja cecha rozpoznawcza. Wchodząc na rynek usług informatycznych zdawałem sobie sprawę, że serwis sprzętu i oprogramowania komputerowego to nie jest żadna fizyka kwantowa. Przy ciągłym rozwoju Internetu i video-poradników praktycznie każda osoba kierująca się uporem dałaby sobie radę z ogarnięciem problemu. Może nie każdego problemu, ale żeby zakończyć połowę przykrych historii z komputerami wystarczy poświęcenie czasu.

Oczywiście wiadomo, że nie każdy ma chęci, predyspozycje i czas. I nie każdy chciałby się na tyle poświęcać. I wtedy wchodzę ja! Do połowy w koszuli, w kratkę, sympatyczny i optymistycznie nastawiony człowiek. Wchodzę do obiektu ochrony i profilaktyki zdrowotnej. W tym miejscu zaznaczę, że służba zdrowia zawsze i wszędzie szanowna przeze mnie będzie. Ale wracając: problem był prosty, jeden z 3 komputerów w rejestracji bezczelnie się restartował. Ułatwieniem było, to że komputery pracują w układzie 2 – używane, 1 – zapasowy. I klientowi zależało, żeby wszystkie 3 były sprawne.

Bardzo szanuję sobie takie podejście, jeśli coś jest zapasowe i ma zabezpieczać to musi działać. Wykorzystując istnienie rezerwy zabrałem felerny komputer do firmy. Problem okazał się banalny, ogromne ilości kurzu w całej obudowie całkowicie pozbawiły układ chłodzenia siły. Wystarczyło wszystko rozebrać, wyczyścić dokładnie i poskładać. To też uczyniłem, ale po sprzątaniu okazało się, że chłodzenie procesora swoje dobre dni ma za sobą. Przebywanie z tym całym kurzem w jednej obudowie było dla niego (tego chłodzenia) zabójcze.

Zdjęcie z moich archiwów, boxowe chłodzenie Intela z odrobiną kurzu. W historii sytuacja była dużo gorsza.
Zdjęcie z moich archiwów, boxowe chłodzenie Intela z odrobiną kurzu. W historii sytuacja była dużo gorsza.

Oczywiście mógłbym to poskładać oddać klientowi z tekstem „dobra, bier Pan, elegancko działa”, ale te chłodzenie nie dawało mi spokoju, prędzej czy później padnie i problem wróci, a sprzęt skończy gorzej. W głowie miałem myśl, że trzeba robić porządnie. Zadzwoniłem więc do klienta i przedstawiłem mu sytuację. Moje szczęście polegało na tym, że trafiłem na kogoś, kto zamiast pytać ile będzie to kosztować, spytał na kiedy będzie gotowe. A było na drugi dzień. Wszystko ładnie złożyłem, przetestowałem i w pełni radosny zawiozłem do obiektu ochrony i profilaktyki zdrowia.

Na miejscu dostałem małego liścia w twarz. Komputer odmówił posłuszeństwa – w ogóle nie chciał się uruchomić. Reagował na przycisk, włączał się zasilacz, wentylatory i nic poza tym się nie działo. Początkowo myślałem, że przejażdżka samochodem na bazie niemieckiej technologii z czeskim znaczkiem mu się nie spodobała. Więc, aby uniknąć wstydu i dłubania na miejscu zabrałem komputer w podróż powrotną. Może pod wpływem kolejnej przejażdżki ulegnie? Jednak tak się nie stało. Miałem w głowie dwie myśli: po pierwsze komputer działał u mnie w firmie i podróżował bezpiecznie do klienta, po drugie to chyba nie chodziło o jego preferencje co do marki samochodu. Musiałem poszukać innej przyczyny.

Otworzyłem wszystko i zacząłem diagnozę, dość szybko odkryłem, że po wyjęciu jedynej kości RAM buczek na płycie głównej zaczyna wydawać jakieś dźwięki. Mam Cię Ty mendo! – Pomyślałem. Zmienimy pamięć i będzie hulać jak nowe. „Nic nie masz!” – Krzyknął z uśmiechem komputer, z pogardliwym uśmiechem. To stanowczo nie była wina RAMu. Na nowej kości działo się to samo. W ramach zemsty ściągnąłem chłodzenie z procesora, miałem nadzieję, że to sprawi, iż komputerowi zniknie pogardliwy uśmiech. I tu warto wtrącić, że chłodzenie nie było takim boxowym. Było takie jakieś wymyślne. Aby je zamontować należało od spodu obudowy zamontować płytkę montażową – do której przykręcało się śrubki. A, że obudowa nie była przewidziana na takie operację (nie miała wycięcia z tyłu) musiałem wyjmować całą płytę główną.

I wtedy dokonał się cud. Z totalnej głupoty odpaliłem komputer bez chłodzenia, a ten się uruchomił. Żeby go nie męczyć wyłączyłem go czym prędzej. Wyłączałem go z okrzykiem „pokrzywiłeś piny! Głąbie!”. Jakże motywujący był okrzyk. Nie mam pojęcia czy zrobiłem to za bardzo dokręcając nowe chłodzenie, czy może przy zdejmowaniu poprzedniego(widocznie chciałem zrobić to bardzo porządnie), ale wiedziałem o co chodzi. Kilka dni wcześniej miałem pacjenta, w którym nie działały 3 z 4 gniazd pamięci. Wówczas znalazłem na jakimś forum człowieka z identyczną płytą, któremu się piny w sockecie pokrzywiły i po wyprostowaniu wszystko wróciło do normy. Co prawda to nie była wtedy przyczyna moich problemów, ale w głowie zostało. Z radością wróciłem myślami do aktualnego komputera.

Pod wpływem emocji wziąłem pincetę, agrafkę, pinezki, pilnik, mały śrubokręcik i siłą woli oraz cierpliwości wyprostowałem 4 albo 5 lekko wygiętych pinów na płycie. Pomyślałem, że gorzej nie będzie, a mogę spróbować. Wyszło niemal idealnie i co najważniejsze komputer odżył. Poskładałem wszystko, zapakowałem do przedstawicielki czeskiej motoryzacji i w drogę! I mógłbym się nie przyznawać, ale pomyślałem sobie, że trzeba grać fair z klientem. Przyznałem się, że chciałem porządnie i zgodnie ze sztuką, ale przesadziłem. I to przyniosło efekt, bowiem dostałem do wyczyszczenia dwa pozostałe komputery, a klient stał się moim stałym klientem.

Interwencja zakończona. A ja wykorzystując zasięgi i to, że mówiłem o zabezpieczeniach chciałem lekko nawiązać (tak bardzo lekko). 34 lata temu wydarzyła się pewna katastrofa i zachęcam do poczytania oraz do pooglądania. Dla mnie to niezwykle ciekawe wydarzenie jeśli chodzi o zarządzanie procesem produkcyjnym, zasobami ludzkimi i zabezpieczeniami. No! I Koniec. Pozdrawiam! Redakcja Pani Krysi.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (56)