Blog (39)
Komentarze (133)
Recenzje (0)
@tidzejmDlaczego lubię The Bat'a?

Dlaczego lubię The Bat'a?

22.07.2017 22:37

Od dłuższego czasu odnoszę wrażenie, iż programy pocztowe stały się domeną geeków - a przynajmniej "wymiotło je" z przestrzeni użytkowej przeciętnego użytkownika komputera. Chociaż z drugiej strony nie jestem tego aż tak pewien, gdyż pamiętam osoby używające poczty internetowej przez webowe interfejsy już wiele lat temu... Konsternuje Mnie jednakowoż owe wrażenie mniejszej popularności programów klienckich oraz - z drugiej strony - programy które je udają (!), zapewniając użytkownikowi dostęp przez ten sam webowy interfejs - tyle że w oprawie "samodzielnego" programu.

Tak czy owak, jeśli chodzi o Mnie - chyba od zawsze używam programów pocztowych (ukłon w stronę filmu "Masz wiadomość"). Lata temu istniał jeszcze jeden profit takiego wyboru: maile dostępne również off-line, czyli bez potrzeby bycia stale podłączonym do Internetu. Było to, przyznam, niezmiernie wygodne: móc na spokojnie czytać oraz pisać nowe wiadomości, a potem tylko - jednym klikiem - wysłać zakolejkowane maile oraz pobrać nową pocztę, rozłączyć się i znów zrelaksować ;) .

Eksperymentowałem z różnymi programami - Moim pierwszym był być może Outlook Express (do dziś pamiętam jak dziwiło Mnie, jak bardzo różnił się od office'owego Outlook'a). Gdzieś po drodze natknąłem się na bardzo interesujący koncept w postaci IncrediMail - jedynego programu który znałem, a który wyglądał tak, jak na filmach (z animacjami "wylatujących/nadlatujących/rozkładających się i składanych kopert", itp.) ;) .

W którymś momencie natknąłem się na program The Bat! - nie pamiętam już, czy z polecenia Przyjaciela, czy dzięki płycie dołączonej do jakiegoś czasopisma komputerowego (czasem ukazywały się w nich pełne, nieograniczone czasowo wydania The Bat!a). Pamiętam tylko, iż Przyjaciel zachwycał się możliwością stworzenia kopii zapasowej całej poczty wraz z ustawieniami programu - do jednego pliku (! - wówczas był to "efekt Wow") - dzięki czemu bardzo łatwo można było w przyszłości przywrócić program z "fabrycznego" stanu do stanu sensownej używalności - również jednym, góra kilkoma kliknięciami, bez potrzeby żmudnego ustawiania wszystkiego od nowa.

Rychło zakochałem się w "Nietoperzu" (polskie znaczenie słowa "bat"). Oczarowała Mnie mnogość możliwości, jakie oferował ten program: prawdziwy geekowski raj ;) , a w dodatku szybki i lekki (co ciekawe, The Bat! po dziś dzień daje takie wrażenie, czego nie można powiedzieć o wielu innych produktach). Lekkość była szczególnie ważna, gdyż konkurencyjne programy potrafiły znacząco zwalniać przy większej ilości zgromadzonej w nich poczty. The Bat! robił w tym przypadku istotną różnicę.

Czułem się jak ryba w wodzie, spędzając długie godziny na dopieszczaniu różnorakich ustawień i funkcjonalności, niezmiennie będąc pod wrażeniem, jak wiele jeszcze program ma do zaoferowania.

A miał się czym pochwalić, Ja skorzystałem m.in. z:

  • list dyskusyjnych (tzw. Usenet, kto pamięta :) ?) - kiedy tylko dowiedziałem się o wtyczce MyGate, umożliwiającej czytanie Usenetu przez Nietoperza­­, sprzężyłem ją z serwerem usenetowymgazety.pl,
  • automatycznych odpowiedzi na konkretne maile - prowadziłem kiedyś magazyn internetowy (epokę zinów wspominam z sentymentem), w związku z czym potrzebowałem zarządzać bazą prenumeratorów - The Bat! przyszedł z pomocą, wyręczając Mnie w potwierdzaniu zasubskrybowania magazynu, usunięcia z bazy, itp.,
  • dynamicznych szablonów wiadomości - tj. takich, które elastycznie dostosowywały się do różnych okoliczności (potrafiły np. zwracać się do adresata po imieniu, brać pod uwagę jego płeć, porę dnia...),
  • automatycznych kopii zapasowych - oczywiście zamierzałem skorzystać z rekomendowanej Mi przez Przyjaciela funkcji, łącząc ją z zapisem na CD-RW (uprzednio umożliwiając Windowsowi 98 traktowanie płyty wielokrotnego zapisu jako ekwiwalentu pendrive'a);

Program przede wszystkim dawał potencjał. Przykładowo jednym z elementów wspomnianych szablonów wiadomości były tzw. "złote myśli" - wstawiane losowo cytaty (jeden ze "smaczków" programu, iż posiadał w ogóle taką funkcję już wbudowaną). Nic nie stało na przeszkodzie, aby ów mechanizm wykorzystać kreatywnie jako... generator losowych powitań, pożegnań, czy... stopek (kiedy jedna stopka to za mało :) ). Zresztą - genialne było to, że program można było skonfigurować dość inteligentnie - np. tak, by inaczej zwracał się do kolegi, a inaczej do szefa ;) .

Inną sprawą jest, iż owe pieczołowicie zaprojektowane szablony wiadomości możemy przechowywać w zewnętrznych plikach tekstowych (np. na Naszym Dysku Google), nie potrzebując w ogóle kopiować ich do programu przy jakiejkolwiek modyfikacji (wystarczy że przeprowadzimy takową w ulubionym edytorze tekstu).

Jako prawdziwie geekowski produkt, Nietoperz pozwalał wnikać dość głęboko w przeróżne konfiguracyjne aspekty (możliwość wysokiej personalizacji była dopiero początkiem ;) ). Przykładowo dzięki możliwości ingerencji w nagłówki wiadomości mogłem dodać Własny, w którym znajdował się zakodowany w formie abstrakcyjnie wyglądającego ciągu znaków... awatar (!), a konkretniej tzw. "X-Face": "smaczek" z list dyskusyjnych (jako ich użytkownik, mogłeś/aś wyposażyć się we Własny awatar, co prawda wyglądający nieco skromnie - czarno-biały i malutki - ale jednak). Jeżeli teraz połączyłem X-Face z opisaną wcześniej funkcjonalnością Złotych Myśli... mogłem zyskać losowe awatary :D .

Nie pamiętam już wszystkich eksperymentów z tamtych czasów. Program bardzo przydaje się do dziś - przykładowo wykorzystuję go, aby zapisywał załączniki z interesującego Mnie newslettera do określonego folderu na dysku, po czym wiadomość z newsletterem (już niepotrzebną) usuwał. Dzięki temu nie potrzebuję w ogóle zaglądać do programu, wystarczy że w ogóle go włączę - a na pulpicie mam skrót do folderu, w którym znajdują się zapisane (zawsze aktualne) wszystkie newslettery.

Poza tym The Bat! kryje w sobie wiele drobnych przyjemności - jak np. animowana ikonka nietoperza w locie kiedy nadeszła nowa poczta, czy błyskawiczne przefiltrowanie listy wiadomości tak, aby zobaczyć maile np. tylko od tej samej osoby, czy na ten sam temat (klikając na wybraną wiadomość z przytrzymanym klawiszem CTRL) - i wiele, wiele innych.

Przeglądając od czasu do czasu polskie strony entuzjastów The Bat!a byłem pod wrażeniem, jak wiele uzyskują w nim inni, czy to pisząc jakieś rozbudowane szablony z tzw. wyrażeń regularnych czy to korzystając z dodatkowych wtyczek, poszerzających funkcjonalność programu (The Bat! miał np. własne wtyczki antyspamowe, czy antywirusowe). Nade wszystko jednak robiła na Mnie wrażenie wspomniana prędkość i lekkość programu - pomimo opasłego archiwum, jakie obsługiwał.

Co ciekawe, The Bat! zaskakuje Mnie do dziś - podobnie jak wcześniej: tak istotnymi funkcjami, jak i przyjemnymi "drobiazgami". W siódmej linii programu wprowadzono przykładowo obsługę protokołu CardDAV, dzięki któremu książka adresowa w Twoim Nietoperzu może być synchronizowana z kontaktami jakie posiadasz w Google, iCloud, itp. Synchronizacja jest obustronna i może przebiegać automatycznie, co potrafi ogromnie ułatwiać życie, praktycznie eliminując potrzebę wprowadzania do programu jakichkolwiek kontaktów. Wystarczy raz ustawić synchronizację i już po chwili zyskasz dostęp do dobrze Ci znanych osób (choćby ze smartfona) - a każda zmiana którą wprowadzisz w The Bat!, będzie odzwierciedlona na wszystkich innych urządzeniach, w których korzystasz z książki adresowej Google, iCloud, i innych.

Z drobniejszych, acz istotnych przyjemnych zaskoczeń: któregoś dnia (niedługo po świeżej instalacji The Bat!a) program sam z siebie wyświetlił komunikat informujący Mnie o przydatnym nawyku tworzenia kopii zapasowej oraz o możliwości ustawienia automatycznego jej tworzenia co określony czas już teraz, od ręki. Świetny przykład na to, jak program może wychodzić w stronę użytkownika - oraz wskazówka dla developerów, na co warto zwrócić uwagę w projektowaniu relacji program-użytkownik.

The Bat! wychodzi w stronę Użytkownika.
The Bat! wychodzi w stronę Użytkownika.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (39)