Blog (1)
Komentarze (7)
Recenzje (0)
@piterdv...zła strona mocy, czyli co ci grozi z PowerLTE od Plusa

...zła strona mocy, czyli co ci grozi z PowerLTE od Plusa

22.10.2014 12:50

Jestem człowiekiem niewielkich potrzeb. Słońce, ptaszki, kubek źródlanej wody lub kufel czegoś innego, to całe moje wymagania. Takoż nie miałem szczególnych potrzeb w momencie gdy wiązałem się a następnie rezygnowałem z poprzednich, wielce łaskawych i  nie do końca przewidywalnych dostarczyciela internetu. Kolejno były to TP SA (dawno temu:), Netia, i w końcu Orange. Za każdym razem moje minimalne wymagania były w sposób absolutnie oczywisty traktowane jako roszczenia jelenia. Z Orange zrezygnowałem, ponieważ transfer systematycznie SPADAŁ z każdą nową umową. Od początkowego i zabójczego 10 Mb/s do końcowego ~1 Mb/s a pingi osiągały stałe 300+ ms.  Szczęśliwie to już jest za mną.

Teraz przyszedł czas na prawdziwą moc, MOC POWER LTE z Plusa. Nie będę tu wspominał o takim drobiazgu jak przeniesienie numeru (T‑mobile -> Plus), na które straciłem ponad 2 miesiące. Także inna drobna niedogodność, polegająca na tym, że otrzymywałem faktury w okresie, gdy nie były one konieczne (miałem mieć darmowy start finansowy:) Ot, takie małe uchybienia. Ważne jest coś innego. Jetem od ponad miesiąca adeptem MOCY.

Na początku było pięknie, może nawet zbyt pięknie. Download 50 Mb/s, upload jakieś 30 Mb/s - och jakież rozleniwienie. Jednak mój mistrz dostrzegł ryzyko i dobrze szkoli swojego paddawana. Jesteśmy w stałym kontakcie. Od jakiś 2 tygodni mam go za przyjaciela i mentora. A jego autorytatywny (może automatyczny?) głos z linii telefonicznej jest mi najbliższy. Już wiem, że wszystkie linie są akurat zajęte, ale moje potrzeby i wygoda to prawdziwy priorytet. Wiem też, ale to już z doświadczenia, że konsultant niewiele może (no poza wpuszczeniem w maliny przy podpisywaniu umowy:), ale za to jest. Tak tu już jest kropka. Wiem też, że 20 minutowe oczekiwania na rzeczonego konsultanta, zapodaną się głęboko... w moje uszy. Muzyczka, tak jak na każdej innej linii potrafiłaby wpędzić w traumę, gdyby oczywiście nie rzecz najważniejsza. A najważniejsze jest poczucie totalnej bezsilności.

Ale o co biega, w tym rozdygotanym wpisie. No o to co małym druczkiem, gdzieś za siedmioma stronami, tak pomiędzy. O prędkość, nie tą DO ale prawdziwą. I o prawdziwą wolność - jednak nie moją, klienta, ale operatora, który może wszystko;(

A co się okazuje - tutaj już bardziej merytorycznie - posłużę się odpowiednimi linkami:)

To na start - pierwszy skok

Nurkujemy

A tu odbicie od dna :)

A i oczywiście klu programu - ale ze mnie google (zaobserwujcie transfery):

Nawet nie zdawałem sobie sprawy...

A teraz do dzieła , mistrz znowu mnie oczekuje...

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (9)