Apple krzywdzi niezależnych programistów. Francuzi chcą skończyć z tym samowładztwem Cupertino

Apple krzywdzi niezależnych programistów. Francuzi chcą skończyć z tym samowładztwem Cupertino

Apple krzywdzi niezależnych programistów. Francuzi chcą skończyć z tym samowładztwem Cupertino
07.10.2016 23:45

Jeśli Komisja Europejska chce ukarać Google za naruszającezasady konkurencyjności praktyki monopolistyczne na rynku usług iaplikacji mobilnych, to czy tym bardziej nie powinna zainteresowaćsię tym, co Apple robi na najbardziej przecież lukratywnym rynkuaplikacji dla iOS-a? Ostatnie posunięcia firmy z Cupertino budzągniew i oburzenie poszkodowanych programistów – ale jest nadzieja,że tym razem rola Apple jako wyłącznego dystrybutoraoprogramowania zostanie zakwestionowana.

Dash jest popularną przeglądarką dokumentacji interfejsówprogramowania dla wszystkich platform Apple, wykorzystywaną też dozarządzania gotowymi fragmentami kodu. Ta własnościowa aplikacjapopularnego programisty Bogdana Popescu sprzedawana była w wersjachzarówno na macOS-a, jak i iOS-a. W obu wypadkach programistakorzystał z oficjalnych sklepów Apple, choć wersję Dasha dlamacOS-a można było dostać też przez jego stronęinternetową.

Apple zrobiło jednak panu Popescu brzydki numer. Kilka dni temuzgłosił do Cupertino wniosek o zmianę jego konta deweloperskiego zprywatnego na firmowe. Cała procedura obejmowała weryfikacjędanych firmy, po jej zakończeniu otrzymał komunikat, że pewnefunkcje iTunes Connect nie będą dostępne podczas migracji. Chwilępóźniej zobaczył, że jego konto w iTunes Connect zostałozamknięte, a jego aplikacje wycofane ze sprzedaży. Programista,przekonany że to normalna część procedury, czekał dalej.

Co komu przeszkadzała przeglądarka API w sklepach Apple'a?
Co komu przeszkadzała przeglądarka API w sklepach Apple'a?

Nic się jednak nie zmieniało – więc Popescu odezwał się doApple, by otrzymać potwierdzenie, że migracja jego konta zostałaukończona i wszystko jest w porządku. Tak bardzo w porządku, żewkrótce otrzymał e-mail z powiadomieniem o likwidacji konta. Powód?„Oszukańcze zachowanie”. Osoba po drugiej stronie infoliniiodmówiła jakichkolwiek dodatkowych informacji, ale następnego dniaw kolejnym e-mailu od Apple programista mógł przeczytać, żeodkryto dowody na manipulowanie recenzjami jego aplikacji w App Store– coś, czego jak twierdzi nigdy nie robił.

Od decyzji Apple’a nie ma jednak odwołania, i tak oto rumuńskiprogramista został na lodzie. O ile w wypadku aplikacji na Maka niejest jeszcze najgorzej, może przecież wciąż ją sprzedawać przezstronę WWW (przynajmniej póki Apple pozwala jeszcze na Makachinstalować coś spoza Mac App Store) – to z iOS-em jest naprawdękiepsko. Nie licząc garstki wyzwolonych jailbreakiem urządzeń,mających dostęp do sklepu Cydia, praktycznie wszyscy użytkownicyiPhone’ów i iPadów zmuszeni są do korzystania z AppStore iznoszenia kaprysów ludzi z Cupertino.

Koniec niesprawiedliwych umów?

Apple przekonane jest przecież, że w kwestii dystrybucjioprogramowania jest jedynym i ostatecznym sędzią. Jak do tej porynikt tego przekonania nie podważył. Francuska firma Nexedi jestpierwszą, która odważyłasię zanieść sprawę do publicznego sądu. Co prawda nie chodzio warunki sprzedaży oprogramowania na iOS-a, ale o coś równiedokuczliwego dla firm programistycznych – ograniczenia swobodyprogramowania na iOS-ie.

Chodzi o jedno z najgorszych ograniczeń iOS-a. Wbudowana w systemprzeglądarka, mobilne Safari, jest wyjątkowo ograniczonymproduktem, nie obsługującym wielu ważnych technologii HTML5,takich jak Service Workers, webRTC, czy WebM. Czyni to niemożliwymuruchomienie w nim wielu aplikacji webowych – co nie dziwi, w końcuApple nie przepada za aplikacjami webowymi, oczekując by wszystko couruchamiane na iOS-ie korzystało z natywnych interfejsów ikontrolek iOS-a.

Co więcej, nawet te „alternatywne” przeglądarki na iOS-a niesą żadną alternatywą – by móc trafić do sklepu AppStore,muszą korzystać z wbudowanego w system silnika WebKit, tak samo jakSafari (tylko gorzej, gdyż Safari ma dostęp do nowszego mechanizmurenderowania). Z tego też powodu na iOS-a nie ma ani Firefoksa, aniChrome’a, lecz jedynie wydmuszki, z oryginalnymi produktami mającewspólny jedynie branding.

Dla Nexedi to poważny problem – firma tworząc biznesoweoprogramowanie musi ponosić duże koszty, by dostosować swojeprzeglądarkowe narzędzia ERP do restrykcji narzuconych przez Apple.Jej założyciel Jean-Paul Smets pisze, że byłby szczęśliwy mogącnapisać własną przeglądarkę na iOS-a, z lepszym wsparciem HTML5,wykorzystując google’owy silnik Blink. Technicznie nie ma żadnychprzeciwskazań. Zaraz jednak po opublikowaniu, wydawcę czekałbyban. Przekonało się o tym już wiele firm, a te, które chciaływyprosić u Apple’a lepsze wsparcie dla HTML5, to rzucanie grochemo ścianę.

Dlatego francuska firma zdecydowała się wystąpić do sądu. Jejszanse są sporem ponieważ przyjęte we Francji kilka lat temuznowelizowane prawo spółek handlowych ma chronić małe firmy przedrynkowymi gigantami, gdy istnieje poważna dysproporcja międzyprawami i zobowiązaniami stron. Już na bazie tych zapisów wielewielkich firm w innych niż IT branżach zostało zmuszonych dozmiany zapisów umów zawieranych z mniejszymi – i tego samegoNexedi chce w odniesieniu do umowy o korzystanie z kontadeweloperskiego AppStore. Jean-Paul Smets podkreśla, że to nie jestkwestia regulacji antymonopolowych, w których Apple czuje sięnieźle i już wiele procesów w związku z tymi regulacjami wygrało.To coś zupełnie innego, fracuskie prawo spółek, które możefirmę z Cupertino wreszcie rzucić na kolana.

A to byłby najlepszy prezent dla użytkowników sprzętu Apple’a,jaki można sobie wyobrazić. Lepszy niż prawdziwa wodoodporność w iPhonie.

Programy

Zobacz więcej
Źródło artykułu:www.dobreprogramy.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (26)