Bitcoiny nie są oficjalnym środkiem płatniczym w Niemczech, tak jak nie są nimi papierosy

Bitcoiny nie są oficjalnym środkiem płatniczym w Niemczech, tak jak nie są nimi papierosy

22.08.2013 22:23

Po ostatnim kolapsie kursu Bitcoina (który u szczytuspekulacyjnej górki był wymieniany względem dolara w stosunku1:260, by w ciągu kilku dni stracić 2/3 swojej wartości), urzędyzwiązane z regulacją rynku finansowego w wielu krajach zaczęłysię bliżej przyglądać tej pierwszej z kryptograficznych walut.Nic w tym dziwnego – póki jeszcze głównym zastosowaniem Bitcoinabyły czarnorynkowe transakcje na małą skalę (z jakiegoś powodudo czarnorynkowych transakcji na dużą skalę służyło raczejLiberty Reserve), kryptowaluta nie stanowiła specjalnego problemu. Wmomencie, gdy głównym zastosowaniem stała się spekulacja, adziesiątki tysięcy zwykłych obywateli zaczęły myśleć olokowaniu w Bitcoinach swoich oszczędności, problem stał sięznacznie poważniejszy. Reakcja niejednego z ewangelistów Bitcoina była dośćzaskakująca – zaczęto coraz częściej deklarować, że bitcoinynie są pieniędzmi, i jako takie nie podlegają regulacji instytucjifinansowych. Czym więc są? Ano nośnikiem wartości, wirtualnymżetonem, który można kupić za określoną w danym czasie kwotę inp. przekazać drugiej osobie, która je odsprzeda, za określonąkwotę (oby nie niższą). [img=bitcoin]Oczywiście instytucje finansowe nie muszą się specjalnieprzejmować tym, co mówią poszczególni ewangeliści Bitcoina, ikwestię jego statusu prawnego rozstrzygają zgodnie z własnymipotrzebami. I tak oto z końcem lipca użytkowników Bitcoinazaskoczyła wiadomość, że oto w Tajlandii kryptowaluta zostałauznana za „zakazaną”. Rzeczywistość była znacznie mniejsensacyjna – otóż jeden z tajskich punktów wymiany miałotrzymać zakaz handlu bitcoinami, ponieważ bank centralny tegokraju uznał, że nie są one walutą i nie istnieją przepisyregulujące taki obrót. Oczywiście banki centralne nawet wTajlandii nie stanowią prawa, ani nie rozstrzygają o legalnościdanych zjawisk, jednak prasa swoje podchwyciła, nie zauważając, żedwa inne tajskie punkty wymiany orzeczeniem się nie przejęły, idalej handlowały bitcoinami. Teraz znów zrobiło się głośno o legalności i statusiebitcoinów – nawet w najpopularniejszych polskich portalachpojawiły się sensacyjne nagłówki, sugerujące, że w Niemczechkryptowaluta stała się legalnym środkiem płatniczym – np.„Niemcy mają nową walutę! Już oficjalnie” w WirtualnejPolsce. I tym razem sensacyjne nagłówki nie mają za wielewspólnego z rzeczywistością. A jak ta rzeczywistość wygląda?Jak zwykle bardziej prozaicznie.W odpowiedzi na zapytanie jednego z deputowanych Bundestagu,Franka Schäfflera z FDP, o status Bitcoina w świetle niemieckiegoprawa, niemieckie Ministerstwo Finansów orzekło, że nieklasyfikuje bitcoinów jako e-pieniędzy, ani też funkcjonalnejwaluty. Bitcoiny nie mogą być też uznane za walutę zagraniczną.Jednak są one, w świetle niemieckiego prawa czymś, co nosi nazwęRechnungseinheit, jednostki rozliczeniowej. Taką jednostkąrozliczeniową, jak być może pamiętają nasi najstarsi Czytelnicy,była np. EUA, służąca jako instrument wzajemnych rozliczeńpomiędzy państwami-stronami Wspólnot Europejskich w latach1975-79, taką jednostką rozliczeniową są też przecież papierosyw więzieniach.Z kolei proces wytwarzania nowych bitcoinów (czyli tzw. górnictwoBitcoina), jest w rozumieniu niemieckiego Ministerstwa Finansówwytwarzaniem prywatnego pieniądza.Nie ma w tym nic rewolucyjnego – niemieckie prawo akceptujeistnienie prywatnych walut, które mogą służyć do wzajemnychrozliczeń między stronami transakcji, nie mogą jednak posłużyćdo opłacenia należnego państwu podatku. Taką walutą jest np.Chiemgauer z Bawarii, pomyślany jako lokalna waluta do promowanialokalnego biznesu, odnawialnej energetyki i działań na rzeczspołeczności, na sztywno powiązana z euro (kursem 1:1), alekierująca się własnymi zasadami, (m.in. należy płacić 2%podatek za jej posiadanie, a np. organizacje non-profit mogą kupowaćchiemgauery o 3% taniej, niż firmy). Zyski wypracowane wchiemgauerach są oczywiście normalnie opodatkowane, płaci się jew euro – i tego właśnie oczekuje niemieckie Ministerstwo Finansówod zysków wypracowanych w bitcoinach.Z tym łatwo nie będzie, bowielu użytkowników Bitcoina zachowuje się jak te trzy małpki –nic nie widzę, nic nie słyszę, nic nikomu nie powiem. Pozostającw cieniu pseudonimowości tej waluty, stymulują drugi obieggospodarczy, nie poddany regulacji władzy, i dowodzący, że możnabez takich regulacji żyć. Kochający wolność mieszkańcyberlińskiego Kreuzbergu dobrze o tym wiedzą, to w końcu miejsce,gdzie łatwiej zapłacisz bitcoinami z mobilnego portfela wsmartfonie, niż wystawiona przez polski bank kartą kredytową (dlaniezorientowanych – płacenie w Niemczech kartą inną niżmiejscowe Giro bywa bardzo niewdzięcznym zajęciem).Nie sposób jednak zaprzeczyćjednemu – postawa władz Niemiec względem Bitcoina jestodczuwalnie bardziej przyjazna, niż ta, którą coraz częściejmanifestują władze USA (pomimo tego, że to w USA rozkwitanajwięcej bitcoinowych biznesów). Przykładowo w ostatnich dniachBenjamin Lawsky z Departamentu Usług Finansowych stanu Nowy Jorkostrzegł, że jeśli wirtualne waluty pozostaną DzikimZachodem handlarzy narkotyków i innych kryminalistów, to nie tylko zagrozi to bezpieczeństwu narodowemu USA, ale też samemu istnieniulegalnego biznesu związanego z wirtualnymi walutami.Cóż, pozostaje przypomniećpanu Lawsky'emu, że Dzikim Zachodem kryminalistów były, są i będąpapierowe banknoty z wizerunkami amerykańskich prezydentów, czyliznakomity środek płatniczy do przeprowadzania całkowicieanonimowych, nie pozostawiających śladu transakcji.Nam pozostaje patrzeć na to,którą drogę wybiorą władze Polski – czy bliższy się okażemodel niemiecki, czy amerykański. Żyjąc już trochę na świecie,czuję że i tym razem pójdziemy drogą USA, kraju paradoksalnieznacznie nam bliższego, niż sąsiad zza Odry.

Źródło artykułu:www.dobreprogramy.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (15)