Ponad 300 australijskich rekinów pisze na Twitterze
Od 2011 roku u wybrzeży Australii odnotowano 6 ataków rekinów, które zakończyły się śmiercią ofiary. To więcej, niż gdziekolwiek indziej na świecie. Aby uratować życie kolejnych potencjalnych ofiar, naukowcy przekonali drapieżne ryby do raportowania obecności na Twitterze.
Na kanale Surf Life Saving Western Australia pojawiają się wpisy informujące o rozmiarze, gatunku i lokalizacji rekinów. Naukowcy wyposażyli w nadajniki akustyczne 338 osobników, dzięki czemu zawsze wiadomo, jeśli któryś z nich zbliży się na niebezpieczną odległość, określoną na około pół mili, od plaży. Bateria w nadajniku wystarczy na 10 lat monitorowania. Jest to z pewnością skuteczniejsza metoda, niż stosowane dotychczas patrole, wykorzystujące łodzie i helikoptery. Rybacy dostali nawet pozwolenie na zabijanie rekinów większych niż 3 metry w pewnych strefach, co oczywiście rozzłościło działaczy na rzecz ochrony środowiska naturalnego — w końcu kilka gatunków rekinów jest na liście zagrożonych.
A dlaczego Twitter? Informacje zamieszczone tam docierają do plażowiczów dużo szybciej, niż ostrzeżenia rozsyłane „tradycyjnymi” mediami, czyli w gazetach i w audycjach radiowych. Ponadto, teraz wyposażeni w smartfony i zawsze połączeni z Internetem Australijczycy nie mają wymówki i nie mogą twierdzić, że ostrzeżenie do nich nie dotarło. Jeśli nie wiedzą o obecności rekina, oznacza to, że nie zainteresowali się tematem. System pozwoli też na monitorowanie przemieszczania się rekinów i być może ustabilizuje turystykę w Australii.