RapidShare zwalnia 3/4 załogi, stawia na usługi dla biznesu: czy to wystarczy, by uratować niepiracki już serwis?

RapidShare zwalnia 3/4 załogi, stawia na usługi dla biznesu: czy to wystarczy, by uratować niepiracki już serwis?

20.05.2013 15:18

Wybór dla RapidShare nie mógł być łatwy: albo pozostać tym,czym było – największym serwisem hostingu plików, zarabiającymna sprzedaży płatnych kont, dających szybki dostęp do (powiedzmyto otwarcie) pirackich treści, albo wymyślić się na nowo i zostaćbiznesem działającym w zgodzie z prawem. Wybór pierwszej z drógto w obecnym klimacie politycznym ryzyko wejścia w poważny konfliktz prawem i w konsekwencji nawet przymusowego zamknięcia serwisu.Wybór drugiej drogi to trudne do oszacowania biznesowe ryzyko: jakmógłby zarabiać taki legalny serwis i czy jego marka nie zostałazbyt splamiona powiązaniami z piractwem?Gdy policja, organizacje antypirackie i sądy wzięły w krajachZachodu na celownik użytkowników sieci P2P, udało im się osiągnąćjedno: zwiększyć popularność internetowych cyberschowków, doktórych zarabiająca na tym grupa użytkowników wgrywała znaruszeniem prawa wszelkiego rodzaju treści pożądane przezinternautów. Jeszcze kilka lat temu RapidShare byłonajpopularniejszym serwisem tego typu, jego nazwą określano wręczwszystkie serwisy tego typu. Popularność oznacza zyski, ale oznacza też zainteresowanie,które dla prowadzących nie do końca legalny biznes nie jest niczymdobrym. Odwiedzane przez dziesiątki milionów internautówRapidShare nagle zauważyło, że rośnie liczba pozwów składanychprzez przedstawicieli właścicieli praw autorskich do filmów,muzyki czy oprogramowania, żądających odszkodowań za ułatwianiepiracenia ich materiałów. [img=rapidshare]Wtedy też zaczęła się przemiana serwisu. Wpierw zlikwidowanoprogram partnerski dla użytkowników dostarczających do serwisupirackie treści, potem utrudniono anonimowe korzystanie z usług,wreszcie wprowadzono limitytransferu, w praktyce uniemożliwiające rozpowszechnianie plikówmultimedialnych na większą skalę – 30 GB transferu dziennie tokropla w morzu potrzeb grup wydających kopie filmów w wysokiejrozdzielczości.Pozbywając się piratów, RapidShare próbowało jednocześniepozyskać nowych użytkowników. Flirtowało z wydawcami gier istudiami filmowymi, próbując zachęcić ich do wspólnegozbudowania sklepu z płatnymi treściami, który byłby oferowanywszystkim tym, którzy szukają treści pirackich. Nic jednak z tegonie wyszło, wydawcy nie byli zainteresowani, a mający coraz większeproblemy finansowe RapidShare zmieniał tylko kolejnych dyrektorówzarządzających.Kilka tygodni temu do serwisu przyszedł nowy szef, Kurt Sidler.Jego pomysł na zarabianie pieniędzy to przekształcenie RapidSharew dostawcę usług storage'u w chmurze dla biznesu. Zarobić jednak wten sposób za wiele się nie da, gdyż nowe RapidShare musiało siębardzo odchudzić – zwolniło 45 ze swoich 60 dotychczasowychpracowników.Pozostaje serwisowi życzyć tylko szczęścia w nowejdziałalności – bo nie będzie łatwo. Na rynku dostawców usługstorage'owych jest bardzo ciasno, sprzedawanie usług biznesowi tozajęcie niewdzięczne, a najwięksi gracze w tej branży, tacy jakMicrosoft, swoją pozycję wypracowywali latami. Może więc lepiejbyło pozostać przy dotychczasowym profilu działalności, tak jakzrobił to uparty Kim Dotcom?

Źródło artykułu:www.dobreprogramy.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (14)