[Prima Aprilis] Webmasterzy przeciwko nowym regulacjom w sprawie cookies: dyrektywa o e-prywatności to wędzony śledź?

[Prima Aprilis] Webmasterzy przeciwko nowym regulacjom w sprawie cookies: dyrektywa o e‑prywatności to wędzony śledź?

01.04.2013 19:56, aktualizacja: 02.04.2013 13:49

 

Prima Aprilis

Poniższy tekst to tylko primaaprilisowy żart, a kilka wspomnianych tu postaci zostało po prostu wymyślonych. Stowarzyszenie Polskich Webmasterów w praktyce nie istnieje (istniało w ubiegłym stuleciu), ani IWA ani Mozilla, ani też twórca AdBlocka nie zajęli stanowiska w tej sprawie.

 

Sądząc jednak po Waszych komentarzach, nie byłoby źle, gdy ten tekst nie był tylko primaaprilisowym żartem, z jakiegoś bowiem powodu nie napotkaliśmy nikogo, kto odczułby zwiększenie poziomu ochrony swojej prywatności w wyniku wprowadzenia w życie nowego Prawa Telekomunikacyjnego. Dookoła słychać tylko narzekania webmasterów, zmuszonych do wykonania dodatkowej, często darmowej, nikomu niepotrzebnej roboty.

Gdy w grę wchodzi prywatność internautów, większość osóbzawodowo związanych z technologiami webowymi nie ma większychwątpliwości – trzeba robić wszystko, by ją chronić. Nawetprzedstawiciele takich sieci reklamowych jak Google (dla niepoznakiprzedstawiających się jako producenci oprogramowania czy dostawcyusług) publicznie deklarują, że prywatność użytkowników jestwartością nadrzędną, mimo że podejście takie jest dla ichbiznesu szkodliwe. Dlatego tym bardziej zdumiewające może byćwspólne oświadczenie gigantów WWW, którzy otwarcie stwierdzili,że granice ochrony prywatności internautów zostały przekroczone –doszliśmy do zbiorowego praktykowania groźnego absurdu.Gdyby nie Unia Europejska i przygotowywane przez jej agendyregulacje prawne, Stary Kontynent pogrążyłby się w anarchii, astrony internetowe wypełnione byłby po brzegi złośliwymoprogramowaniem, i musielibyśmy surfować po nich za pomocąInternet Explorera. Tak zapewne myślą o sobie unijni decydenci,przygotowując rozmaite dyrektywy, wcielane później żywcem dosystemów prawnych krajów członkowskich. Jedna z tych dyrektywwywołała żywe poruszenie internetowej społeczności: 2002/58/EC,znana też jako dyrektywa e-prywatności, dotyczy takich kwestii jakpoufność informacji, traktowanie ruchu sieciowego, rozsyłaniespamu czy obsługa ciasteczek (plików cookies). By nadążyć zapostępem technicznym, dyrektywazostała zmieniona poprawką 2009/136, która wprowadziłaniespotykane nigdy wcześniej i nigdzie indziej wymogi względemwłaścicieli witryn internetowych.Widzieliście to już pewniewszędzie, w tym i na naszym portalu: bijące po oczach komunikaty ociasteczkach i prywatności opanowały całą polską Sieć. To efektpraworządnej postawy wydawców, którzy wzięli sobie do sercakolejną nowelizację Prawa Telekomunikacyjnego, od 22 marcawprowadzającego w Polsce unijną dyrektywę w nowym brzmieniu. Nawetci, którzy stosowali na swoich witrynach wyłącznie GoogleAnalytics do analizy statystyk odwiedzalności witryny, zostalizmuszeni do atakowania swoich użytkowników bannerami czywyskakującymi okienkami zawierającymi bajki o ciastkach. Jak bowiemwyjaśniało Ministerstwo Administracji i Cyfryzacji, Kryteriawykonania obowiązku to stosowna informacja i pozyskanie zgody, októrych mowa w art. 173 ust. 1.– a stosowność jest tu rozumiana jako przedstawienie informacji wsposób dobrze widoczny i zrozumiały.[img=doubts]Ten kto ośmieliłby sobiezignorować konieczność opowiadania internautom o ciastkach, możezostać ukarany – ministerstwo zapowiedziało, że pracownicyregulatora będą mogli sięgać po narzędziaumożliwiające stwierdzenie, gdzie przekazywane są automatycznieinformacje o wizycie użytkownika,jak również występowali będą do do właściciela strony zżądaniem przekazania informacji niezbędnych dlaprowadzonego postępowania.Polska nie jest jedynym krajemUE, w którym wprowadzono podobne przepisy. Od niemal roku zmagająsię z nimi np. Brytyjczycy. Jednak nowelizacja PrawaTelekomunikacyjnego w Polsce była kroplą, która przelała czaręgoryczy wśród ludzi, którzy technologiami internetowymi zajmująsię zawodowo.Decyzja unijnych i polskich urzędników to dla nas niezliczonegodziny dodatkowej pracy, dla internautów kolejna „przeszkadzajka”na stronie, dla właścicieli stron WWW czy sklepów internetowychdodatkowy obowiązek prawny. Chcąc pokazać, że coś się robi dlaochrony prywatności w Sieci, wymyślono prawo – bubel, które nicw tej kwestii nie poprawi, a jedynie negatywnie odbije się na naszymbiznesie – twierdzi TomaszGaiński ze StowarzyszeniaPolskich Webmasterów, które jako pierwsze zaczęło nawoływaćdo biernego oporu przeciwko absurdalnemu prawu. Gaiński chce, bywebmasterzy zastosowali coś na kształt strajku włoskiego: przeznajbliższe kilka tygodni komunikaty o stosowaniu ciasteczek powinnypojawiać się na stronach WWW za każdym razem, gdy przeglądarkaotrzyma nowe ciastko. Komunikaty powinny przy tym być tak duże iostentacyjne, by uniemożliwić do ich zatwierdzenia przeczytanieczegokolwiek na witrynie.Pomysł polskiego stowarzyszenianie pozostał bez echa w globalnym Internecie. InternationalWebmasters Association, organizacja skupiająca ponad 200 tys.osób ze 106 krajów, wydała oświadczenie w sprawie wprowadzania wżycie unijnej dyrektywy, nazywając działania te wędzonymśledziem („red herring”).To pojęcie ze sztuki argumentacji, które wzięło się z praktykiangielskich myśliwych, by łowczym psom, po tym, jak upolowałyzwierzynę, rzucać wędzonego śledzia. Odwracało to ich uwagę odzdobyczy, tak że nie niszczyły jej cennego futra. John Coleman,wiceprezes IWA, stwierdził: internetowa społecznośćcoraz dotkliwiej odczuwa skutki ingerencji władz państwowych wcyberprzestrzeń. W sytuacji, gdy służby specjalne szukają corazto nowych sposobów na inwigilację internautów, nowe prawo unijnedotyczące plików cookies to wędzony śledź, rzucony nam po to, byodwrócić uwagę od meritum sprawy. Koszty tego, jak zwykle,poniesie prywatny biznes. Gdyby władzom UE zależało naprawdę naochronie prywatności w Sieci, już dawno cały ruch sieciowy byłbyszyfrowany, a cała Sieć korzystała z adresowania IPv6.Także zwykle mocno zaangażowana wochronę prywatności Mozilla nie omieszkała skrytykować nowychregulacji. W Firefoksie dajemy użytkownikom wszystkie narzędziaochrony prywatności, jakich mogą potrzebować. Zmuszanie dowyświetlania wyskakujących komunikatów o wykorzystaniu plikówcookies przez witrynę to epatowanie oczywistą oczywistością, anie rzeczywista troska o prywatność internautów – stwierdziłHarvey Anderson, główny doradca Mozilli.Ciekawie do sprawy podszedł WładimirPalant, twórca ogromnie popularnego narzędzia do blokowania reklam,Adblock Plus. Uznał, że niewielka jest różnica międzywyskakującymi komunikatami o ciasteczkach, a agresywnymi reklamami,które blokuje jego rozszerzenie. Zapowiada, że w kolejnejaktualizacji rozszerzenia rozwiąże problemy mieszkańców UE zapomocą środków technicznych: Adblock Plus będzie wykrywałkomunikaty i blokował je, zanim zdążą zirytować internautę. Zmojego rozszerzenia korzysta 200 mln osób, z czego spora część wUnii Europejskiej. Nie chcą oni oglądać na stronach WWW zbędnychrzeczy, a moim zadaniem jest im to umożliwić.Cóż, pozostaje tylko czekać nareakcje unijnych agend i naszego MAC-a. Zapewne akty sprzeciwu niespowodują polepszenia sytuacji, ale przynajmniej mogą uświadomićobywatelom UE, co może stać się z Internetem, gdy zacznie byćkontrolowany przez ludzi, którzy mają o nim nikłe pojęcie.

Programy

Zobacz więcej
Źródło artykułu:www.dobreprogramy.pl
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (56)